Artykuły

Wiek nie gra roli w operze

Takiego koncertu dawno w Płocku nie było. Publiczność dopisała. Znana artystka nie zawiodła, dając wspaniały długi recital złożony z pieśni i arii. Mezzosopran Małgorzata Walewska wystąpiła w niedzielny wieczór w Teatrze im. J. Szaniawskiego - pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.

Kto nie zdążył na koncert sylwestrowy do Opery Narodowej, mógł czuć się usatysfakcjonowany wiadomością, że Małgorzata Walewska zaplanowała koncert w Płocku. Przez prawie dwie godziny czarowała publiczność nie tylko świetnymi wykonaniami swoich ulubionych arii operowych, ale również dowcipnymi opowieściami z różnych scen świata. Dowiedzieliśmy się m.in. że miała okazję śpiewać w dwunastu językach. Jednym z najbardziej egzotycznych i trudnych był węgierski. Żartowała, że nie ma wieku, który zmuszałby do odejścia ze sceny. W operze najważniejszy jest głos, nie wygląd. - Jako artyści operowi jesteśmy bardziej uprzywilejowani niż nasi koledzy aktorzy. W operze wiek nie gra roli. Najważniejsze jest dopasowanie głosowe i mniej więcej dopasowanie figurą - powiedziała Małgorzata Walewska. - Na przykład w operze "Madame Butterfly" główna bohaterka ma zaledwie szesnaście lat. Chyba nie wyobrażają sobie państwo tak młodej śpiewaczki, która mogłaby wykonać wymagające ogromnej dojrzałości partie. Młoda jest też Carmen, którą mam w stałym repertuarze - dodała. I jest to niezmiennie jedna z najbardziej znanych i chwalonych ról Małgorzaty Walewskiej.

Solistka przekonała nas, że jest znakomitą interpretatorką. Recital rozpoczęła od repertuaru polskiego. Usłyszeliśmy "Pieśń wieczorną" Moniuszki i "Życzenie" Chopina. Następnie były pieśni francuskie Reynaldo Hahna i słynna "Serenada" Schuberta. W kolejnej części recitalu usłyszeliśmy brawurowo wykonaną arię z "Samsona i Dalili" - szczególnie ważną dla solistki, bo debiutowała nią w 2006 roku w Metropolitan Opera śpiewając wraz z Jose Curą. Pięknie zabrzmiała także popisowa aria Walewskiej z "Dziewicy Orleańskiej" Piotra Czajkowskiego. Na finał była oczywiście "Carmen".

Małgorzata Walewska wypełniła swoim głosem całą salę. Scena bez żadnej scenografii - oprócz stolika z krzesłem - nie była dla niej za duża. Z towarzyszeniem fantastycznego młodego pianisty - Tarasa Hlushko, który wykonał solo Walca cis-moll op. 64 Chopina i Polonez Ogińskiego, podarowała publiczności bardzo dobry recital, w którym pojawiły się ciekawe, mało znane utwory, jak choćby aria Królowej Bony z opery Zygmunt August Tadeusza Joteyki. - Moja świętej pamięci pani profesor Halina Słonicka mówiła: "pamiętaj, dziecko, dobry głos jest jak kiełbasa. Im cieniej kroisz, tym na dłużej wystarczy". Najbardziej szkodzi gadanie. Państwo jeszcze się nie zmęczyli. Ja troszkę - zażartowała przed bisem.

Po recitalu długa kolejka czekała na autografy. Okazało się, że wielu płockich melomanów jeździ na koncerty Walewskiej po Polsce. Artystka zapraszała na Wagnera do Poznania. W marcu zaśpiewa w Teatrze Wielkim rolę Kundry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji