Artykuły

Szlachetne koneksje

- Do Starego trafiłem dzięki rodzinnym koneksjom. Ale wszystkim życzyłbym takiej protekcji. Dyrektorowi Władysławowi Krzemińskiemu polecił mnie mój wujek Kazimierz Opaliński, z którym wypiliśmy parę wiśniówek - opowiada aktor ANDRZEJ BUSZEWICZ, w 45-lecie pracy artystycznej.

Andrzej Buszewicz na scenie Starego Teatru spędził 45 lat. W niedzielę odbędą się z tej okazji uroczystości, podczas których aktor opowie swoich pozateatralnych pasjach, a także o początkach swojej scenicznej drogi.

A wszystko zaczęło się jeszcze w trakcie wojny. Wówczas to, bawiąc się w teatr z kolegami, konstruował już lalki i wymyślał scenariusze. Po paru latach o swoim domowym teatrze napisał do Jana Sztautyngera, który zaprotegował młodego chłopaka do Teatru Lalki Baj Pomorski.

- Tam spędziłem pierwsze lata. Ponieważ nie dostałem się do szkoły teatralnej, musiałem pójść do wojska, a moim naczelnym dowódcą został towarzysz Rokossowski. Jednak przez ten czas nie zaniedbałem teatru. Nawiązałem kontakt z domem kultury w Koszalinie i tam wystawiliśmy dwie sztuki. Na szczęście po dwóch latach w wojsku dostałem się na Wydział Lalkarski krakowskiej szkoły teatralnej i poczułem się jak w niebie - opowiada dziś Andrzej Buszewicz.

Tu aktor zetknął się z twórcami Teatru Groteska. Profesor Jarema zaangażował go do głośnego spektaklu "Męczeństwo Piotra Ohey'a" Sławomira Mrożka, który stał się szkolnym dyplomem młodego aktora.

- Do Starego trafiłem dzięki rodzinnym koneksjom. Ale wszystkim życzyłbym takiej protekcji. Ówczesnemu dyrektorowi Władysławowi Krzemińskiemu polecił mnie mój wujek Kazimierz Opaliński, z którym wypiliśmy parę wiśniówek. Podczas jednego z wieczorów wręczył mi list protegujący do swojego kolegi Krzemińskiego, mimo tego, że jeszcze nie miałem dyplomu aktora dramatycznego. Pogodziłem jednak szkołę z pracą w teatrze i dzięki temu zadebiutowałem w moim pierwszym spektaklu na deskach Starego, czyli w "Romansie z wodewilu" - opowiada Andrzej Buszewicz.

Od tego przedstawienia nie opuszcza aktora trema, która dopada go nawet w trakcie kręcenia serialu "Pierwsza miłość", w którym od pewnego czasu wciela się w rolę dziadka głównej bohaterki. - Emilka Krakowska, której tam partneruję, mówi mi zawsze, że chyba zwariowałem, ale nic nie poradzę na to, że mam tremę przed każdym dniem zdjęciowym - przyznaje się aktor, którego pozateatralną pasją są figurki żołnierzyków. Zbiera je, samodzielnie odlewa i maluje. Już dziś w witrynie Muzeum Starego Teatru możemy oglądać ustawioną przez niego gablotkę przedstawiającą polskich żołnierzy z epoki napoleońskiej oraz samego Napoleona w otoczeniu marszałków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji