Artykuły

Groźba łatwego sukcesu

- Mamy słaby system impresaryjny, a przecież chodzi o zaistnienie na potężnym, profesjonalnym rynku. Jest u nas może paru agentów potrafiących współpracować z Europą, większość działa tylko na terenie kraju. A mielibyśmy kogo oferować światu - sopranistka Izabella Kłosińska mówi Jackowi Marczyńskiemu o tym, czy Polacy mogą zrobić karierę śpiewem.

Jako aktualny dyrektor ds. castingu w Operze Narodowej jest pani właściwą osobą, która może udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Polacy dobrze śpiewają. Izabella Kłosińska: Mamy talenty i młodych ludzi o bardzo dobrych głosach. Ale często bywa tak, że gdy kończą studia, nie są gotowi, by stanąć na scenie, potrzebują szlifu.

A po co dalej się uczyć? Nie lepiej się zgłosić do któregoś telewizyjnego show dla talentów i zostać gwiazdą?

- No cóż, mamy takie czasy, że perspektywa łatwej i szybkiej sławy kusi. Niektórzy jej ulegają, bo niecierpliwość jest cechą młodości. Zresztą, gdy człowiek kończy studia, na ogół musi zacząć zarabiać, a tymczasem należałoby nadal cierpliwie pracować nad własnym rozwojem. Jak zatem uniknąć zbyt szybkich ścieżek, które prowadzą donikąd? Ktoś ma piękny głos, ale przyjmuje nieodpowiednie propozycje i po kilku latach głosu już nie ma. Na szczęście obserwuję, że coraz więcej młodych ludzi zaczyna rozumieć, że talent, jaki został im dany wymaga starannego prowadzenia i spokojnego rozwoju.

Jeśli mamy tyle talentów, dlaczego w przedstawieniach Opery Narodowej ciągle śpiewają cudzoziemcy?

- To nieprawda. Są spektakle takie jak "Lohengrin" czy planowana na luty premiera "Marii Stuart", do których nie znajdziemy śpiewaków w kraju, ale w niedawnych spektaklach "Oniegina" prawie cała obsada była rodzima, a w roli Olgi zadebiutowała Karolina Sikora, bardzo obiecująca artystka. Niebawem w "Madame Butterfly" jako Suzuki wystąpi Hanna Hipp, która rozwija się i zbiera świetne recenzje w Covent Graden i na scenach brytyjskich. A Arnold Rutkowski? A Rafał Siwek? Takich nazwisk mogłabym wymienić więcej.

Często jednak głos szlifowali za granicą, a nie u nas.

- I dlatego dla tych, którzy mają talent, a brakuje im doświadczenia, stworzyliśmy Akademię Operową. Pod opieką światowej sławy pedagogów i śpiewaków mogą się tu dalej kształcić i przejść etap między okresem edukacji a samodzielnym życiem zawodowym. Wykorzystujemy ich w przedstawieniach, obsadzając w małych rolach, ale wysyłamy także do innych teatrów czy na festiwale. Jest to możliwe, bo należymy do ENOA - Europejskiej Sieci Akademii Operowych.

To jednak za mało. Potrzebne jest profesjonalne studio, jak choćby w nowojorskiej Metropolitan. Gdyby Mariusz Kwiecień nie był jego wychowankiem, być może nie zostałby gwiazdorem tego teatru. Być może. Akademia sprowadza najlepszych fachowców, także reżyserów

Adepci Akademii Operowej: Piotr Maciejowski, Krzysztof Bączyk, Wanda Franek i Adriana Ferfecka na koncercie w rocznicą śmierci Fryderyka Chopina, 2014 czy choreografów, ale studio daje możliwość poznania całego procesu powstawania spektaklu. Wiem coś na ten temat, bo kiedyś istniało ono przez krótki czas w warszawskim Teatrze Wielkim i dzięki niemu ja weszłam na tę scenę.

Na co więc czekamy, by je znowu stworzyć?

- Spokojnie, z pewnością powstanie, powoli ku temu zmierzamy, organizując koncerty naszych adeptów czy wysyłając ich na zachód. Do ostatecznej realizacji brakuje oczywiście pieniędzy, choćby po to, by członkom studia zapewnić stale stypendium.

Polska jest więc za biedna, by lansować w świecie własne gwiazdy?

- Problem nie polega tylko na pieniądzach. Mamy słaby system impresaryjny, a przecież chodzi o zaistnienie na potężnym, profesjonalnym rynku. Jest u nas może paru agentów potrafiących współpracować z Europą, większość działa tylko na terenie kraju. A mielibyśmy kogo oferować światu. Jesienią byłam w Wiedniu na przeglądzie młodych śpiewaków zorganizowanym dla dyrektorów ds. castingu z teatrów Europy i Ameryki. Wystąpiło około 60 artystów,

w tym kilkoro Polaków, i na tle innych wypadli bardzo dobrze.

Akademia nie zastąpi dobrego impresaria.

- My możemy rekomendować śpiewaków partnerom z ENOA i dzięki temu niektórzy wystąpili choćby na festiwalu w Aix-en-Provence. Tu jednak chodzi o kogoś, kto potem otoczy artystę opieką, będzie szukał dla niego ofert, promował, ale i dbał, by się dalej rozwijał. Takich fachowców w Polsce nie ma. W Operze Narodowej każdego dnia dostaję kilkadziesiąt e-maili, w których agenci ze świata oferują mi swych podopiecznych, sugerując, w jakich rolach mogliby być obsadzeni, przesyłając nagrania i podając daty występów, by obejrzeć ich na żywo. A Polacy często ruszają na Zachód i dopiero tam próbują zwrócić na siebie uwagę.

I stają do przesłuchań w rozmaitych teatrach.

- A jedno z pierwszych pytań, jakie wówczas pada, brzmi: kto jest twoim agentem? Bo dobry agent świadczy o wartości artysty. W tej sytuacji cieszę się z działalności akademii, bo to my możemy wysyłać i rekomendować nasze talenty. Także zagranicznym reżyserom, choć nie zawsze jest to łatwe. Kiedyś teatr ustalał obsady, dziś reżyserzy potrafią przyjechać z własnymi propozycjami. Niedawno jednak robiliśmy przesłuchania do "Strasznego dworu" i zaprosiłam Davida Pountney'a, który będzie tę premierę przygotowywał, bo ogromnie mi zależy, by była ona jak najlepsza. Zwłaszcza że dopasowanie terminów do wszystkich wykonawców zawsze jest trudne.

To nowe zajęcie sprawia pani chyba ogromną frajdę.

- Swoje w życiu już wyśpiewałam, pokazałam się w rozmaitych miejscach, poznałam wspaniałych artystów. Nie chcę używać wielkich słów, ale chyba przyszedł moment, by się za to odwdzięczyć. Zaczynałam w innych czasach, dość późno wyfrunęłam w świat. W PRL nie było to łatwe, czasem propozycje zagranicznych występów, które przychodziły dla mnie, ginęły w biurkach urzędników. Możliwości, jakie mają dziś młodzi, są nieporównywalne z sytuacją mojego pokolenia, ale może tym bardziej należy im pomóc, by nie zmarnowali żadnej szansy. Zwłaszcza że wybrali trudny i kapryśny zawód.

***

Izabella Kłosińska

śpiewaczka

Jedna z najwybitniejszych i najbardziej popularnych sopranistek ostatnich trzech dekad. Od III roku studiów związana z warszawską Operą Narodową, na jej scenie stworzyła kilkadziesiąt kreacji: od Mozarta, Moniuszki, Verdiego, Pucciniego do Wagnera i Szymanowskiego. Występowała w wielu teatrach Europy, ma ogromny repertuar koncertowy, należy do artystek stale współpracujących z Krzysztofem Pendereckim. Nagrała wiele płyt, zajmuje się nauczaniem w warszawskim Uniwersytecie Muzycznym. Jest ponadto dyrektorem castingu w Operze Narodowej i współtwórczynią przy tym teatrze Akademii Operowej, która w trwającym właśnie sezonie 2014-2015 zorganizuje cykl warsztatów i koncertów dla 25 młodych śpiewaków i sześciu pianistów. Akademia Operowa daje też początkującym artystom możliwość udziału w kursach zagranicznych, pokrywając ich koszty, proponuje udział w spektaklach operowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji