Artykuły

Staram się nie przegapić miłości

- Tango posiada cały wachlarz emocji: od rozpaczy, do miłości, przez namiętność, nienawiść. Każda piosenka to mały monodram, w którym zamknięty jest świat - mówi aktorka ANNA DERESZOWSKA.

W zeszłym roku grała w trzech serialach, czterech spektaklach, filmie i nagrała płytę. Ale zawsze budzi się o siódmej i wyprawia córkę do szkoły. Miłość do dziecka jest najważniejsza, choć nie zapomina o tym, by mieć też miejsce i na tę do mężczyzny.

O.: Piękny pierścionek. Zaręczynowy?

A.D.: Na pewno bardzo dla mnie ważny.

O.: O miłości chciałam z tobą porozmawiać. Mówi się, że jest najważniejsza w życiu...

A.D.: Jest bardzo ważna, ale ja wysoko cenię przyjaźń. Amerykańscy naukowcy twierdzą zresztą, że ta miłosna chemia mija mniej więcej po dwóch latach, a potem pozostaje ciężka praca. W myśl zasady: "kochaj albo rzuć", o czym zresztą śpiewam w swoim recitalu "Kobieta - instrukcja obsługi". Jeśli zostaje przyjaźń, więź, szacunek, jeśli coś przez te dwa lata "chemii" udało się zbudować, wtedy ta miłość przetrwa. Taka prawdziwa, dojrzała.

O.: Czyli powinna dojrzewać powoli jak wino, a nie spaść jak grom z nieba?

A.D.: Chciałabym wierzyć, że dojrzała miłość jest mądrzejsza i bardziej trwała. Rozmawiałam niedawno z Kasią Żak, z którą razem podróżujemy po Polsce ze spektaklem "Siostrunie". Niebawem będą z Cezarym obchodzić trzydziestolecie małżeństwa. Przez te lata udało im się zaprzyjaźnić - a to najtrwalszy fundament. Kasia śmieje się, że są "dinozaurami".

O.: Więc może warto o to uczucie walczyć?

A.D.: Nie wiem. Dziś do miłości podchodzę inaczej. Nie wystarczy już, że spada z nieba. Przesiewam ją przez rozsądek i rzeczywistość. Bardzo cenię w sobie świadomość tego, czego chcę, a czego na pewno nie.

O.: Pamiętasz swoje wyobrażenie o miłości sprzed lat, gdy byłaś dzieckiem, nastolatką?

A.D.: Najpierw oczywiście zachwycała mnie miłość z bajki o Kopciuszku. Potem - "Pretty woman". Wyobrażałam sobie, że spotykam księcia na białym koniu, który będzie mnie kochał do końca życia.

O.: Film i bajka kończą się miłosnym wyznaniem, ale nie wiemy, co się dzieje dalej.

A.D.: Dalej jest już zwykłe codzienne życie.

O.: Pamiętasz swoją pierwszą miłość?

A.D.: Byłam w czwartej klasie podstawówki. Uczyli się ze mną bliźniacy, dwujajowi, więc do siebie niepodobni. Jeden z nich był moją miłością aż do końca szkoły. Przystojny, szczupły, z burzą czarnych włosów. Piękny. Trzymaliśmy się za ręce, odprowadzał mnie do domu, no wiesz, prawdziwa miłość (śmiech). A potem każde z nas poszło do innej szkoły. Koniec.

O.: Jako dziewczynka miałaś jakiś ideał mężczyzny?

A.D.: Jak pewnie większość dziewczyn podkochiwałam się w Bogusiu Lindzie. Zimny drań, ale o gołębim sercu, który dla miłości potrafił poświęcić wszystko - taki był w filmach. Wyznałam mu niedawno tę młodzieńczą miłość. Był na moim recitalu "Kobieta - instrukcja obsługi". Siedział w pierwszym rzędzie, więc pozwoliłam sobie wyciągnąć go na scenę do piosenki o brutalnej zemście "Tango rzeź". Strasznie się wzbraniał, ale w końcu się poddał. Ktoś zażartował potem, że powinnam to sobie wpisać do CV.

O.: Któryś z twoich mężczyzn zbliżył się do ideału?

A.D.: Każdy z nich był w pewnym momencie ideałem. I choć tak się złożyło, że nasze drogi się rozchodziły, nie żałuję żadnego ze związków.

O.: Coś zawdzięczasz mężczyznom?

A.D.: Zawdzięczam im wiarę w siebie. Jestem odważniejsza w mówieniu o tym, co lubię, czego nie, co mnie denerwuje, frustruje, a co daje radość.

O.: A w miłości jesteś spontaniczna?

A.D.: Bardzo bym chciała. Ale mam tak dużo zobowiązań zawodowych, że na przykład niezaplanowany wyjazd czy choćby wieczorne wyjście na koncert raczej nie wchodzą w grę. Żyję z kalendarzem w ręku. Ale myślę, że ważniejsza jest po prostu przyjemność ze wspólnego bycia ze sobą, rozmów czy wspólnego milczenia. Od paru miesięcy nie było wieczoru, żebyśmy nie usiedli we dwójkę przy stole, gdy Lenka już śpi, i nie porozmawiali o wszystkim. Od pół roku nie mamy nawet telewizora, który by nas rozpraszał, kradł nam wspólny czas i uwagę.

O.: Marek Hłasko pisał, że "Wielka miłość zdarza się tylko raz w życiu. Wszystko, co następuje potem, jest tylko szukaniem tej utraconej miłości".

A.D.: Chyba lubimy żyć marzeniami i tęsknotą za jakąś wielką miłością. A potem u kresu życia okazuje się, że to, za czym tak tęskniliśmy, mieliśmy cały czas obok siebie. Tylko nie potrafiliśmy tego dostrzec. Oczywiście, ja również wiele rzeczy przegapiłam. Dlatego dziś staram się nie przegapić miłości, miłej codzienności, cudownych chwil.

O.: Jak to jest, gdy spotyka się, jak pisała Agnieszka Osiecka, "kobieta po przejściach i mężczyzną z przeszłością"? Nie ma lęku: "A jak znów się nie uda?".

A.D.: Czasem przez resztę życia dźwigamy te doświadczenia jak zbędny bagaż. Na strachu, że znów się nie uda, nie da się nic zbudować. Staram się więc budować na radości i na nadziei, że się uda - to jest fundament.

O.: Jak się zaczyna nowe życie?

A.D.: Fajnie, kiedy się wie, czego nie chciałoby się dostać od partnera. A reszta to są tylko bonusy. 1 myślę, że teraz potrafię już to całkiem wyraźnie komunikować.

O.: W związku jesteś silną kobietą czy potrzebujesz męskiego wsparcia?

A.D.: Jestem silna, bo zawsze byłam samowystarczalna. Teraz pozwalam sobie pomagać, ustępuję na różnych polach. Kiedyś uważałam, że wszystko zrobię najlepiej. Dziś, gdy coś zostawiam drugiej połowie, nie sprawdzam, czy zrobił to tak, jak bym chciała. Nie szukam pajęczyny za szafą. Potrzebowałam trochę czasu, by do tego dojść. Dopiero w wieku 33 lat zaczynam rozumieć, o co chodzi (śmiech).

O.: Przestałaś być feministką?

A.D.: Nigdy nie byłam. Lubię, gdy mężczyzna jest szarmancki, lubię być dopieszczana, przepuszczana w drzwiach, dostawać kwiaty. Tylko z całowaniem w rękę mam problem.

O.: Mogłabyś się z mężczyzną zamienić rolami? Ty zarabiasz, a on siedzi w domu?

A.D.: Potrzebuję mężczyzny, który mi imponuje. Również swoją pozycją zawodową. Na dłuższą metę byłoby mi trudno.

O.: Potrafisz walczyć o miłość mężczyzny? Jak na przykład twoja bohaterka z "Na dobre i na złe", Magda Soszyńska?

A.D.: Na szczęście nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nawet w sprawach zawodowych nie wchodzę w drzwi, które nie są dla mnie szeroko otwarte. Potrzebuję zaproszenia.

O.: Jaka jesteś w miłości? Taka jak na ostatniej płycie z tangami "Tango Va Banque"?

A.D.: Kilka razy w życiu zdarzyło mi się pójść va banque (śmiech). Ale tak naprawdę całe życie takie jest. Lubię tę adrenalinę. To mój żywioł. W "Tango Va Banque" śpiewam więc trochę o sobie. Prywatnie uwielbiam również "Roxanne" z musicalu "Moulin Rouge". I "Uciekaj moje serce" - z przejmującym tekstem i niezwykłą muzyką Seweryna Krajewskiego.

O.: To twoja druga płyta "tangowa".

A.D.: Bo uwielbiam ten klimat. Tango posiada cały wachlarz emocji: od rozpaczy, do miłości, przez namiętność, nienawiść. Każda piosenka to mały monodram, w którym zamknięty jest świat.

O.: Śpiewasz też swój recital "Kobieta - instrukcja obsługi". Jaka jest instrukcja obsługi Anny Dereszowskiej?

A.D.: Dobra, aromatyczna kawa z samego rana rozmiękcza moje serce. Wieczorem - lampka czerwonego wina przy świecach.

O.: A znasz instrukcję obsługi mężczyzn?

A.D.: Lubią się czuć wyjątkowi, więc trzeba ich doceniać i o nich dbać. Bo choć chcą być silni, tak naprawdę często są wrażliwcami. Tak zostali wychowani - mężczyźnie nie wypada płakać, okazywać słabości. Chowają więc głęboko te emocje.

O.: Jak ważna w tym wszystkim jest miłość do siebie?

A.D.: Ważna, bo jeśli nie jesteśmy szczęśliwe ze sobą, to nie potrafimy dać szczęścia innym.

O.: Można się tej miłości nauczyć?

A.D.: Pomogła mi w tym terapia. Gdy ją skończyłam, spojrzałam na siebie i swoje życie łaskawiej. Nauczyłam się nie mieć wyrzutów sumienia. Uważałam, że wciąż nie robię tego, co powinnam. Na przykład wychodziłam wieczorem do teatru, córka zostawała w domu, a ja byłam z tego powodu sfrustrowana, choć przecież szłam do pracy. Dziś też wolałabym ją przytulić i poczytać bajkę, ale umiem sobie z tym radzić.

O.: Jaka jest ta miłość do dziecka?

A.D.: Najważniejsza. Miłość mężczyzny dodaje skrzydeł, sprawia, że chcesz rano wstać i masz ten błysk w oku, ale to nie wszystko. Jesteśmy z Lenką bardzo blisko. Ma we mnie nie tylko mamę, ale i najlepszą przyjaciółkę. Chcę wychować ją na mądrą kobietę. Od niedawna uczymy ją wartości pieniądza. Dotąd wydawało się jej, że mama idzie do ściany i stamtąd wyjmuje pieniądze. Zaczęła dostawać kieszonkowe - 20 zł tygodniowo, by kupić sobie coś w szkolnym sklepiku. Pewnego dnia na zakupach upatrzyła sobie misia. Spytała o cenę. Kosztował 100 zł. Powiedziała: "Słyszeliście? Ta pani chyba oszalała!". Bo już wie, ile kieszonkowego musi poświęcić, żeby kupić tego misia.

O.: Co jest w tej miłości najtrudniejsze?

A.D.: Znalezienie balansu pomiędzy znalezieniem czasu dla siebie i dla dziecka. W samej miłości trudne jest też to, że jest taka ślepa. Że się wielu rzeczy nie widzi i czasem wychowuje małego egoistę. Miłość do dziecka to miłość bezwarunkowa. I na zawsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji