Artykuły

W internecie nikt nie wie, że jesteś psem

"Cyber Cyrano" w reż. Uli Kijak w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

"Cyber Cyrano" - najnowszy spektakl Teatru Horzycy w Toruniu - stwarza pozory, że zajmuje się problemem agresji elektronicznej i przemocy w internecie. Gdy jednak odrzemy to widowisko z multimediów, okaże się, że reżyserka potraktowała temat powierzchownie i bez refleksji.

Prawie 22 lata temu "The New Yorker" zamieścił rysunek satyryczny - dwa psy siedzą przed komputerem i jeden z nich mówi: "W internecie nikt nie wie, że jesteś psem". Nie wszyscy Amerykanie mieli wówczas sieć w domu i wielu czytelników tygodnika nie wiedziało, na czym polega żart o fałszywej tożsamości. Już w 1995 roku powstała pierwsza sztuka teatralna na ten temat. Z chwilą, gdy technologia się upowszechniła, motyw "randki z awatarem" - jak ten topos nazywają znawcy internetowych memów - trafił do filmów fabularnych i dokumentalnych, komiksów, książek i przede wszystkim do potocznej wiedzy. Wypowiadali się o tym socjolodzy i psycholodzy. Temat stał się na tyle popularny, że doczekał się nawet swojego serialu dokumentalnego w stacji MTV.

Problem fałszywej tożsamości w sieci po dwóch dekadach swojej żywotności w popkulturze i codziennych doświadczeniach milionów ludzi trafił na deski Teatru Horzycy. Główną bohaterką "Cyber Cyrano" Istvana Tasnadiego w reżyserii Uli Kijak jest nastoletnia Zsuzsi Szabo (kolejna udana rola Julii Sobiesiak), która - aby zdobyć szacunek swoich rówieśników i miłość - zakłada dwa fikcyjne konta w portalu społecznościowym. Wciąga swoich przyjaciół w niebezpieczną grę. I w pewnym sensie triumfuje - pokonuje rywalkę, zdobywa przelotne zainteresowanie ukochanego, a gdyjej intryga wychodzi na jaw, rówieśnicy odnoszą się do niej z szacunkiem. Tragiczne konsekwencje jej czynów opisane są zaledwie kilkoma zdaniami.

Teatr sprzedał bilety na wszystkie styczniowe i lutowe przedstawienia "Cyber Cyrana". Na specjalne życzenie publiczności planuje zorganizować dodatkowe spektakle. Problem w tym, że nie wiadomo właściwie, do kogo adresowana jest ta sztuka. Spektakl zupełnie nie koresponduje z doświadczeniami nie tylko młodego pokolenia. Każdy, kto ma na co dzień styczność z siecią, zauważy, jak dalece rozmija się ten dramat z naszymi codziennymi obserwacjami. Tak jak pisze pisarz Piotr Czerski w swoim manifeście: "My, dzieci sieci": "Sieć nie jest dla nas czymś zewnętrznym wobec rzeczywistości, ale jej równoprawnym elementem: niewidoczną, ale stale obecną warstwą przenikającą się z przestrzenią fizyczną. My nie korzystamy z sieci, my w niej i z nią żyjemy".

A może warto byłoby przyjąć inną optykę i zaakceptować, że rzeczywistość nie dzieli się na realną i wirtualną? Że nie ma tzw. cyberprzestrzeni, bo to, co się dzieje w sieci, jest tak samo fizyczne i realne jak to, co mamy przed oczami? Internetowe relacje w równym stopniu jak te z pracy, szkoły i knajpy budzą nasze emocje. Nie ma już internautów - są zwykli obywatele; nie ma surfowania po internecie. Sieć stała się częścią naszej naturalnej komunikacji. Nie ma w tym nic z przywileju, ucieczki i święta. Twórcy tego spektaklu zupełnie tego nie dostrzegli.

Pojawia się pytanie, czy młoda publiczność kupi świat z "Cyber Cyrana". Spektakl rozwija się od banału do banału, od uproszczenia do uproszczenia. Najpierw otaczają nas dźwięki ze znanych komunikatorów i Windowsa, pomieszane z muzyką elektroniczną - trudno sobie wyobrazić bardziej ograny sposób ilustrowania tekstu o internecie. Później widzimy, jak bohaterowie robią sobie zdjęcia telefonami. Dziewczęta mają po szesnaście i siedemnaście lat, ale ktoś je odmłodził, każąc im nosić dziecięce legginsy albo bawić się rąbkiem sukienki. Postaci wydają się zmyślone, konwencjonalne, jak ludziki z papier mache. Ich działania są słabo umotywowane i mało racjonalne - tej sytuacji w żaden sposób nie tłumaczy to, że część akcji dzieje się podczas internetowej pogawędki. Spektakl ślizga się po poważnym temacie. Bardziej koncentruje się na emocjach internetowego drapieżnika niż jego ofiar, ale i tak niewiele mówi o motywach jego działania.

Bohaterowie stoją między trzema ekranami, na których widzimy rozwijające się dialogi. Jest żargon, są emotikony - nieco starsi widzowie mogą być nieco zakłopotani, bo ten komunikat może do nich nie dotrzeć. Widzimy jakieś futurystyczne wyobrażenia strony głównej Facebooka. Żeby pokazać, jak ten świat jest odległy od naszego, na scenę wjeżdża stół didżejski, a muzyka staje się głośna, coraz bardziej nasycona basami i chaotyczna. A gdy dowiadujemy się o śmierci awatara, bohaterka zasłania scenę kwiatami. Trudno sobie wyobrazić bardziej banalne rozwiązanie estetyczne.

Jest w tym spektaklu coś boleśnie groteskowego i obciachowego. I nawet tu nie chodzi o 35-letnich aktorów wcielających się w role nastolatków, bo to akurat realizatorom można wybaczyć. Bohaterowie porozumiewają się językiem, który się zdążył zestarzeć. Tłumacze i reżyserka zapomnieli, że nie ma w naszej polszczyźnie bardziej dynamicznie rozwijającej się sfery niż gwara młodzieżowa i mowa internetu. Stylizacja jest po prostu nieudana.

W tym temacie ukrywa się potężny potencjał inscenizacyjny. Reżyserka nie stworzyła większego obrazka - nie podaje nam żadnych kulturowych uogólnień, skupia się na przedstawieniu prostej w gruncie rzeczy sytuacji obyczajowej, której finał już po kilkunastu minutach wydaje się nam oczywisty. Kijak nie mówi nic nowego o naszej psychice i zwyczajach komunikacyjnych. Nie tłumaczy, czym jest tożsamość w sieci. Nie zadaje sobie fundamentalnego pytania: czy technologia tworzy w nas nowe potrzeby, czy może raczej odpowiada na te, które od dawna w nas istnieją? Nie dowiadujemy się, dlaczego bohaterowie kompulsywnie zamieszczają w sieci swoje autoportrety, zdjęcia z wakacji i filmiki ze śmiesznymi kotkami. I dlaczego tak rozpaczliwie walczą o akceptację swojego środowiska.

To mogła być mądra wypowiedź o tym, jak w sieciach społecznościowych kreujemy swój wizerunek. Facebooka i Twittera zaludniają uśmiechnięte awatary, które regularnie podróżują po ciepłych krajach, dziko bawią się w modnych klubach, znakomicie czują się w świecie popkulturowych asocjacji, są zawsze piękne, umalowane, opalone i zalogowane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji