Artykuły

Komediant pokorny i przekorny

WOJCIECH POKORA skończył 80 lat, ale nikt, nawet on sam, w to nie wierzy. Nadal bawi publiczność.

Tak jak aktor dramatyczny marzy o roli Hamleta, tak komediowy o graniu Papkina w "Zemście". Dostałem taką szansę w 1974 od Teatru TV i to w doborowym towarzystwie: Cześnika grał Jan Swiderski, a Rejenta Milczka Czesław Wołłejko. Co zrobiłem? Zamiast się porządnie przygotować, np. wziąć jakieś lekcje, ja nie - miałem 40 lat mniej i wydawało mi się, że już wszystko wiem - wspomina Wojciech Pokora, który krytycznie ocenia swego Papkina, choć zebrał za niego świetne recenzje.

Psikusy na scenie

Artysta, który bawi nas od ponad 50 lat skończył lat 80 i nadal ma się dobrze. - Ta wiosna trochę już pachnie jesienią, ale jakież w niej kolory się zdarzają -rozmarzył się Jubilat w naszej rozmowie. - Na szczęście, wciąż gram w teatrze. Kiedy poszedłem na emeryturę, zgłosił się Teatr 6. piętro Michała Żebrowskiego, żebym zagrał w "Chorym z urojenia" Moliera. Potem Och-Teatr Marii Seweryn. I wciąż gram w swoim macierzystym Kwadracie. Ja tam spędziłem 10 lat, a wcześniej w Teatrze Dramatycznym prawie 30...

Dlatego w tę 80. wierzyć się nie chce, bo przecież wigor i siły artystyczne wciąż go nic opuszczają.

Kiedy zadzwoniłam do Jubilata z życzeniami urodzinowymi, usłyszałam: - Wie pani, że mnie się też nie bardzo chce wierzyć, że już tyle lat chodzę po tym łez padole? To wzruszające, że Kraków pamięta o moich urodzinach, z całego serca dziękuję za te pamięć. Zapraszam Czytelników z Krakowa do Warszawy, do teatrów, w których gram.

Jak podkreśla, zawsze był pokorny, co nakazywało mu nazwisko, ale bywał też przekorny. Ot, choćby wybierając zawód. Większość panów w jego rodzinie miało wykształcenie politechniczne. Pokora ukończył razem z Jerzym Turkiem Technikum Budowy Silników Samochodowych i poszedł do pracy w FSO na Żeraniu. Z tamtejszego kółka teatralnego trafili na egzamin do PWST. Po studiach dostał się do Teatru Dramatycznego. - To Wiesiek Golas odkrył we mnie komedianta! - wspomina "z wyrzutem". Obaj panowie robili sobie psikusy: a to jeden z kapci, które miał wsunąć aktor, został przybity do podłogi, a to do karafki stojącej na scenie wlano prawdziwy alkohol - Jeden ze stryjów, gdy już zdecydowałem się zostać aktorem, ręki mi nie podawał! I to przez wiele lat. Nie mogli mi wybaczyć, że popełniłem taką gafę. Byłem czarną owcą. Poza mamą nikt mnie nie tolerował.

Komediant z przypadku

Któż z telewidzów nie pamięta Marysi z filmu Stanisława Barei "Poszukiwany, poszukiwana", gosposi domowej, która znosi dziesiątki kilogramów cukru, bo jej chlebodawca pędzi bimber? A kto z miłośników filmu nie pamięta von Nogaya, z "CK Dezerterów" i "Złota Dezerterów", wojskowego kretyna, sadysty, furiata i brutalnego prostaka z papugą? A "Miś", "Alternatywy", "Czterdziestolatek"? Wreszcie telewizyjny kabaret Olgi Lipińskiej, którego bez Pokory po prostu by nie było. Wojciech Pokora bawi nas od 50 lat inteligentnym dowcipem, poczuciem humoru i świetnym aktorstwem.

Aktor wyspecjalizował się wręcz w rolach komediowych. Jak do tego doszło? - To był czysty przypadek. Po ukończeniu szkoły zostałem zaangażowany do Teatru Dramatycznego. To była wówczas jedna z najlepszych scen w całej Polsce. Były tam prawdziwe aktorskie znakomitości. Przez pierwsze sezony grywałem epizody. Obsadzano mnie oczywiście w rolach dramatycznych. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że Wiesiek Golas, który wcześniepoznał się na mojej skłonności do rozśmieszania, wyprawiał ze mną różne żarty na scenie. Doszło do tego, że kilka razy dyrektor wzywał mnie do gabinetu, proponując zmianę teatru na komediowy... Jednak z biegiem lat i w naszym teatrze zaczęto wystawiać komedie, właśnie ze względu na takich aktorów, jak Gołas czy ja. Staliśmy się potrzebni. Potem już telewizja niejako mnie zaszufladkowała. Grywałem prawie wyłącznie role komediowe, często w spektaklach o bardzo szlachetnym wymiarze.

Szef z kabaretu

Chociaż aktor na każdym kroku podkreśla, iż najważniejszy dla niego zawsze był teatr, największą popularność przyniósł mu Kabaret Olgi Lipińskiej. -"Ten kabaret zmieniał formę, oblicze, ale zawsze było w nim to, co jest podstawą kabaretu, zawsze było towarzystwo. Ekipa, która się zna, lubi, szanuje"- wspominał Piotr Fronczewski, a Jan Kobuszewski dodał: "Olga, choć jest osobą despotyczną, to na nas, na Wojtka i na mnie nie krzyczała, bo przecież na staruszków nie wypadało".

Wojciech Pokora i Jan Kobuszewski trafili do kabaretu ponad 40 łat temu. Olga Lipińska mi powiedziała:

- Bardzo cenię Wojtka aktorstwo. Jest świetnym aktorem nie tylko kabaretowym, ale przede wszystkim komediowym. Ma znakomite poczucie własnego ciała, świetnie się rusza, bardzo dobrze tańczy. Wojtek ma ogrom-ne poczucie humoru, także w geście. Jest też świadomy tego, co można śmiesznego zrobić z własnym ciałem. Powtarzam: świetny aktor komediowy. W kabarecie, w którym potrzebne jest poczucie skrótu i prawdy, a Wojtek je ma, mogą grać tylko najlepsi. Ma prawdę w swojej radości i w swoim uśmiechu. Bardzo lubię z nim pracować, jest elastyczny na wszelkie uwagi. Świetny, świetny aktor.

Najważniejszy jest teatr

Spełnienie przynosi mu praca w teatrze i, jak na każdym kroku podkreśla, teatr jest dla niego najważniejszy. Jego Filip w "Królu mięsopuście", Petrucio w "Poskromieniu złośnicy" czy Cleant w spektaklu "Biedaczek vel Tartuffe" w reżyserii Marka Walczewskicgo zapewne przejdą do historii polskiego teatru.

I jest to zasługa talentu Pokory, który swobodnie posługiwał się różnymi formami aktorskimi w odmiennych dramatycznych gatunkach, począwszy od wysokiej komedii po przedstawienia farsowe. Stąd też niezwykle ciekawe były jego role: Jozafata w "Księdzu Marku" i Władzia w "Ślubie" Gombrowicza, gdzie partnerował Piotrowi Fronczewskiemu.

Filmu nie lubi, związaną z nim popularność traktuje jak dopust boży, a siebie uważa za złego artystę filmowego. A przecież to właśnie film przyniósł mu największą popularność. Był ulubionym aktorem Stanisława Barei, miliony widzów pokochały go dzięki rolom stworzonym pod reżyserską batutą tego mistrza komedii w filmie "Poszukiwany-poszukiwana" i serialu "Alternatywy 4". - To było wielkie nieporozumienie. Ja tej roli nie chciałem grać. Przez wiele miesięcy nakłaniano mnie do przyjęcia tej propozycji. Ja natomiast od razu rzecz całą odrzuciłem, twierdząc, że się do tego nie nadaję. Dosłownie tydzień przed rozpoczęciem zdjęć namówiła mnie moja własna żona, uzasadniając:

,,Weź tę rolę... i niech oni już wreszcie wyjdą z naszego mieszkania". Żebym się zgodził, pożyczyła mi własne peruki, sukienki, torebki. Zrobiłem ten film w ciągu trzech tygodni, podczas urlopu.

Reżyser i głowa rodziny

Od lat dziewięćdziesiątych Wojciech Pokora zajmuje się też reżyserią. Na wielu polskich scenach realizował komedie i farsy. Zawitał także do Krakowa, gdzie w teatrze Bagatela wyreżyserował "Mayday" i "Ośle lata". Aktorzy wspominali tę współpracę bardzo ciepło, choć początkowo mieli dużą tremę.

Artysta ma sporą rodzinę - dwie córki, wnuczki i wnuków - o której zawsze wyraża się najczulej. Tak jak i o swej ukochanej żonie. - Chciałem, żeby córki zostały aktorkami, ale szybko się okazało, że żadna z dziewczyn aktorką nie będzie. Anna pracuje w banku, ale jej córce Agacie, która wcześniej zaliczyła dwa lata szkoły handlowej, coś do głowy strzeliło, że aktorką zostanie. Bardzo się z tego cieszę. A nasza młodsza córka Magda zajmuje się anglistyką, jest tłumaczką, od wielu lat siedzi we Francji w Bretanii, kilometr spacerkiem do oceanu. Ma talent do pisania, chciała pisać romanse, jakieś opowieści. I nawet pisała, ale wszystko poszło do szuflady, przy trójce dzieci zabrakło jej cierpliwości - wspominał artysta w jubileuszowym wywiadzie.

A my, w Krakowie, życzymy 100 lat na scenie i czekamy na znakomitego artystę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji