Artykuły

Teatr to coś właśnie dla ciebie

Prof. Małgorzata Omilanowska o Roku Polskiego Teatru Publicznego, ustawie audiowizualnej, sprzedaży Polskich Nagrań i sporach wokół dotacji. - Przy podziale pieniędzy nie da się uniknąć lamentów. Wpłynęły do nas wnioski na 1,7 mld zł, a mamy 300 mln - mówi w rozmowie z "Wyborczą" minister kultury.

Witold Mrozek: Po co szczególnie świętować 250-lecie teatru publicznego? Tyle już mamy jubileuszy i rocznic. Prof. Małgorzata Omilanowska: Przyzwyczailiśmy się do myślenia o jubileuszach jako wydarzeniach celebryckich, okazjach do rytualnego poklepywania się po plecach w oprawie kosztownych gali. Rok Teatru Publicznego służy czemuś innemu. To pretekst, by spowodować wzrost zainteresowania teatrem w Polsce. Ten projekt jest przygotowywany przez ministerstwo i współpracujące instytucje już od trzech lat.

Czym jest misja teatru?

- Teatr uczy wielu ważnych kompetencji społecznych, a przede wszystkim krytycznego spojrzenia na rzeczywistość. Bywa także rozrywką, ale wsparcie państwa służy temu, aby nie był skazany wyłącznie na działalność rynkową. By mógł mówić o ważnych sprawach własnym głosem. Bez mecenatu państwowego to właściwie nie do osiągnięcia.

Teatr po 1989 r. został w Polsce w olbrzymiej mierze usamorządowiony. Dyrektorzy popadli w lokalne zależności. Często uciekają się do ministerstwa jako do patrona, który ma chronić przed złą władzą lokalną.

- To dotyczy także innych instytucji kultury. Patologie związane z niewłaściwym funkcjonowaniem instytucji kultury na styku z samorządem to w skali całego kraju jednak zdecydowana mniejszość. Większość samorządów ma świadomość znaczenia i roli kultury - i dobrze sobie z tym radzi. Niezbędne wsparcie ministerstwa przybiera głównie formę grantów pozyskiwanych w drodze konkursów.

Cała Polska pisze wnioski?

- Konkurencja jest ogromna. Teraz jesteśmy na etapie ogłaszania wyników, a więc i lamentów na temat skrzywdzenia takiego czy innego przedsięwzięcia. Decydujący głos mają eksperci. Trudno jest jednak wytłumaczyć np., że w mieście X kilka dobrych festiwali nie dostało pieniędzy, a w mniejszym mieście Y jakiś festiwal o mniejszym znaczeniu je dostał. Trzeba myśleć nie tylko o bezwzględnej wartości jakościowej wydarzenia, ale także o jego znaczeniu dla regionu.

W tych samych konkursach o pieniądze z ministerstwa ścigają się niezależne inicjatywy z małych miejscowości i wielkie festiwale z metropolii. Może warto to zmienić?

- Eksperci to ludzie o dużych kompetencjach, są świadomi, że pewne rzeczy są nieporównywalne. W tym roku na wszystkie konkursy wpłynęły do nas wnioski na sumę 1,7 mld zł - to ponad 30 konkursów.

A kwota do wydania to...

- Nieco ponad 300 mln. Najmniejsze wnioski opiewają na 8-10 tys. zł. To jest ogrom dokumentacji, która musi być szczegółowo przeanalizowana. Nie mogę teraz podzielić jednego konkursu na 15 mniejszych i powołać 15 zespołów eksperckich, bo to niemożliwe do ogarnięcia ze względu na ograniczenia administracyjnie.

Konflikty pojawiają się też co roku przy podziale pieniędzy na czasopisma kulturalne. Jakie są kryteria?

- Celem jest wspieranie najbardziej znaczących ogólnopolskich czasopism kulturalnych. Kulturalnych, a nie politycznych. Kryteria to wartość merytoryczna tekstów, jakość graficzna, doświadczenie i profesjonalizm zespołu redakcyjnego czy łatwość dostępu do treści. Identyfikacja polityczna redakcji nie jest przedmiotem oceny.

Od 2014 r. MKiDN współpracuje z Koalicją Czasopism, w skład której wchodzą przedstawiciele kilkudziesięciu czasopism kulturalnych wydawanych w Polsce. Konsultowaliśmy z nimi regulamin, a eksperci oceniający wnioski zostali wyłonieni z zaproponowanego przez nich grona.

Skoro ministerstwo chce zwiększać zainteresowanie teatrem w Polsce, to znaczy, że jest ono za małe?

- Nie, ale zależy nam, by do teatru zaczęli chodzić także ludzie spoza grupy, która robi to kilkanaście razy w roku. Z badań Instytutu Teatralnego wynika, że dla wielu ludzi barierą jest przekonanie, że teatr to coś "nie dla mnie", elitarna, wyrafinowana rozrywka. Chcemy uświadomić ludziom, że teatr może wnieść nową jakość w życiu każdego. Stąd np. pomysł Nocy Teatrów, podczas której bilety będą za 250 gr [23 maja - w Dzień Teatru Publicznego].

Nie chodzimy do teatru, bo nas nie stać?

- Próbujemy namówić teatry, by weszły w inny system myślenia o biletach na spektakle - w stylu linii lotniczych: żeby były pule biletów, które przy kupnie z odpowiednim wyprzedzeniem są naprawdę tanie.

Bilety są drogie, a w kulturze z reguły zarabia się mało.

- Teatr to jest drogie "urządzenie". Po pierwsze - ogromne koszty utrzymania budynku. Po drugie - dawno zakładane teatry mają z reguły rozrośnięte duże zespoły. Relatywnie duże koszty stałe powodują, że każdy publiczny teatr balansuje na granicy równowagi finansowej. Bywa, że ledwo domknięty budżet nie wystarcza na przygotowanie premier. Bez zwiększenia nakładów organizatorów nie jesteśmy w stanie wyjść z tego pata. Podniesienie cen biletów nie wchodzi w rachubę, bo stworzy dla widzów barierę nie do przekroczenia. Z kolei reforma zarządzania teatrami, usprawnienie ich pod względem ekonomicznym, wymagałyby ogromnego wsparcia legislacyjnego. Przypominam, że w obowiązującej ustawie o instytucjach kultury z 2011 r. zapisano kadencyjność dyrektorów teatrów, ale usunięto zapis umożliwiający wprowadzenie kontraktowego systemu zawierania umów o pracę z aktorami.

Mówi się, że ministerstwo wydaje pieniądze na infrastrukturę, natomiast nie dba o pracowników kultury i artystów.

- Czym innym są zarobki pracowników etatowych, a czym innym jest zła kondycja finansowa ludzi kultury, którzy tych etatów nie mają i żyją z twórczości. Nauczyciele wyższych szkół artystycznych otrzymali podwyżki według tej samej zasady, jaka została wprowadzona w całym szkolnictwie wyższym. W przypadku instytucji narodowych działa ustawa okołobudżetowa z 2008 r. blokująca możliwość zwiększenia funduszu osobowego i bezosobowego.

Staramy się, by wyjąć instytucje kultury spod tego reżimu, świadomi postępującej degradacji zarobków - ale to nie są decyzje ministra kultury. Zupełnie innym problemem jest zła kondycja finansowa twórców, którzy są wolnymi strzelcami i muszą się utrzymać ze sprzedaży swojego dzieła.

Nie da się temu zaradzić?

- Niektóre przyczyny da się usuwać decyzjami ministerialnymi - np. nie pozwalamy już na to, by przy weryfikowaniu kosztorysów wydarzeń korzystających z naszych grantów rezygnować z honorariów dla artystów. Ale minister to nie regulator rynku i relacji między przedsiębiorcą a artystą.

W niektórych krajach te regulacje sięgają dalej. W Anglii np. reżyser z określonym stażem i dorobkiem zarabia kwotę w określonym przedziale. W Polsce początkujący twórca pracuje za stawki groszowe. A stawki głośnych reżyserów w teatrach publicznych dochodzą do setek tysięcy.

- Trochę pan przesadził z tymi setkami. Natomiast warto pamiętać, że w niektórych dojrzałych demokracjach związki zawodowe wypracowały modele wewnętrznych regulacji. To nie minister kultury w Wielkiej Brytanii narzucił teatrom stawki zarobkowe dla poszczególnych grup aktorów - to związki aktorów wywalczyły środowiskowy układ zbiorowy mówiący, kto ile powinien zarabiać. To nie są rzeczy do zadekretowania przez ministra.

W upowszechnianiu kultury większą rolę mogłyby odgrywać media publiczne. PO przez siedem lat rządów nie załatwiła sprawy reformy abonamentu. Ponad rok temu pani poprzednik Bogdan Zdrojewski mówił, że zostały opracowane założenia ustawy.

- Zespół powołany przez ministra Zdrojewskiego przedstawił wyniki swoich prac dopiero w listopadzie 2014 r., a ja poleciłam departamentom ministerstwa opracowanie wariantowe pełnego dokumentu legislacyjnego. To trwa, bo pisze się nie tylko treść ustawy, ale także projekty aktów wykonawczych oraz tzw. ocenę skutków regulacji wymagającą szczegółowych obliczeń. W najbliższych miesiącach będziemy już mieli te dokumenty. Ze względu na dyskusyjność proponowanych rozwiązań w mojej ocenie nie uda nam się przeprowadzić procesu legislacyjnego w tej kadencji Sejmu.

Ustawa audiowizualna nie może być realizowana w trybie przyspieszonym, musi przejść przez konsultacje społeczne, międzyresortowe, musi się odbyć debata nad konkretnymi zapisami, to trwa od roku do dwóch. A następny parlament, co oczywiste, przystąpi do swoich prac od zera. Praca MKiDN w tej kadencji parlamentu powinna doprowadzić do powstania gotowej propozycji rozwiązania prawnego.

Jakie jest proponowane rozwiązanie opłaty audiowizualnej? Czy będzie zawarta w rachunku za prąd? Zapłaci ją każdy?

- Właśnie odpowiedzi na te pytania są najbardziej dyskusyjne. Przed zakończeniem konsultacji międzyresortowych nie sposób na nie jednoznacznie odpowiedzieć.

Za 8 mln zł sprzedano Polskie Nagrania. Nie boi się pani konsekwencji?

- To była w ostatnich latach spółka skarbu państwa. Radziła sobie na rynku, dopóki nie popełniła karygodnych błędów biznesowych. Dlaczego, wiedząc o tym, że prawa autorskie do płyt Anny German ma jej mąż, nie zawarto z nim odpowiedniej ugody? Dlaczego doprowadzono do procesu, który spowodował konieczność zapłacenia kary 1,5 mln zł - nieporównywalnie wyższej od kwot, których pierwotnie oczekiwali spadkobiercy praw autorskich? To nie są pytania do ministra kultury.

A co z piosenkami?

- Wszystkie nagrania matki uznane zostały za zasób dziedzictwa, wejdą do Narodowego Archiwum Cyfrowego. Będą zachowane do celów niekomercyjnych - i dostępne dla każdego obywatela na określonych prawach. Nabycie Polskich Nagrań przez Warner Music nie zmienia praw autorów i wykonawców do tantiem i do wynagrodzenia za publikację ich utworów. Nikt nie potrafi teraz odpowiedzieć na pytanie, czy Warner Music wyda więcej płyt z polskimi nagraniami, niż robiły to Polskie Nagrania. O ofercie decyduje realna wartość rynkowa tych nagrań.

A ustawa o przekształceniu spółek takich jak Polskie Nagrania w publiczne instytucje kultury?

- Jest gotowa. Jednogłośnie przeszła przez Sejm i Senat.

Czy gdyby została uchwalona wcześniej, to Polskie Nagrania mogłyby zostać uratowane?

- Nie, ponieważ ten typ ustawodawstwa nie mógł objąć spółek w stanie upadłości, a Polskie Nagrania były w takim stanie od dawna.

***

250 lat teatru

19 listopada 1765 r. Stanisław August Poniatowski obejrzał komedię "Natręci" Józefa Bielawskiego w wykonaniu założonego z inicjatywy króla stałego zespołu teatralnego. To wydarzenie uważa się za początek teatru publicznego w Polsce.

W jubileuszowych planach MKiDN i Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego są m.in.: Elektroniczna Encyklopedia Teatru Polskiego, Teatroteka Szkolna oraz dotacje na edukację, archiwa i nowe wystawienia klasycznych polskich tekstów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji