Artykuły

Zazdrość, gniew, zdrada, miłość... Każdy to zna

Częstochowski Teatr im. Mickiewicza zaprasza na kolejną w tym sezonie premierę. Tym razem pokaże sztukę "Życie: trzy wersje" Yasminy Rezy w reżyserii Piotra Machalicy. Małżonków Sonię i Henryka grają w niej Iwona Choluj i Adam Hutyra. Z aktorami rozmawia Zuzanna Suliga w Gazecie Wyborczej - Częstochowa.

Zuzanna Suliga: Ile razy byliście już parą na scenie? Adam Hutyra: Sporo. Graliśmy parę w "Igraszkach z diabłem", "Damach i huzarach", "Ożenku", "Rewizorze"...

Iwona Chołuj: Jaka ja byłam w Adasiu w tym "Rewizorze" zakochana... To znaczy w Chlestakowie. A.H.: Żadnej z tych sztuk dziś już nie zobaczymy. Można powiedzieć, że "Życie: trzy wersje" są naszym powrotem jak opary. Bardzo miłym zresztą.

I.Ch.: Ja się za graniem z Adasiem bardzo stęskniłam. Oczywiście widujemy się w teatrze, ale na scenie jest zupełnie inaczej.

Teraz gracie małżonków. Opowiedzcie o swoich postaciach. Henryk jest rzeczywiście człowiekiem skazanym na klęskę, a Sonia "etatową domową idiotką"?

I.Ch.: Nie, Henryk nie jest skazany na porażkę. Moim zdaniem jest geniuszem, tylko nie za bardzo w siebie wierzy. Jak każdy człowiek ma wzloty i upadki. Jako jego żona muszę mu pomagać, choć robię to dosyć niekonwencjonalnie i z różnym skutkiem.

A.H.: Sonia tak pomaga, jak Henryk jej pozwala. Czasami tej pomocy potrzebuje bardziej, a czasami nie daje sobie pomóc. Trzeba przyznać, że Sonia robi to bardzo nieumiejętnie.

I.Ch.: Jak to nieumiejętnie? Przepraszam bardzo, przecież cel osiągniemy.

A.H.: Mimo wszystko myślę, że to małżeństwo, które się kocha. Mają dziecko, staż. Te napięcia, które powstają między nimi, nie do końca są kontrolowane.

Punktem wyjścia jest kolacja. Jak to u Rezy, zaczyna się niewinnie, ale z minuty na minutę atmosfera się zaostrza. Każdy chce drugiemu dołożyć, dotknąć do żywego. Zresztą Reza jest mistrzynią wyciągania domowych demonów.

Jak się gra tak złożone postacie?

I.Ch.: To zawsze ciekawsze zagrać kogoś wielowymiarowego niż, jak to mówimy, "postać papierową". Oprócz grania dochodzi też wielka przyjemność w byciu razem na scenie. Gdy już dobrze znamy tekst, to wszystko iskrzy. Jedno zdanie można powiedzieć na dziesięć sposobów. Czasem coś przekręcimy, co mnie bardzo bawi. Muszę się powstrzymywać, bo jestem wielkim "gotowaczem". Mała rzecz może mnie wytrącić z równowagi.

A.H.: Oczywiście, że to ciekawsze zadania. Mamy czego szukać, są kierunki i tropy, którymi możemy podążać. W tym wypadku najważniejszy jest dialog, ciągłe słuchanie siebie nawzajem. Na scenie mamy czworo aktorów, krzesła, stół i kanapę.

I.Ch.: I wodę, która udaje wino.

A.H.: To, co wszyscy wytworzymy między sobą, będzie stanowiło o sile tego przedstawienia. Myślę, że będziemy cały czas odkrywali te postacie, ich złożoność. Nie tylko przed premierą, ale pewnie także po. W pierwszej wersji zdarzeń Henryk jest bardzo wystraszony, wycofany. Jego lęki wywołał fakt, że właśnie ukazuje się artykuł dokładnie taki, jaki on napisał, ale nie zdążył jeszcze opublikować. To ma zaważyć o jego być czy nie być w naukowym świecie.

I.Ch.: Podoba mi się, że każda z tych postaci przechodzi przez skrajne emocje, które są bardzo bliskie każdemu człowiekowi. Mamy zazdrość, gniew, zawiść, miłość, zdradę... A.H.: Ten front ustawicznie się zmienia. Właściwie nie wiadomo, kto jest naprzeciwko kogo. Czasami ktoś jest w ogóle samotny wobec pozostałej trójki. Ta barykada nieustannie buduje się od nowa.

Szczególnie gdy pada pytanie o to, czy halo galaktyczne ciemnej materii jest płaskie. To jemu Henryk poświęcił artykuł.

A.H.: Halo galaktyczne to ciemna materia na obrzeżach świecącej materii. Henryk sądzi, że ma podstawy, by twierdzić, że ciemna materia na obrzeżach Drogi Mlecznej, która jest materią świecącą, jest niemal równie płaska co materia świecąca...

Wróćmy na ziemię. Pomysł pokazania trzech wersji jednej kolacji jest bardzo ciekawy. Wydaje się, że jedno słowo czy gest może zaważyć na zupełnie innym rozwoju sytuacji.

A.H.: Jeśli wobec jakiejś osoby czujemy się pewnie, zaczynamy z nią zupełnie inaczej rozmawiać. Jeśli z jakichś przyczyn schowamy się już na samym początku - bo np. dana osoba pojawia się nieoczekiwanie i jesteśmy kompletnie nieprzygotowani na jej wizytę - to od razu jesteśmy zepchnięci do narożnika. Przynajmniej ja prywatnie doświadczam czegoś takiego. Jak zaczęliśmy przygotowywać ten spektakl, przypominałem sobie moje własne historie. Pod wypływem dnia, tego, co się przed chwilą stało, albo słabszej formy możemy się bardzo różnie zachowywać.

I.Ch.: Ja to obserwuję od lat i wręcz traktuję jak hobby. Zwłaszcza gdy wchodzę do sklepu i panie ekspedientki z różnych powodów są opryskliwe, niemiłe. Mają prawo, są zmęczone. Wtedy zawsze próbuję "rozwalić je uśmiechem" (tak to nazywam). Im one bardziej niemiłe, tym ja się szerzej uśmiecham. Zauważyłam, że to działa. Jestem pewna, że gdyby one były niemiłe i ja byłabym jeszcze bardziej niemiła, to skończyłoby się to awanturą. Jednak w tym przypadku to świadome działanie, a w naszej sztuce, mam wrażenie, nasi bohaterowie są tych zachowań zupełnie nieświadomi albo udają nieświadomych. Pracując nad spektaklem, często czerpaliście z życiowych doświadczeń? Przecież takie sytuacje, że ktoś zapomni o wizycie gości, gdy w lodówce pustki, zdarzają się. Wtedy napięcie generuje napięcie i od progu jest problem.

I.Ch.: Teraz sklepy są czynne przez całą dobę, można zamówić taksówkę, nie powinno być takich sytuacji. Ja zawsze staram się mieć w lodówce coś, co można podać gościom na stół. Ostatnio mieliśmy spotkanie w większej grupie i Adaś przygotował tzw. zupę nic, która potem okazała się najpyszniejszą zupą świata. Podstawą była kasza jaglana. A resztę składników dołożyli wszyscy z Domu Aktora, co kto miał. A.H.: Tak może to wyglądać w gronie przyjaciół. Ale w naszym spektaklu jest inaczej. Inez i Hubert nie przychodzą z dobrymi chęciami, a Henrykowi niezwykle zależy, żeby dobrze wypaść przed nimi. A czy czerpiemy z prywatnego życia? Ja jak każdy doświadczyłem podobnie niewygodnych sytuacji. I te emocje zostają w człowieku. Można je wykorzystać na scenie.

"Życie: trzy wersje" to spektakl, który robi się lekko i przyjemnie? A może były jakieś trudności?

I.CH.: Dla mnie największą trudnością jest tekst. Dialogi są takie wartkie, dynamiczne. Dotąd nie miałam nic wspólnego ze spłaszczonymi galaktykami (śmiech). Jednak praca nad nową rolą sprawia mi dużą radość. Może dlatego, że dawno nie grałam z Adasiem, a z Martą Honzatko gram po raz pierwszy. Wcześniej tylko razem śpiewałyśmy w "Hemarze wchmurach". Z taką trójką, którą dopełniam jako czwórka, dawno się nie spotkałam.

A.H.: Jak już te wszystkie nici połapiemy, to może to być bardzo przyjemne i satysfakcjonujące do grania. Ten tekst ma wielki potencjał. I.Ch.: Tylko dobrze, żeby publiczność nie zastanawiała się przez cały spektakl, co to jest to galaktyczne halo (śmiech).

Część publiczności mogła już poznać ten tekst. W styczniu przeczytaliście go w Carpe Diem. Klub był pełny. Stąd taki pomysł?

A.H.: W historii czytań dramatów było bardzo różnie. W przypadku części tekstów od początku było wiadomo, że nie są przeznaczone do realizacji. Zdarzało się też, że po przeczytaniu tekst trafił do produkcji, o czym wcześniej nie myślano. Są też takie sytuacje jak "Życie: trzy wersje", że tekst czytaliśmy przed zaplanowaną już premierą.

A co daje taka konfrontacja z publicznością? Jakieś reakcje były zaskakujące, inspirujące?

I.Ch.: Mnie bardzo zaskoczyło, że tekst tak bardzo rozbawił widzów w "Karpiu". Kiedy ja pierwszy raz go przeczytałam, wydał mi się zabawny, ale nie aż tak, jak wskazywał odbiór publiczności. Jednak czytanie w klubie a praca nad spektaklem to dwie różne sprawy. Reżyser ma swoje założenia i my się ich trzymamy.

A.H.: Byliśmy już wtedy po kilku próbach. Ja na tym czytaniu usłyszałem, że Iwonka zupełnie inaczej podaje tekst. Takie czytanie wśród ludzi, ze zwrotną reakcją, sprawia, że pewnie rzeczy się odkrywa ot tak. W sobotę premiera. Jakie macie dalsze zawodowe plany?

I.Ch.: W kwietniu w teatrze kolejna premiera z moim udziałem - "Trenera życia". Mam też sporo wokalnych planów, współpracuję z Teatrem from Poland, grając w spektaklu "1913". I, co zabawne dla mnie, śpiewam w Częstochowskim Teatrze Tańca w "Kochankach dnia".

A.H.: Oprócz bieżących planów w teatrze wiosną mam mieć zdjęcia na Śląsku. Do kryminału pod roboczym tytułem "Bramkarz" w reżyserii Radosława Markiewicza. Ale dopiero gdy padnie pierwszy klaps, to będzie pewna sprawa. Rola ciekawa, choć nie główna, scenariusz interesujący. I.Ch.: Co do planów, to oboje mamy też po suce: Adaś - Lunę, aja - Gaje. Mamy więc w planach wspólny rodzinny spacer. Nie wiem tylko, jak te nasze suki się pogodzą.

***

Iwona Chołuj

Absolwentka Państwowego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Baduszkowej w Gdyni. Współpracuje ze stołecznymi teatrami Syrena i Projekt Warszawa. Z Teatrem im. Mickiewicza związana od 1996 r. Aktualnie występuje m.in. w sztukach "Hemar w chmurach. Kabaret", "Gałganiarz i Patyczak". Widzowie znają ją z ról min. w filmie "Darmozjad polski" oraz serialach "Na Wspólnej" i "Galeria".

Adam Hutyra

Skończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu. Z częstochowską sceną związany od 1990 r. Dwukrotny laureat Złotych Koturnów (2006 i 2007), nagrody przyznawanej w plebiscycie częstochowskiej "Gazety Wyborczej". Obecnie można go oglądać m.in. w przedstawieniach "Hamlet", "Tango FM", "Ostra jazda", "Mayday". Pojawia się także m.in. w filmach "Darmozjad polski", "Show", "Supermarket", "Mój biegun".

***

"Życie: trzy wersje"

Autorką sztuki jest Yasmina Reza, znana za sprawą głośnego "Boga mordu" zekranizowanego przez Romana Polańskiego jako "Rzeź".

Częstochowski spektakl w przekładzie Piotra Szymanowskiego wyreżyserował Piotr Machalica, dyrektor artystyczny Teatru im. Mickiewicza. Muzykę stworzy! Bionulor (czyli Sebastian Banaszczyk). Autorem scenografii jest Grzegorz Policiński, kostiumów - Stanisław Kulczyk, a za reżyserię świateł odpowiada Andrzej Wolf.

Na scenie zobaczymy trzy wersje tej samej kolacji z udziałem dwóch małżeństw: Soni i Henryka oraz Inez i Huberta (grają ich Marta Honzatko i Waldemar Cudzik). Gospodarze zapominają o przybyciu gości, więc gdy Inez i Hubert stają w progu ich mieszkania, są zupełnie nieprzygotowani. Co gorsze, Hubert mimochodem rzuca, że ktoś opublikował artykuł o podobnej treści do tego, który miał Henrykowi otworzyć drzwi naukowej kariery.

***

Przedpremierowy spektakl grany będzie w piątek 20 lutego, premierę zaplanowano dzień później. Spektakl będzie można oglądać również w niedzielę 22 lutego. Na premierę biletów już nie ma, na pozostałe dwa spektakle zostało ich już niewiele. Kosztują od 30 do 40 zł. Kolejne przedstawie-nia 4 i 5 marca,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji