Artykuły

Ostatnia biała plama w podlaskiej operze

Najpóźniej powinna zniknąć 1 kwietnia, gdy Damian Tanajewski zostanie szefem Opery i Filharmonii Podlaskiej. Jej usunięcie nie będzie żartem, ale przywróceniem historii na właściwe tory - pisze Tomasz Maleta w Kurierze Porannym.

Komisja konkursowa dokonała salomonowego wyboru. Rekomendowała jednomyślnie Damiana Tanajewskiego na szefa Opery i Filharmonii Podlaskiego Europejskiego Centrum Sztuki, z drugiej strony zaproponowała, by Michał Klauza odpowiadał za sprawy artystyczne. Tym samym nieśmiało wskazała, by wzorem wielu innych placówek de facto rozdzielić funkcję menedżerską od programowej.

Jeśli takie rozwiązanie zaakceptują zarząd województwa i minister kultury, to po raz pierwszy w dziejach opery nastąpi dualizm dyrektorski. Nie było go ani za Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, ani za Roberto Skolmowskiego. Przy czym w tym drugim przypadku piętno odcisnęła swoista ontologia legitymizacji jednowładztwa. Bez konkursu, ale w uzgodnieniu z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim. Znacznie mocniejszym niż tylko wynikającym ze statusu narodowej instytucji kultury.

Na awersie tego był "nadzór" nad instytucją ze strony sejmiku, zarządu województwa, a tak na dobrą sprawę - marszałka. Nie wiadomo, czy 5-milionowy dług, utrata płynności finansowej, zbyt kosztowne produkcje operowe byłyby wystarczającą przesłanką do odwołania w sierpniu ubiegłego roku poprzedniego dyrektora, gdyby nie zmiana na fotelu ministra kultury będąca pokłosiem eurowyborów oraz perspektywa samorządowych w listopadzie.

Co dwóch to nie jeden

Z tego punktu widzenia wybór komisji konkursowej będzie też wyzwaniem dla władz województwa. W nadzorze i kontroli nad najważniejszą, a zarazem najdroższą instytucją kulturalną regionu, nie powinno być miejsca na inną optykę niż ta oparta na transparentności. Musi być swoistym papierkiem lakmusowym, w którym odzwierciedlać się będzie troska o dobro wspólne a nie utajnienie audytu czy strach urzędników - przed nie daj Boże - pytaniami o akustykę czy kondycję finansową. A tak było przez większość poprzedniej kadencji.

Dualizm zarządzający ma być mechanizmem zabezpieczającym przed powtórką z historii. Z jednej strony dyrektor artystyczny nie będzie miał wolnej ręki jeśli chodzi o rozmach wydarzeń (rozumiem, że w "Upiorze w operze" żyrandol był niezbędnym rekwizytem, ale słoń już chyba niekoniecznie). Z drugiej strony trzymanie się w ryzach dyscypliny finansowej nie powinno zaważyć na tradycyjnym charakterze instytucji jako świątyni sztuki, w której nie ma miejsce na galę sportów walki.

Klasyczna linia operowa, wsparta operetką, do tego balet, ale też koncerty jazzowe, rockowe, po spłaceniu do końca 2016 roku linii kredytowej liczba własnych premier i spektakli w danym miesiącu ma zostać zwiększona - tak w skrócie przedstawia się najbliższa przyszłość nakreślona w środę przez Damiana Tanajewskiego w rozmowie z "Porannym". Z jednej strony wymuszona przez trudności budżetowe, z drugiej przez współrządzenie. I choć zarówno Damian Tanajewski, jak i Michał Klauza są odkryciami Roberto Skolmowskiego, to ciągłość ta powinna ustąpić zmianie także w jeszcze jednym wymiarze. Nie tak spektakularnym jak pieniądze czy repertuar, ale przywracającym właściwą wizję historii w dziesięcioletnich dziejach instytucji.

Tablica ze skazą

Jej nieprawość symbolizuje szklana tablica, która zawisła w holu nowego gmachu przy Odeskiej. Przeczytamy tu m.in. że budynek zaprojektował prof. Marek Budzyński. I że został otwarty 28 września 2012 roku, gdy marszałkiem województwa podlaskiego był Jarosław Dworzański, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, a dyrektorem OiFP ECS Roberto Skolmowski.

Wszystkie te fakty są prawdziwe, ale od zawsze czegoś tu brakowało. Nie byłoby bowiem tego gmachu, gdyby nie idea Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego. Bez tej inspiracji nie byłoby zaś peanów widniejących na tablicy. Skoro już tablica zawisła informacja na niej powinna być pełna. Jeśli w ogóle szklana laudacja jest potrzebna.

Podobna biała plama jest w kalendarium budowy, które znajduje się na stronie intemetowej opery. Dowiemy się o tym, jak miał na drugie imię ówczesny marszałek Janusz Krzyżewski, o wmurowaniu kamienia węgielnego, kolejnych etapach realizacji. I ani słowa o Marcinie Nałęcz-Niesiołowskim, bez którego tej chronologii by nie było. Co więcej, na podstawie krótkiego szkicu historycznego instytucji możemy odnieść wrażenie, że tak na dobrą sprawę jej początek miał miejsce l sierpnia 2011. Jakby wraz z objęciem posady dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej Europejskiego Centrum Sztuki przez Roberto Skolmowskiego nastała nowa era w kulturze regionu, a wszystko to, co wydarzyło się przed owym dniem było tylko decydowaniem o kształcie artystycznym orkiestry. Przez ostatnie pół roku, które minęło od odwołania w sierpniu 2014 roku poprzedniego dyrektora, białe plamy nie zniknęły.

Damian Tanajewski przy wsparciu Michała Klauzy dyrektorowanie ma rozpocząć oficjalnie l kwietnia. Jeśli tablica nadal ma wisieć w gmachu przy Odeskiej, to jej treść powinna być najpóźniej tego samego dnia poprawiona. Nie będzie to żart z historii, a jej zadośćuczynienie. Może roślinność wtedy stanie się bardziej posłuszna i zacznie w końcu szybciej piąć się po białych ścianach opery?

Na zdjęciu: wmurowanie kamienia wegielnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji