Artykuły

Czystka w Agros

Na początku, po podniesieniu żelaznej kurtyny, scena tonie w ciemnościach. Elektra, w prostej czarnej sukni, stojąc na łóżku umieszczonym przed czarnym ekranem, słowami z "Agamemnona" Ajschylosa przywołuje zbrodnie dokonane w domu Atrydów. Ton lamentu dominujący w jej głosie potęguje muzyka. Ekran trzykrotnie unosi się w górę, by odsłonić obrazy mordów. Na ustawionym pośrodku sceny stole, w ostrym świetle, na białym płótnie pojawiają się czerwone plamy krwi. Po uczcie przygotowanej przez Arteusa dla Tyestesa z ciał jego synów i zamordowaniu Ifigenii, powraca zabójstwo Agamemnona dokonane przez Klitajmestrę i Egistosa. Klitajmestra w czerwonej sukni, stoi z mieczem nad białą wanną i wygłasza słowa pełne nienawiści do Agamemnona. W zakończeniu na tej wannie, na deskach przykrytych przezroczystą folią spoczywają dwa trupy, Klitajmestry i Egistosa. Z boku siedzi oniemiała Elektra, a scenę powoli ogarnia mrok. Nie ma katharsis. Jest tylko groza i potworność dokonanego mordu.

Poprzez prolog z "Agamemnona" Ajschylosa Elektra i Orestes wpisani zostali w obłędny krąg nienawiści i zbrodni, w którym jeden mord rodzi następny, obowiązek zaś wzięcia odwetu, pomszczenia ofiary i wymierzenia kary dziedziczony jest z pokolenia na pokolenie. W zbrodni Elektry i Orestesa motywy osobiste nie grają istotnej roli. Całkowicie podporządkowani są oni bezwzględnemu prawu, które nałożyło na nich obowiązek jej dokonania. Elektra nieustannie roznieca w sobie nienawiść, cierpi z powodu bezsilności. Gdy pojawia się Orestes, zaraża go swą nienawiścią i czyni bezwolnym sprawcą mordu. Nieprzypadkowo czarne suknie Elektry, kobiet z chóru i biała fasada domu Atrydów lokalizują ów dramat dyskretnie na Bałkanach lub na Kaukazie. Krzysztof Warlikowski usiłował bowiem unaocznić mechanizm przemocy, który sprawił, że na oczach zdumionej Europy z powodu porachunków z przeszłości prowadzono tam wojny, wieloetniczne społeczności lokalne rozpadały się ogarnięte nienawiścią i pogardą, z całą bezwględnością i okrucieństwem dokonywano masowych zbrodni.

Ta interpretacja nie przesądziła o stylu inscenizacji, którą cechuje eklektyzm. Spektakl rozgrywa się na pustej scenie z odsłoniętymi ścianami, obnażoną maszynerią i reflektorami. W tę przestrzeń Małgorzata Szczęśniak wprowadziła elementy nawiązujące do architektury greckiego teatru. Fasada domu z trojgiem drzwi odsyła do skene. Przód sceny pełni rolę orchestry. Są tu i stopnie Charona wychodzące spod sceny, i ołtarz-grób ulokowany na proscenium. Odsłaniane poprzez uniesienie ekranu czy fasady miejsce zbrodni zastępuje enkyklemę, platformę, którą wytaczano, by ukazać zwłoki zamordowanych.

Protagonistom towarzyszą dwa chóry: sześcioosobowy, kobiecy, w czarnych sukniach, i pięcioosobowy, męski, w garniturach. Kobiecy chór odprawia rytuały ofiarne, wykonuje pieśni w języku greckim, a nawet usiłuje tańczyć. Przepiękna muzyka Pawła Mykietyna na fletnie, klarnet i instrumenty perkusyjne oparta jest na motywach orientalnych. Układy choreograficzne zaproponowane przez Wojciecha Misiurę mają charakter nowoczesny i sprowadzają się w zasadzie w jednej scenie: nagłego wyjścia męskiego chóru spod sceny w trakcie mordu i marszu w rytmie ciskanego na podłogę ziarna. W całym spektaklu stylizacja antyczna zderza się z radykalną modernizacją. Podobne rozwiązanie zastosował Peter Stein w "Orestei" czy choćby Andrzej Wajda w głośnej z powodów politycznych {#re#9383}"Antygonie"{/#}. U Warlikowskiego wiele rozwiązań jest jednak rezultatem bezradności (rytuał odprawiany przez chór pozwala znaleźć dla niego różnorakie działania) czy też służy czysto estetycznej grze (zastygły Pylades w stroju antycznym i peruce, postępujący za Orestesem w długim, szarym, wojskowym szynelu). Chwilami tylko zawodzi go poczucie smaku (siny trup dziecka w odsłonie z ucztą Tyestesa w prologu). Dostrzegalna w spektaklu inscenizatorska rozrzutność świadczy, że Warlikowski, który przed przystąpieniem do pracy nad "Elektrą" nie ukrywał swych obaw związanych z braniem na warsztat antycznej tragedii, nie był bodaj do końca pewny, czy utwór ten zdoła przemówić do współczesnej publiczności. Niepokój ów mógł być uzasadniony, zważywszy iż "Elektra" Sofoklesa prawie nie była grywana na polskich scenach. (Wystawiano "Elektrę" Eurypidesa, Hofmannsthala i Giraudoux). Przekład Libery i Szpotańskiego, jaki otrzymał do rąk, jest zrozumiały i dobrze brzmi ze sceny. W porównaniu z nim użyte w prologu ustępy z "Orestei" w tłumaczeniu Stefana Srebrnego zdają się anachroniczne i zawiłe, dlatego mówione być mogą tylko w formie melorecytacji. Całkowicie słusznie więc postąpił Warlikowski pozwalając aktorom - w szeregu statycznych scen wygłaszać długie monologi.

Niektóre są zresztą znakomicie ustawione. Fałszywa relacja Wychowawcy Orestesa (Zbigniew Bielski) o jego śmierci mówiona jest jak współczesne sprawozdanie sportowe. Dynamizm tej opowieści ostro kontrastuje z wyglądem wychowawcy, który przypomina wojennego inwalidę i wspiera się na dwóch laskach. Warlikowski stara się wydobyć z aktorów maksymalną ekspresję unieruchamiając ich. Tak rozegrał scenę kłótni pomiędzy Klitajmestrą a Elektrą. Danuta Stenka jako Elektra stoi w kącie proscenium przylgnąwszy do ściany. Jadwiga Jankowska-Cieślak wielki monolog Klitajmestry, w którym broni ona swego postępowania i oskarża córkę o niegodne traktowanie matki, wygłasza zatrzymana na krawędzi proscenium. Reżyser piętrzył przed aktorką trudności. Musi ona dźwigać w dłoniach cynową misę, podtrzymywać osuwającą się z ramienia czarną kurtkę, odwracać głowę do tyłu, by spojrzeć na Elektrę. Dzięki temu jednak silniejszy wyraz zyskała dochodząca do głosu w słowach Klitajmestry tłumiona nienawiść, poczucie zagrożenia, urażona duma i zatwardziały upór.

Rolą Klitajmestry, niewątpliwie najlepszą w spektaklu, choć zagraną na przekór warunkom, Jadwiga Jankowska-Cieślak przypomniała, że jest aktorką predestynowaną do ról tragicznych. W 1973 roku debiutowała przecież w Dramatycznym tytułową rolą w {#re#9950}"Elektrze"{/#} Giraudoux w reżyserii Kazimierza Dejmka.

Poprzednią rolę tragiczną, na miarę Klitajmestry, dane było zagrać Jankowskiej-Cieślak czternaście lat temu, gdy wcieliła się w Judytę w {#re#4359}"Księdzu Marku"{/#} Słowackiego w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego. Jako Klitajmestra Jankowska-Cieślak jest gwałtowna, oschła, brutalna niczym kobiety, które doświadczyły najgorszego i wiedzą, że aby przetrwać, muszą być twarde.

W Danucie Stence zarówno południowa uroda, niski, lekko chropawy głos, mocna sylwetka, jak i silna osobowość nakazywały widzieć idealną odtwórczynię Elektry. Aktorka w znacznej mierze spełnia te oczekiwania. Czasami nie panuje nad ekspresją, grając nazbyt emocjonalnie i nie dbając o czystość wyrazu. Elektra Stenki, zdesperowana i bezlitosna, dla której najbardziej poniżająca jest bezsilność, siłę czerpie z obsesyjnej nienawiści. Jej przeciwieństwem jest Chryotemis Małgorzaty Rudzkiej. Cała w bieli, cicha, opanowana, pełna rezygnacji i obaw. Jeśli Stenka chwilami krzyczy, Rudzka dla odmiany schodzi do szeptu w charakterystyczny dla siebie sposób.

Czysto zagrany jest przez Mariusza Bonaszewskiego Orestes. Opanowany, przebiegły, zdecydowany, ulega Elektrze stając się w jej ręku ślepym narzędziem. Rozdygotany wewnętrznie po dokonaniu mordu, ciągle ściskając rękojeść miecza, uspokajany jest przez siostrę, która napawa się tryumfem. Jedyną pomyłką w przedstawieniu jest poprowadzenie roli Egistosa i powierzenie jej Grzegorzowi Wonsowi. Egistos miał być zapewne słabym mężczyzną we władzy Klitajmestry, tchórzliwym i komicznym. W wykonaniu Wonsa jest to postać pozbawiona wyrazistości i grana wątpliwymi środkami.

Po premierze zwrócono głównie uwagę na reżyserskie potknięcia, sugerowano wtórność stylistyczną, zżymano się na próbę wpisania tragedii we współczesne realia bałkańskie czy kaukaskie. Nie podważając przynajmniej niektórych zarzutów, w sumie trzeba uznać ten spektakl za spore osiągnięcie Warlikowskiego. Warlikowski, który ukończył krakowską PWST w 1993 roku, brał do tej pory na warsztat teksty rozmaite, {#re#15742}"Auto da fe" Canettiego{/#}, "Białe noce" Dostojewskiego, {#re#22834}"Markiza O."{/#} Kleista, "Zakratowane okno" Klausa Manna, {#re#4816}"Roberto Zucco"{/#} Koltesa czy {#re#5663}"Zatrudnimy starego klowna"{/#} Visnieca. Nic nie zapowiadało sięgnięcia po tragedię Sofoklesa. Nawet jeśli zadecydował o tym przypadek, to zmusił on reżysera do podporządkowania się regułom antycznego dramatu, powściągnięcia inwencji i przełamania chłodnego estetyzmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji