Artykuły

NIEPRZECIĘTNI. Charyzmatyczny twórca teatru. Ludzie.

Aleksander Węgierko to jedna z najbardziej tajemniczych postaci w historii Białegostoku. Do dziś nie wiadomo, jak i gdzie zginął. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie on powołał do życia największą w regionie scenę, która w tym roku obchodzi zacny jubileusz.

Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku w tym roku obchodzi 70. urodziny. Jego twórca miał ogromy dorobek zawodowy - zagrał ponad 40 ról, wyreżyserował 70 spektakli. W życiorysie człowieka znanego i cenionego w środowisku artystycznym jest kilka znaków zapytania.

Aleksander Węgierko urodził się 17 lipca 1893 roku w Warszawie. Był synem Mieczysława, ogrodnika cmentarza żydowskiego przy ulicy Okopowej i Justyny z domu Ostblaum. Od najmłodszych lat interesował się teatrem. Na scenie zadebiutował w 1912 roku w Wilnie. Występował także w najważniejszych teatrach w Warszawie, Teatrze Bagatela w Krakowie, Teatrze Miejskim w Łodzi czy Teatrze Wojska Polskiego w Lublinie. W 1939 roku był współzałożycielem i kierownikiem artystycznym Państwowego Teatru Polskiego Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w Grodnie.

Do Białegostoku przyjechał w licu 1940. Mając duży autorytet u władz radzieckich zdobył pieniądze i rozbudował gmach teatru w Białymstoku. Wkrótce stał się on jedną z najlepiej prosperujących scen polskich. Aleksander Węgierko reżyserował tu takie tytuły jak "Intryga i miłość" Fryderyka Schillera, "Dożywocie" Aleksandra Fredry, "Pigmalion" George'a Bernarda Shawa, "Panna Maliczewska" Gabrieli Zapolskiej, "Wesele Figara". W listopadzie 1940 roku zainscenizował wieczór mickiewiczowski, na który złożyły się fragmenty "Pana Tadeusza", "Konrada Wallenroda" i "Salonu Warszawskiego". Spektakl ten cieszył się niebywałą atencją u widzów i niewątpliwie był odważnym punktem w repertuarze teatru działającego w państwie sowieckim.

Węgierko stał się najwybitniejszym animatorem teatru białostockiego. Za jego zaledwie kilkunastomiesięcznego dyrektorowania zespół osiągnął tyle, że mógł spokojnie być ozdobą niejednego stołecznego teatru, i to w czasach świetności. Osoby, z którymi współpracował podkreślały, że ten artysta w swoich inscenizacjach łączył ogromne zdolności psychologiczne w kreowaniu postaci i troskę o kształt słowa. Białostocki teatr stał się popularny także w Moskwie i Leningradzie. Taki sukces był możliwy dzięki wielkiemu autorytetowi twórcy zespołu i jego niebywałej integracji.

- Przede wszystkim jednak Węgierko osiąga rzecz najważniejszą i najtrudniejszą do uzyskania w tych warunkach: wewnętrzne scementowanie i zestrojenie zespołu - wspominała Leonia Jabłonkówna, reżyserka i recenzentka teatralna. - Ludzi pochodzących z najróżniejszych środowisk, trawionych nostalgią, rozbitków owładniętych desperacją lub zmartwionych w apatii potrafił wyrwać inercji, obudzić w nich wolę życia i narzucić im wiarę

w sens i celowość pracy. Osiągnął nawet coś więcej, coś, na co najtrudniej bodaj zdobyć się naszym aktorom, nawet w najlepszych warunkach: zdyscyplinowanie i trwałość wysiłku.

Uznanie widzów i współpracowników Węgierko reżyserował z żarliwością niemal religijną. Cieszył się niebywałą popularnością wśród widzów (nie tylko białostockich) i uznaniem krytyków. Niezwykle szanowali go także aktorzy. Zbigniew Sawan, aktor, uczeń i współpracownik Węgierki mówił, że był to człowiek wielkiej pasji, olbrzymiej energii.

- Jeden z najlepszych reżyserów jakich znam, zajęty bez reszty teatrem, tytan pracy. Bardzo dużo czytał. Zawsze podkreślał, że nie wyobraża sobie, aby przyszedł na próbę nieprzygotowany. Dzięki temu próby były bardzo starannie opracowane. Należał do tych reżyserów, którzy chcieli nadawać kształt zgodnie ze swą wizją reżyserską. Żądał, aby aktor zrozumiał go w stu procentach. Był bardzo ambitny... opanowany... - wspominał aktor. - Jako wykładowca był bardzo sumienny. Chciał przekazać młodzieży wszystko, co miał do przekazania. Dzielił się swoimi doświadczeniami i rozważaniami na temat udoskonalenia warsztatu reżyserskiego. Szczególny nacisk kładł na konieczność odróżnienia prawdy od naturalności, bo tylko prawda jest na scenie ważna. Prawda wewnętrzna, pełnia mobilizacji uczuciowej, synteza uczuć, myśli i spraw, które zamyka konstrukcja dramaturgiczna. Sam był wielkim wrogiem teatru naturalistycznego...

- Dlaczego Węgierko zafascynował ludzi, którzy chcieli tworzyć teatr? - zastanawiała się aktorka Halina Kossobudzka. - Dlatego, że był człowiekiem cieszącym się od początku bardzo wiekiem autorytetem. Aktor, który pracuje w zespole, musi mieć poczucie, że może komuś zaufać i zaufać stuprocentowo. Więc od początku, wszyscy w zespole, jak zauważyłam, ufali mu jako artyście. Wiadomo było, że Węgierko nie może popełnić artystycznego błędu. Szczególnie młodzież była zafascynowana, bo to stanowiło pierwsze zetkniecie z pracą, ze znakomitym praktykiem teatru i artystą.

O Aleksandrze Węgierce ciekawie opowiadała także jego żona - Zofia Węgierkowa.

- Długo i często pracowaliśmy razem. On robił inscenizacje, ja dekoracje i kostiumy do sztuk. Nie był piękny, ale miał szalenie dużo wdzięku i wrodzony talent, intuicję wyczuwania rozmaitych sytuacji, często bardzo pomagał samym autorom przy wystawianiu jakiejś sztuki. Nierzadko przerabiał cale sceny razem z pisarzami. Tak, że często dostawał książki od nich z napisem "współautor". W 1954 roku jak byłam w Moskwie, z Teatrem Polskim, to na bankiecie mówił słynny wówczas reżyser: "My wiemy, że wyście mieli zawsze znakomity teatr, bo myśmy znali Węgierkę" - mówiła scenografka.

Obszerne wspomnienie o twórcy białostockiego teatru pojawiło się także w piśmie "Kultura" pod redakcją Jerzego Giedroycia w Instytucie Literackim w Paryżu w 1948 roku. Podała je kobieta ukrywająca się pod inicjałami JB. Węgierkę zapamiętała jako człowieka zagłębionego w swoim transie artystycznym, którego nie interesowała polityka i losy wojny. Bez większej wnikliwości zareagował chociażby na wieść o ataku Hitlera na Francję.

- Zrozumiałam, że człowiek ten żyje tylko i wyłącznie teatrem. Wszystko inne staje się dopiero wówczas ważne, kiedy zaczyna mu przeszkadzać wówczas jego pracy artystycznej, a Francja była przecież tak daleko! Pomyślałam wtedy również, że gdyby temu człowiekowi po śmierci zaproponowano niebo bez teatru i piekło, w którym mógłby zorganizować teatr dla potępieńców i szatanów, wybrałby bez chwili wahania piekło - podsumowała JB.

Tajemnicza śmierć

Do końca nie wiadomo jak zginął Aleksander Węgierko. Jedne źródła mówią, że po napaści hitlerowskiej w czerwcu 1941 roku zginął w ruinach teatru. Inna wersja podaje, że w tym czasie Węgierko miał się ukrywać jako organista u proboszcza we wsi pod Białymstokiem.

Kiedy robiło się coraz niebezpieczniej, proboszcz chcąc go ratować, postanowił wysłać go furmanką w inne miejsce. Furmankę miało zatrzymało gestapo. Podczas przesłuchania Węgierko miał się załamać i przyznać, że jest Żydem. Gestapowcy mieli go natychmiast aresztować i wysłać do obozu koncentracyjnego, gdzie miał zginąć rok później. Wiadomo jednak, że w maju 1941 roku zespół białostockiego teatru ze swoim dyrektorem wyjechał na gościnne występy do Mińska. Tam aktorów zastał wybuch wojny niemiecko-sowieckiej.

- Gdzie dosięgła śmierć Węgierkę, jaką gehennę przeszedł potem, nie dowiemy się już chyba nigdy. Teatr polski stracił w nim doskonałego aktora, niezwykle sumiennego i ciągle rozwijającego się reżysera i wspaniałego pedagoga - kończy JB.

Aleksander Węgierko niewątpliwie był wybitnym aktorem, jednym z najzdolniejszych reżyserów, człowiekiem, skromnym i rozkochanym w teatrze romantycznym. W czasach niebywale trudnych ratował, jak potrafił polskie słowo i kulturę.

Wspomnienia o Węgierce pochodzą z książki "Cały świat gra komedię" Elżbiety Świątkowskiej-Kozłowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji