Artykuły

Dickens po polsku

"Ich czworo" Gabrieli Zapolskiej w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Pisze Katarzyna Smyczek w Teatraliach.

Klasyka się nie starzeje. Klasyka nie obrasta kurzem gdzieś w trudno dostępnym kącie lamusa. "Ich czworo. Tragedia ludzi głupich w 3 aktach" to jeden z najlepszych dramatów Gabrieli Zapolskiej. Napisany 107 lat temu, w ogóle nie traci na aktualności. My, ludzie z początku XXI wieku, przeglądamy się jak w lustrze w historii ludzi żyjących w początkach XX wieku. Wszak głupota jest uniwersalna i ponadczasowa.

Tragedia ludzi głupich ma w sobie duży potencjał komiczny - komedia to paradoksalnie tragedia, która wzbudza radość. Nie współczujemy głupcom tego, że muszą płacić za swoją głupotę. Jednakże sprawa ma się inaczej, kiedy za błędy rodziców płacą dzieci.

Wpadamy wówczas w sam środek rodzinnego piekiełka, gdzie nie ma ukrytych pretensji. Wszystko mówi się prosto w oczy, by tym mocniej nawzajem się ranić, a bierna agresja rychło przechodzi w czyny. Bohaterowie wplątani są w czworokąt miłosny (choć, prawdę mówiąc, liczba kątów jest chwilami zmienna). Pośrodku tego wszystkiego jest dziecko - bezbronne, pozbawione troski i miłości. Uwagę rodziców zyskuje wtedy, kiedy staje się przedmiotem kłótni o to, u której babci powinno spędzić więcej czasu w wigilijny wieczór.

Jaraczowska inscenizacja to ukłon w stronę tradycji dramatu naturalistycznego. Widać to już na poziomie scenografii (na stole znajdują się prawdziwe potrawy wigilijne, wedle moich szacunków jest ich około dwunastu).

Współczesna psychologia podkreśla, jak ważny dla dziecka jest fizyczny kontakt z rodzicem w pierwszych latach życia. Matka często odtrąca dziecko, nieporadny ojciec, zdawałoby się, w ogóle nie wie, jak ma córkę przytulić. Dziewczynka więc, stojąc przed choinką, sama się obejmuje i głaszcze po głowie. Dziecko obserwuje matkę i jej kochanka. Widzi między nimi jakiś rodzaj bliskości (możemy się domyślać, że nie jest to najlepszy wzorzec) i samo go poszukuje.

Reżyserka, Małgorzata Bogajewska, nie zdecydowała się na "uwspółcześnienie" dramatu (co częstokroć polega jedynie na tym, że bohaterowie zakładają trampki do kontusza). Aktorzy noszą stroje z epoki. Na scenie znajdują się meble podobne do tych, jakich używano na początku poprzedniego stulecia. Jedynie czerwony neon z napisem "Merry Christmas" przywodzi na myśl współczesne centra handlowe. Akcja, będąc jednocześnie osadzona w konkretnych realiach, jest jakby zawieszona w bezczasie. Bogajewska puszcza oko do widza: niczym w Dickensowkiej "Opowieści wigilijnej" widzimy Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia i Ducha Obecnych Świąt. Pytanie o to, jak będą wyglądać Święta w przyszłości pozostaje w jaraczowskim spektaklu bez odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji