Artykuły

Kowboje z Wałbrzycha nie biorą jeńców

"Good Night Cowboy" Julii Holewińskiej i Kuby Kowalskiego w reż. Kuby Kowalskiego, koprodukcja Teatru WARSawy i Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Wałbrzych przy Rynku Nowego Miasta. Głośny - zwłaszcza parę sezonów temu - dolnośląski teatr wszedł w koprodukcję z Teatrem WARSawy.

W dawnym kinie Wars Kuba Kowalski i Julia Holewińska pokazali teatralny remiks filmu sprzed 45 lat - "Good Night Cowboy" Johna Schlesingera.

Główny bohater jest męską prostytutką - w adaptacji Holewińskiej obsługującą mężczyzn. Lubi też oglądać westerny. Czego w nich szuka? Przerysowanych maczystowskich wzorców? Snu o lepszym świecie? Tego, i nie tylko tego, do końca nie wiemy. Atletyczny młodzieniec (wyłoniony w castingu Julian Świeżewski) pozostaje tajemniczy. Do czasu, niestety. Ale o tym za chwilę.

Nocny kowboj znad Wisły ma współlokatorkę, z którą dzieli filmową pasję. Transseksualistkę z call center marzącą o spokojnym życiu. To wybitna rola Rafała Kosowskiego. Wałbrzyski aktor gra osobę transpłciową bez przegięcia, w które często w takich wypadkach osuwa się teatr. Zwłaszcza warszawski. Postać Kosowskiego mocno kontrastuje z groteskowym otoczeniem. Pracujący w Wałbrzychu reżyserzy przyzwyczaili się obsadzać Kosowskiego, jednego z ciekawszych aktorów, w rolach księży, ministrów i dyrektorów. Całe szczęście, że udało mu się wyrwać z emploi powiatowego ważniaka. W scenach z Kosowskim "Good Night Cowboy" przypomina starego dobrego Almodóvara.

Sam nocny kowboj mógłby być z kolei postacią z Pasoliniego. Przemierza mieszkania i motele, czasem z sadystyczną radością obnażając zahamowania i hipokryzję klientów. A są oni różni - Holewińska z Kowalskim rysuje "atlas ciot polskich" trochę jak z "Lubiewa" Witkowskiego. "Ciot" - bo większość to panowie zdecydowanie przedemancypacyjni. Dariusz Skowroński brawurowo gra dystyngowanego melomana, który z młodym człowiekiem chce słuchać wiedeńskiego walca. Ryszard Węgrzyn - celebrytę, któremu zależy na dyskrecji i jednoczesnym epatowaniu pozycją. Filip Perkowski - brzuchatego gościa z klasy średniej, który seksem i marihuaną odpręża się po lekarskiej praktyce. "Good Night Cowboy" to koncert męskich ról opartych na humorze i dystansie do własnego wizerunku, tuszy, wieku. Wałbrzyscy aktorzy nie tylko sami świetnie się nimi bawią, ale potrafią też sprawić, by udzielało się to publiczności.

Tak, ten spektakl ma momenty. Problem w tym, że tekst Holewińskiej się nie klei, a spektakl rozpada na kawałki. Niektóre niezłe. Jak fragmenty społecznego małego realizmu, rzadkie w polskim teatrze, czy brawurowe sceny komiczne. Ujdą też surrealistyczne fantasmagorie z drugiej połowy spektaklu.

Problem w tym, że ktoś tu bardzo chciał opowiedzieć historię z początkiem, środkiem i końcem. I bardzo sobie z tym nie poradził.

Zwłaszcza końcówka przedstawienia zdecydowanie domaga się amputacji. Wyjaśnić każdy wątek za wszelką cenę - nawet jeśli wyjaśnienie obraża inteligencję widza. Tak spiętrzone rozpoznanie w finale jest po prostu kuriozalne - więcej nie zdradzę. Motywacje bohatera okazują się parodią psychoanalizy - nie tylko nieświadomą, ale i grubymi nićmi szytą. Szkoda, bo Holewińska z Kowalskim byli blisko zrobienia swojego najlepszego przedstawienia. I spektakularnie zawalili sprawę. Na "Good Night Cowboy" idźcie na aktorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji