Artykuły

Jedenaste: Nie bój się!

- Europa jest dzisiaj cała zbudowana ze strachu, który napędza konflikty i blokuje dialog. Przy okazji "Męczenników" chcemy rozmawiać o tych lękach nie po to, by je wzmagać, ale by je rozbroić - mówi Roman Pawłowski, dramaturg nowego spektaklu Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa.

Jak rodzi się religijna pasja i jak reaguje na nią otoczenie. W TR Warszawa ostatnie próby przed premierą "Męczenników" w reżyserii Grzegorza Jarzyny.

Dramaturgiem przedstawienia jest Roman Pawłowski, przez wiele lat krytyk teatralny "Wyborczej", ostatnio publicysta, od kilku miesięcy zastępca dyrektora artystycznego w TR Warszawa. Premiera "Męczenników" Mariusa von Mayenburga w najbliższą sobotę.

***

Rozmowa z Romanem Pawłowskim

Dorota Wyżyńska: "Jedenaste: Nie bój się!" to hasło, które towarzyszy premierze "Męczenników". Czego nie można się bać?

Roman Pawłowski: Innych. To hasło odnosi się do podstawowej emocji, jaka napędza dziś świat, czyli lęku. Boimy się przyszłości, bo jest niepewna, boimy się innych, bo zagrażają naszemu bezpieczeństwu, boimy się wojny, islamu, terrorystów, nacjonalistów, liberałów, wolnego rynku, korporacji, wszystkiego. Europa jest dzisiaj cała zbudowana ze strachu, który napędza konflikty i blokuje dialog. Przy okazji "Męczenników" chcemy rozmawiać o tych lękach nie po to, by je wzmagać, ale by je rozbroić.

Lidka, bohaterka spektaklu, nie boi się?

- To z pewnością osoba bardzo odważna, bo przeciwstawia się obowiązującym w jej świecie normom i narzuca własne. Nie znajduje dla siebie miejsca ani w liberalnej szkole, ani w instytucjonalnym Kościele. Zaczyna studiować Biblię i wciela w życie zaczerpnięte z niej zasady. Sztuka Mariusa von Mayenburga opowiada o tym, jak rodzi się religijna pasja i jak reaguje na nią otoczenie. Bo Lidka testuje nauczycieli, rówieśników, ojca. Jedni idą za nią z przekonania, inni godzą się na to, co proponuje, ze zwykłego konformizmu. Prawie nikt się jej nie przeciwstawia. To sztuka o wielkiej odwadze i wielkim strachu przed własnymi poglądami.

W sztuce Mariusa von Mayenburga bohaterem jest chłopak, w waszej adaptacji zobaczymy dziewczynę. Akcję umieściliście w warszawskim gimnazjum.

- Przenieśliśmy akcję w polskie realia, bo najlepiej je znamy. Niemiecka sztuka opowiadała o ewangelikach, dla nas kontekstem jest oczywiście katolicyzm. A dlaczego dziewczyna, a nie chłopak? Zmiana płci pozwoli pokazać kwestię buntu z innej strony. Bunt chłopaka jest wyrazem naturalnej męskiej rywalizacji. Nasza bohaterka nie walczy o siebie, ale o sprawę. Poza tym to kobiety są dziś motorem zmian w Polsce, to one mają powód, aby się buntować. Chłopak za samą płeć dostaje od życia dodatkowe punkty, dziewczyna od początku musi walczyć.

Przed premierą zorganizowaliście czytanie sztuki norweskiej dramatopisarki Cecilie Loveid "Córy Renu" o średniowiecznej mistyczce, filozofce Hildegardzie von Bingen. Nieprzypadkowo?

- W jakimś sensie Lidka jest współczesną heretycką Hildegardą. Hildegarda von Bingen mogłaby stać się patronką naszej bohaterki. Była jedną z nielicznych kobiet w Kościele, których głos był słuchany, papież pozwolił jej pisać prace teologiczne. Kobiety zostały na bardzo wczesnym etapie rozwoju chrześcijaństwa odsunięte od pełnienia ważnych funkcji w Kościele, wyznaczono im rolę służebną. Być może miało to uzasadnienie w pierwszych wiekach po Chrystusie, ale dzisiaj jest anachroniczne. To jeszcze jeden powód, aby opowiadać w "Męczennikach" o kobiecie.

Rozmawialiśmy o Lidce, ale chciałabym też wspomnieć o drugiej ważnej bohaterce sztuki - nauczycielce biologii. Jaka jest jej rola w dramacie?

- Nauczycielka biologii broni oświeceniowej racji rozumu przed religijnym fanatyzmem uczennicy. Ale w pewnym momencie sama staje się fanatyczką. Nie rozsądzamy, która z nich ma rację, pokazujemy konflikt radykalnych idei, które doprowadzone do ekstremum zmieniają się w swoje zaprzeczenie. "Męczennicy" znakomicie pokazują ten mechanizm.

Sztuka Mayenburga stawia pytanie o instytucje odpowiedzialne za edukację i wychowanie. Na ile uczą wolności, a na ile konformizmu? Jakie wzory propagują? Jakich wartości pilnują? Jaki wpływ mają lekcje religii w szkołach na światopogląd młodych? Jak katecheza przekłada się na ich życiowe wybory? Bardzo jestem ciekaw, jak "Męczenników" odbiorą młodzi, na ile odnajdą się w postaciach swoich rówieśników. Ten spektakl robimy także z myślą o nich.

Opowiadamy o polskiej nastolatce, ale to nie znaczy, że ograniczamy się do polskiego kontekstu. Sztuka Mayenburga stawia pytanie o źródła fundamentalizmu chrześcijańskiego tak samo jak islamskiego. Jeszcze niedawno wydawało się nam, że to sprawy szalenie od nas odległe, ale to nieprawda. Mam na myśli nie tylko sprawę więzień CIA w Polsce, ale też opisywane choćby niedawno przez "Wyborczą" losy młodych Polek i Polaków, którzy przechodzą na salafizm, radykalną odmianę islamu, i jadą do Syrii i Iraku walczyć w "świętej wojnie" z niewiernymi. To nie są żadni obcy, to ludzie tacy jak my.

Czy na decyzję o wystawieniu "Męczenników" miały wpływ wydarzenia wokół "Golgoty Picnic"? Byłeś jednym z tych, którzy współorganizowali akcję przeciwko cenzurze.

- Akcja wokół "Golgoty Picnic" niczego nie rozwiązała, zamiast dialogu był z obu stron krzyk. Nie było warunków, aby zrozumieć innych, zarówno tych, którzy bronili spektaklu i prawa do wolności wypowiedzi, jak i tych, którzy go atakowali w imię obrony swoich religijnych uczuć. Choć nasz spektakl nie jest bezpośrednią odpowiedzią na tamte wydarzenia, w jakiś sposób kontynuuje ten spór na planie artystycznym i czysto ludzkim. Pozwala przyjrzeć się motywacjom, jakie kierują obiema postawami, religijną i liberalną.

W 1997 roku, po warszawskim debiucie Grzegorza Jarzyny, byłeś pierwszym recenzentem, który zachwycił się "Bzikiem tropikalnym". Dziś masz możliwość współtworzyć ten teatr.

- Wygląda to na powrót do przeszłości, ale tak do końca nie jest. To jest inny teatr niż 18 lat temu. Ja też jestem kimś innym: wtedy byłem wojującym recenzentem, dzisiaj nie piszę już recenzji, zajmuję się programowaniem festiwali i dramaturgią. Myślę, że to naturalna droga od pisania i towarzyszenia teatrowi do robienia teatru, którą poszło wielu moich wybitnych koleżanek i kolegów. A w TR czuję się na swoim miejscu. Lepiej nie mógłbym trafić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji