Artykuły

"Grupa Laokoona"

LEKTURA nowej sztuki Ta­deusza Różewicza "Grupa Laokoona", drukowanej w ub.roku w "Dialogu", dostarczyła wiele przedniej zabawy i intelek­tualnej satysfakcji. Ale już sama lektura pozostawiała jakiś niedo­syt, napięcie intelektualne słabło, sygnalizując znużenie czy znie­cierpliwienie. Działo się to wtedy, gdy autor wracał do pewnych po­mysłów, które go zafrapowały, wy­grywał je w różnych wariantach, osłabiając ich świeżość i sprowa­dzając do schematów.

W teatrze założenia konstrukcyjne sztuki okazały się jeszcze mniej wy­trzymałe, jej anegdotyczna skeczowosć, rozciągnięta na przeszło dwugo­dzinny spektakl, straciła wiele z uro­ków i smaków lektury. Próba uteatralnienia "Grupy Laokoona", nadania jej kształtu "normalnego" spektaklu przez rozbicie konstrukcji skeczowej jeszcze bardziej uwidoczniła konstrukcyjną miałkość utworu i jego "antyteatralność". Chyba lepiej było pozostać już przy trzech różnych skeczach, złączo­nych luźno centralną postacią sztuki - postacią Ojca.

Tyle o scenicznej stronie. A za­wartość treściowa? Wysokiej klasy satyra, wsparta o cienką aluzyjność, intelektualną igraszkę, dow­cipne skojarzenia i spięcia. Satyra na środowisko plastyków, na nowy gatunek intelektualnej dulszczyzny. intelektualnego kabotyństwa i in­telektualnej miałkości. Wykpiwa autor wszystko i wszystkich, igłą szyderstwa nakłuwa rozdęte przez niego balony i baloniki snobizmu, kabotyństwa, próżności, oportu­nizmu, żongluje zręcznie pojęciami i wartościami, nicuje je przekornie. Oszczędza tylko przedstawiciela młodzieży - Syna, ma dla niego wyrozumiały uśmiech.

Rozgrywają się te igraszki w zabaw­nej, uzupełniającej tekst scenografii ANDRZEJA SADOWSKIEGO, który chyba z pożytkiem dla przedstawienia zignorował autorskie didascalia, dając własne rozwiązania trafne i funkcjo­nalne (czego nie ułatwiło wcale podzie­lenie sztuki na dwie części - przy trzech różnych miejscach akcji).

Autorzy nie zaprzepaścili żadnego dowcipu, żadnej sytuacji, wydobyli inteligentnie wszystkie cienkości tekstu, wszystkie pointy, w czym i niewątpliwa zasługa czujnej i inte­ligentnej reżyserii Wandy Laskow­skiej. Najwięcej satysfakcji dają widzowi Aleksander Dzwonkowski ("atomowy" Dziadek), Janusz Pa­luszkiewicz (Ordynator), Helena Bystrzanowska (Matka) i Bolesław Płotnicki (Ojciec). Z sympatią przyjmuje się Syna Jerzego Karaszkiewicza, w tonację spektaklu utrafiła też Elżbieta Osterwianka (Przyjaciółka).

Od Różewicza - po debiutanc­kiej "Kartotece" - oczekuje się jednak sztuk bardziej ambitnych, może mieć do powiedzenia znacz­nie więcej w teatrze ("Grupa Lao­koona" jest chyba jakimś margi­nesem jego twórczości) - tyle ile ma do powiedzenia w poezji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji