Artykuły

Koszmarnie dobry spektakl

"Rodzina Addamsów" Andrew Lippa w reż. Jacka Mikołajczyka w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Pisze Łukasz Karkoszka w Portalu Katowickim.

Przygotowany z wielkim rozmachem musical "Rodzina Addamsów" w Gliwickim Teatrze Muzycznym to rozrywka najwyższych lotów. Porywająca i przebojowa muzyka, szarżujący wokalnymi umiejętnościami aktorzy, zapierająca dech w piersiach scenografia, ruch sceniczny opracowany z matematyczną precyzją i świetnie przetłumaczone teksty autorstwa Jacka Mikołajczyka, jednocześnie reżysera spektaklu, stanowią o sile gliwickiej produkcji. Od lat na Śląsku nie było tak sprawnie zrealizowanego musicalu.

"Rodzina Addamsów" swoją triumfalną wędrówkę po światowych scenach, rozpoczęła w 2010 roku, kiedy to po raz pierwszy wystawiona została na Broadwayu - mateczniku światowego musicalu. Publiczność, zwabiona nie tylko nimbem popularności filmowej wersji Addamsów, ale również gwiazdorską obsadą (w rolę Mortici wcielała się Bebe Neuwirth, a w roli Gomeza wystąpił Nathan Lane) szybko pokochała upiorną rodzinę w rozśpiewanej i roztańczonej wariacji. Spektaklem zachwycił się również Jacek Mikołajczyk - jeden z najlepszych speców od musicalu w Polsce (autor m.in. książki "Musical nad Wisłą"). Pod jego okiem powstawała polska wersja, która od samego początku wzbudzała ogromne zainteresowanie nie tylko widzów, ale i aktorskiej braci (na casting zgłosiło się ponad 450 osób z całego kraju).

Efekt kilkumiesięcznych prac nad produkcją jest naprawdę imponujący. Już pierwsza cmentarna scena, w której poznajemy cały klan Addamsów, zachwyca. Przed nami otwierają się drzwi do upiornego świata, w którym żyjący (SIC!) członkowie najmroczniejszego z mrocznych rodów spotykają się z duchami swoich praprzodków wyłaniających się z ciemności cmentarnej krypty, ukrytej sześć stóp pod ziemią. Chwilowy koszmar szybko jednak ustępuje radosnemu "dance macabre", któremu z wdziękiem oddają się przywołani umarli. To dla nas swoisty sygnał, że po przekroczeniu progu upiornego domu Addamsów (monumentalna i zachwycająca scenografia Grzegorza Policińskiego) nie będziemy świadkami makabrycznych rzezi, lecz staniemy się obserwatorami rozkwitającej... miłości Wednesday Addams (Sylwia Banasik) do najzwyklejszego śmiertelnika - dobrotliwego Lucasa. Chcąc przypieczętować rodzący się związek, młodzi kochankowie postanawiają zbliżyć swoje rodziny. Spotkanie klanu lubującego się w makabrycznych opowieściach z krypty rodem z przedstawicielami typowych Amerykanów z Ohio stanie się zarzewiem przerażająco zabawnych konfliktów okraszonych absurdalnie czarnym humorem. W przekładzie sztuki Jackowi Mikołajczykowi udało się zawrzeć gros odniesień nie tylko do współczesnego świata popkultury, ale również naszej, swojskiej rzeczywistości. Dzięki temu spektakl jest świetnie odbierany zarówno przez dziecięcą publiczność, jak i dorosłych widzów.

Mocną stroną przedstawienia są także aktorzy, którzy tworzą pełno- (lub może lepiej w tym przypadku powiedzieć zimno-) krwiste postaci. W wersji, którą miałem okazję oglądać, prym wiedzie Marta Wiejak fenomenalnie wcielająca się w rolę Mortici: kipiąca seksem, przyobleczona w czerń, zdystansowana i chłodna, a przy tym pełna gracji sprawia, że trudno od niej oderwać wzrok. Przy niej Gomez (świetny wokalnie Tomasz Steciuk) nie wzbudza lęku, wręcz przeciwnie - staje się dla nas uosobieniem wszelkiej dobroci. Razem tworzą jednak doskonałą parę z piekła rodem, o czym najpełniej przekonuje scena, w której brawurowo tańczą ogniste tango. Rolę zapadającą w pamięć stworzył też Krystian Krewniak, wcielający się w rolę safandułowatego wujka Festera. Nie sposób pominąć również Katarzyny Wysłucha jako energicznej i rubasznej babci czy Kamila Zięby kreującego rolę potężnego sługi Lurcha. Smaczku całości dodaje wspomniany już korowód umarłych przodków (od jaskiniowca poprzez Kleopatrę, królową angielską, kurtyzanę aż po Napoleona) pojawiający się w bajecznych kostiumach Ilony Binarsch i zawsze skutecznie ożywiający momentami lekko opadającą narrację.

Gliwicka wersja "Rodziny Addamsów" to nowocześnie zrealizowany spektakl, którego nie powstydziłaby się niejedna broadwayowska scena. Jacek Mikołajczyk, choć dopiero debiutował jako reżyser, to wysoko postawił poprzeczkę, jeśli chodzi o jakość musicalowej produkcji. Stworzył teatralny przebój, który koniecznie trzeba zobaczyć. Kto żyw, niech kupuje bilet. Warto!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji