Artykuły

Zazdrość w roli głównej

"Otello" Williama Szekspira w reż. Waldemara Raźniaka w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W szekspirowskim "Otellu", najnowszym spektaklu Teatru Miejskiego w Gdyni, znajdziemy sceny poruszające i ciekawie zaplanowane, ale nie brakuje też potknięć. Widzów wita nietypowa jak na warunki Teatru Miejskiego aranżacja przestrzeni - kosztem ponad 20 foteli została powiększona scena, zajmując prawą część widowni. Na niej w charakterze rekwizytów znalazły się... zdemontowane fotele. Pozostała część scenografii autorstwa Jana Polivki jest równie minimalistyczna: poza tłem, które przypomina burtę statku w budowie, uwagę zwraca natrysk, który w stosownym momencie odegra istotną rolę. Podobnie jak wielki foliowy worek wypełniony kostkami lodu - katalizator ataku wściekłości Otella, w którym rodzi się podejrzenie wobec jego żony Desdemony. Zmiany miejsca akcji nie pociągają za sobą zmiany dekoracji. Zamiast tego mamy prosty współczesny komunikat - o tym, gdzie przenosi się akcja dramatu, widz dowiaduje się z wyświetlanych na ścianie hashtagów.

Otello jak marionetka

W tytułowej roli debiutuje w Gdyni Mateusz Nędza - zeszłoroczny absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej (Maciej Wizner, aktor Miejskiego wyznaczony do roli Otella, doznał kontuzji nogi), który zaprezentował się jako aktor dobrze się zapowiadający, choć jeszcze nie dość oswojony ze sceną. Skupiony na roli, dobrze podający kwestie, ale nie potrafiący jeszcze nadać tytułowej postaci indywidualnego rysu, własnego charakteru.

W jego interpretacji Maur Otello jest jak bezwolna marionetka, którą steruje Jago (udana rola Rafała Kowala, który swojej postaci dał nie tylko cechy intryganta, ale demiurga panującego nad światem przedstawionym i jest głównym motorem zdarzeń). Jago, w poczuciu niedocenienia i kierując się pragnieniem zemsty, jak lalką bawi się i Otellem, i jego świeżo poślubioną żoną Desdemoną, córką weneckiego senatora.

Przełamanie konwencji

Reżyser Waldemar Raźniak (który przed blisko dwoma laty na tej samej scenie wyreżyserował świetną "Joannę Szaloną; Królową" według tekstu Jolanty Janiczak - tego tytułu niestety nie ma już w repertuarze Miejskiego) rolę Desdemony powierzył Dorocie Lulce - aktorce znakomitej, ale sporo starszej od Mateusza Nędzy. Jednak nie w różnicy wieku tkwi problem ani w tradycji, która każe obsadzać rolę niewinnej Desdemony aktorkami młodego pokolenia (za czasów Szekspira Desdemonę grali przecież mężczyźni). Rzecz w tym, że z reżyserskiego zamysłu zróżnicowania wieku niewiele dla spektaklu wynika. To przełamanie konwencji nie skutkuje niczym ważnym. W przedstawieniu Raźniaka Desdemona nie ma siły sprawczej, ona tylko biernie przyjmuje, co niesie jej los.

Chybionym wydaje się nic niewnoszący do spektaklu pomysł, by zaprezentować na scenie mieszkańców Cypru, dokąd z Wenecji przenosi się akcja dramatu. Podrygujące rytmicznie postaci ubrane w stroje stylizowane na etniczne są tu zbędne, pełnią wyłącznie funkcję ozdobną.

Chory z zazdrości

Główną bohaterką gdyńskiego spektaklu jest destrukcyjna siła zazdrości. To z jednej strony - zazdrość Jago o awans Cassio (tę pełną dramatyzmu rolę ciekawie poprowadził Grzegorz Wolf), która powoduje lawinę tragicznych wydarzeń. Z drugiej zaś - podsycana przez tegoż Jago zazdrość Otella w kwestii urojonych zdrad Desdemony. W tym względzie Raźniak idzie za Szekspirem, czyniąc z gdyńskiego przedstawienia wnikliwe studium sączenia zła, przenikania toksycznych emocji, eskalowania niepokoju i podsycania zazdrości, co w finale eksploduje tragedią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji