Artykuły

Leonard Pietraszak: Nie wiem, czy drugi raz na taką spowiedź dałbym się namówić

Nad Brdę na wagary, zamiast do szkoły na lekcje, zdarzało się skręcać nastoletniemu Lolkowi Pietraszakowi. Nad stary kanał Bydgoski - na winko z kolegami. Znany aktor urodził się w Bydgoszczy. Być może to Hieronimowi Konieczce, aktorowi bydgoskiego Teatru Polskiego zawdzięczamy, że Pietraszak ostatecznie wybrał aktorstwo.

Znany aktor Leonard Pietraszak dzieciństwo w Bydgoszczy wspomina z sentymentem. Tu się urodził, co nieustannie podkreśla i do rodzinnego miasta chętnie wraca. Ma tu swoje miejsca magiczne.

Na skrzypcach z górki na pazurki

Dzieciństwo - przypadające na czas wojny - łatwe i beztroskie nie było. Do tego rozłąka z ojcem, później niełatwe z nim relacje.

Jak wyglądał zwykły dzień małego Lolka? Rano szkoła, potem szmacianka, palant i siedzenie na murku z kolegami. Książka była rzadkością - nie ukrywa.

Odsłania nam się aktor i jego życie, o jakim nie mieliśmy pojęcia. Bo, na przykład, do czego służą skrzypce? Do tego, by na futerale zjechać na nich z górki niczym na sankach, wprost do Brdy. - Czy jechało mi się fajnie, nie pamiętam już za dobrze, ale znakomicie pamiętam za to lanie, jakie sprawił mi ojciec - opowiada Katarzynie Madey. - Same skrzypce zaś utonęły pod lodem.

Hieronim Konieczka miał oko

Odsłania się Leonard Pietraszak w książce "Ucho od śledzia". To wywiad-rzeka Katarzyny Madey z znakomitym aktorem. Jak to się stało, że dał się namówić na taką rozmowę? - Zrobiłem to, żeby powspominać miejsca i ludzi, których spotkałem w życiu - odpowiada Leonard Pietraszak. - Jestem im zobowiązany. Wielu z nich już nie ma, a zawsze byli mi życzliwi.

"Ucho od śledzia" to "spowiedź" głównie zawodowego życia aktora, ale od trudnych osobistych wątków nie ucieka.

O przygodzie z boksem - słyszeliśmy, o tym, że próbował swoich sił w dziennikarstwie - już niekoniecznie.

Być może to Hieronimowi Konieczce, aktorowi bydgoskiego Teatru Polskiego zawdzięczamy, że Pietraszak ostatecznie wybrał aktorstwo. Gdy rzucił pierwsze studia, popołudniami chodził na zajęcia do Studium Dramatycznego przy Ognisku Społecznym. Zajęcia trwały krótko, ale zanim się skończyły, Konieczka i reżyserka Irma Czaykowska poradziły chłopakowi, by spróbował zdawać do szkoły aktorskiej w Łodzi.

Wcześniej jednak była matura w obecnym III Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy, nota bene - zdawana z przygodami.

Mundur mu pasował

Szerokiej publiczności Leonard Pietraszak zapisał się w pamięci jako pułkownik Dowgird ("Czarne chmury"), Karol Stelmach (lekarz w "Czterdziestolatku"), pułkownik Wareda w "Karierze Nikodema Dyzmy" czy rotmistrz Leliwa w "Złocie dezerterów", niezapomniany Gustaw Kramer - bankier z "Vabanku" by wymienić kilka zaledwie z kilkudziesięciu zagranych ról filmowych.

A przecież to właśnie Pietraszak jako Hubert Ormel w "Stawce większej niż życie" przy stoliku w knajpie wypowiada kwestię o najlepszych kasztanach na placu Pigalle... (XI odcinek "Hasło").

To film przyniósł mu sławę, choć kochał teatr i to był główny jego żywioł. Tuż po studiach zaczynał młody aktor w poznańskim Teatrze Polskim, ale marzył o Warszawie, o Ateneum.

Na angaż w tym ostatnim czekał lata. I grał tam lat ponad 30, a rozstał się z ukochaną sceną z hukiem i trzaskiem. Po wywiadzie nowej dyrektor Sławomiry Łozińskiej (w teatrze są starsi emerytowani aktorzy, którzy właściwie powinni już odejść, a repertuar to komedyjki dla mało wymagających widzów) Pietraszak zadzwonił do sekretariatu i powiedział, że jego noga już w Ateneum nie postanie.

Nikt się chyba tego nie spodziewał po eleganckim, taktownym i kulturalnym panu. Ale podobno są sytuacje, kiedy oko robi mu się biało-błękitne i wtedy lepiej schodzić mu z drogi, zdradza Ewa Wiśniewska.

W książce anegdot z planu filmowego i aktorskiego życia jest mnóstwo. Dane mu było grać z najlepszymi, mistrzami tego zawodu. Już samo obserwowanie, jak oni grają, było cennym doświadczeniem.

Znawca malarstwa

Ale też wiele można się dowiedzieć o pasji, jaka dla aktora jest malarstwo. Zaczęło się od podziwu dla obrazów Leona Wyczółkowskiego, oglądanych w dzieciństwie w bydgoskim muzeum. Później stał się znawcą obrazów Tadeusza Kulisiewicza, Jana Szancenbacha, Jana Stanisławskiego i jego uczniów, które zresztą kolekcjonuje. Do tego stopnia się na nich zna, że zdarza mu się rozpoznawać wystawione na aukcję falsyfikaty.

- Ostro pan później cenzurował tę rozmowę? - pytam półżartem. - Nie, bo nie mówię o nikim źle. Ale nie wiem, czy drugi raz na taką spowiedź zawodowego życia dałbym się namówić.

"Ucho od śledzia" (Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA) ukaże się już za kilka dni, 8 kwietnia. A w następny weekend znakomity aktor gościć będzie w Bydgoszczy. W sobotę spotka się z uczniami III LO. Następnego dnia w Miejskim Centrum Kultury (ul. Marcinkowskiego 12-14) Niedziela z Leonardem Pietraszakiem. O godz. 15 "Vabank", a później spotkanie z aktorem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji