Artykuły

Lupa wyciął konkurencję

XXXV Warszawskie Spotkania Teatralne. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Pojedynek na "Dziady", "Wycinka" Lupy, która niemal "wycięła" artystyczną konkurencję oraz duet Strzępka-Demirski w świetnej formie. To najważniejsze elementy zakończonych właśnie Warszawskich Spotkań Teatralnych.

"Wycinka" była z pewnością najbardziej wyczekiwanym spektaklem tegorocznych spotkań. Kolejna gorzka, przejmująca i wciągająca opowieść o kondycji artysty wywiedziona przez Krystiana Lupę z utworu Bernharda i niezwykła dyscyplina aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu na długo pozostaną w pamięci. Spektakl genialny z fantastyczną scenografią i porywającą muzyka.

Jak za dawnych, dobrych czasów WST otwierał Stary Teatr z Krakowa. Artystyczny dialog Pawła Demirskiego z "Nie-Boską Komedią" Krasińskiego czyli utwór "Nie- Boska Komedia. Wszystko powiem Bogu" [na zdjęciu] to gorzka diagnoza naszych czasów, i coraz mocniej dające o sobie znać przeczucie zagrożenia, wojny, końca epoki.

Te spotkania to także pojedynek na "Dziady". Czyli dwie różne wizje utworu Mickiewicza zaprezentowane przez Michała Zadarę i Radosława Rychcika. Łączy je jedno. Obie zachęcają do sięgnięcia po oryginał. Wersję Zadary, który nie chciał uronić ani jednego słowa z I, II i IV części obejrzałem z zainteresowaniem, nawet szacunkiem, ale śmieszyła mnie jej dosłowność. Po słowach "żadnej lampy, żadnej świcy" scena tonęła w ciemnościach i akcja filmowana była za pomocą noktowizjera. Patrząc na gestykulację aktorów miałem wrażenie, że niektórzy używają dodatkowo języka migowego. Ponieważ pojawiło się w tej inscenizacji tyle współczesnych gadżetów bałem się, że w IV części odtrącony przez Marylę Gustaw wyciągnie z plecaka płytę Maryli Rodowicz, by ją połamać i zdeptać.

Radosław Rychcik natomiast postanowił wpisać "Dziady" w subkulturę amerykańską. Niektóre pomysły robiły wrażenie, niektóre drażniły przypadkowością, a nawet tanim efekciarstwem. Ta próba "uniwersalizacji" utworu wydaje mi się mało przekonująca. Mam poważne wątpliwości, czy sami Amerykanie zrozumieliby cokolwiek z tego przedstawienia, mimo, że na scenie spotkaliby i Marylin Monroe i Aunt Jemimę i Ku Klux Klan.

Teatr ważnych pytań

Jeżeli teatr powinien stawiać ważne pytania to takie z pewnością padły ze sceny podczas WST. Gorzkimi refleksjami na temat naszego modelu rodziny, naszej religijności podzielił się Tomasz Śpiewak w sztuce "Koń, kobieta, kanarek" wyreżyserowanej przez Remigiusza Brzyka w Teatrze Zagłebie w Sosnowcu. "Morfina" Szczepana Twardocha w inscenizacji Eweliny Marciniak to z kolei pytania o tożsamość Polaka, Niemca i Ślązaka wypowiadane przez człowieka wplątanego w wielką historię. Świat brutalny i pełen pozornych wartości, w którym nie ma mowy o majestacie władzy pokazała z całą bezwzględnością Agata Duda Gracz w gombrowiczowskiej "Iwonie, księżniczce Burgunda.

Aktorzy

WST to także oczywiście kreacje aktorskie. Tu akurat pewne zaskoczenie. Nie mam bowiem wątpliwości, że największe wrażenie w prezentowanych spektaklach robił udział Gustawa Holoubka i Jerzego Treli. Wielka Improwizacja nieżyjącego już Holoubka ze ścieżki dźwiękowej filmu "Lawa" puszczona przez głośniki podczas "Dziadów" Rychcika dosłownie wbijała w fotel. Podobnie było z archiwalnymi nagraniami Jerzego Treli z dramatów Wyspiańskiego włączonymi do spektaklu "Wędrowanie". Wobec tej klasy aktorstwa Krzysztof Kwiatkowski czyli sceniczny Poeta i Konrad był bezradny jak dziecko. Znacznie lepiej poradzili sobie w "Wędrowaniu" Krzysztof Pluskota i Beata Rybotycka. Na miano aktorskiego mistrzostwa w WST zasługuje gra Bartosza Porczyka jako Gustawa we wrocławskich "Dziadach". W ich IV części był praktycznie dwie godziny na scenie - porywający i niezwykle precyzyjny. Ukazując szaleństwo Gustawa - jak napisała jedna z recenzentek "śpiewał jak Sting, recytował jak Zapasiewicz", a do tego był scenicznym kameleonem niczym Al Pacino. Ale były też spektakle, o których można napisać "kreacja zbiorowa" jak ze Starym Teatrem z Krakowa w "Nie Boskiej Komedii. Wszystko powiem Bogu" oraz "Wycince" Lupy wrocławskiego Teatru Polskiego.

Nie spełniły moich oczekiwań dyskusje po spektaklach i spotkania z artystami. Nie wiem, dlaczego selekcjoner oddał ich prowadzenie w inne ręce. To niepotrzebnie zwiększyło wydatki WST o dodatkowe honoraria, a równocześnie wcale nie podniosło poziomu dyskusji. Większość spotkań (może poza tym prowadzonym przez Katarzynę Janowską z TVP Kultura po "Wycince" Lupy) przypominało atmosferę "u cioci na imieninach."

Kto będzie selekcjonerem następnych WST, na razie nie wiadomo. Skoro w tym i poprzednim roku - był nim krytyk filmowy, obstawiam, że za rok będzie to krytyk muzyczny, lub plastyczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji