Artykuły

AntyPszoniak, czyli belfer

WOJCIECH PSZONIAK przez sześć lat sam był belfrem, prowadził zajęcia w warszawskiej szkole teatralnej. Studentom powtarzał cierpliwie: "Sztuki aktorskiej nie można się nauczyć. Wcześniej trzeba dotknąć życia, poczuć się wolnym. Dopiero wtedy można próbować być aktorem".

Gdyby tytuł wszystkiego nie zdradzał, mógłbym zacząć od zagadki. Jak nazywa się pogodny facet w sile wieku, który grał w orkiestrze wojskowej, pracował w rzeźni, był laborantem, pomocnikiem zaopatrzeniowca, strzygł psy, wydał książkę kucharską, gra na skrzypcach, fagocie, saksofonie i jeszcze kilku instrumentach oraz pisze wiersze?

Zacznijmy od wiersza aktora, choć to dziwne w codziennej gazecie, ale ta dzisiejsza jest przecież wyjątkowa.

cisza wypełnia słowo aktora dotlenia cisza zapładnia mówić w ciszy o ciszy słowa zakochują się w ciszy

Jak teraz jeszcze zdradzę, że Wojciech Pszoniak mając 63 lata zadebiutował w teatrze, to nikt nie uwierzy. A to prawda. Zadebiutował w teatrze jednego aktora. To najtrudniejsza forma aktorskiej ekspresji. We Wrocławiu wiemy coś na ten temat. Od prawie czterdziestu lat odbywają się tu festiwale teatrów jednego aktora. Wymyślił je Wiesław Geras. W tym roku zaprosił pierwszy raz Wojciecha Pszoniaka z monodramem "Belfer!". Debiutant ściągnął nadkomplet widzów, którzy po spektaklu zgotowali skazanemu belfrowi owację na stojąco. To się nazywa udany debiut.

Oko w oko z widzem

- Zazwyczaj aktor sięga po monodram w chwili, gdy nie znajduje satysfakcji w teatrze - uważa Pszoniak. - Ja grałem tyle, że nawet nie miałem czasu pomyśleć o tym, że jest taka forma, która nazywa się teatrem jednego aktora. Nigdy nie czułem potrzeby sięgnięcia po monodram. Mam natomiast ciągle potrzebę kontaktu z publicznością i kiedy trafiłem na sztukę "Belfer!" Jeana-Pierre'a Dopagne'a, monodram wydał mi się dobrym sposobem na to, aby tę potrzebę zaspokoić - uśmiecha się tajemniczo.

Wchodzi na scenę w staromodnym gabardynowym płaszczu, pilśniowym kapeluszu, staje przed tablicą, chwilę wcześniej zapisał koślawo temat lekcji, której nam zaraz udzieli: "Uczniowie to zwierzęta". Właściwie to będą dwie lekcje. Bez przerwy- 90 minut.

- Proszę nie traktować tego w kategoriach samochwalstwa. Na mój spektakl przychodzi sporo młodych ludzi, z reguły sala jest wypełniona po brzegi. W tej sztuce nie ma efekciarstwa, staram się być nudny, jak zły belfer, co wywołuje śmiech, ale publiczność musi słuchać i to właśnie robi. Jestem w takich chwilach bardzo szczęśliwy.

Pszoniak wszedł w rolę belfra do końca. Publiczność traktuje sucho, z dystansem, jak uczniów. Czasem nas obraża albo rozśmiesza, bo on rozdaje karty przez te dwie lekcje. Robi to z precyzją robota. Takiego Pszoniaka nie znałem, ale wierzymy mu, że mógł pozabijać swoich uczniów. Może trochę kłamię, bo rola Robespierre'a w "Dantonie" miała oschłości, utajoną brutalność i wymyślone maski zamiast naturalnej mimiki. Siedząca obok mnie dama spytała po kwadransie: - Ty, czy Pszoniak stracił jajo? Brzmi to kolokwialnie, ale pamięta pana Wojciecha, jak wbiegał dziwnymi susami na scenę w "Biesach" z diabelskim uśmiechem albo jak pertraktował z Żydami jako Moric Welt w "Ziemi obiecanej". To był Pszoniak - nieodgadniony wulkan.

Wnikliwy krytyk - Elżbieta Wysińska - dostrzegła od razu, że "narzuca sobie rygory, odmieniające radykalnie jego sposób gry. Aktor tak nieprawdopodobnie ruchliwy, operujący tak wyrazistą mimiką, nieruchomieje, by przez nieruchomość ukazać całą skrywaną siłę".

Zawsze się z kobietami zgadzałem. Pszoniak, podobnie jak najwięksi magowie polskiej sceny, znajduje w sobie postać bohatera, którego ma grać. Nie zagra, dopóki nie znajdzie. Przez sześć lat sam był belfrem, prowadził zajęcia w warszawskiej szkole teatralnej. Studentom powtarzał cierpliwie: "Sztuki aktorskiej nie można się nauczyć. Wcześniej trzeba dotknąć życia, poczuć się wolnym. Dopiero wtedy można próbować być aktorem".

To bies prawdziwy

Na "Biesy" do krakowskiego Starego Teatru wyprawiłem się w roku 1971 autokarem Almaturu, turystycznej agendy Zrzeszenia Studentów Polskich. Kiedy wracaliśmy, cały autobus huczał o Wojciechu Pszoniaku i jego demonicznej roli Piotra Wierchowieńskiego. Publiczność hipnotyzował wzrokiem, na scenie jątrzył, intrygował, strzelał palcami i umykał starając się stawiać nogi w takim miejscu, którego się nikt nie spodziewa. Jak bies z zaświatów.

- W starciu z postacią Wierchowieńskiego pomogło mi wspomnienie - mówi aktor. - Jako młody chłopak miałem poważny konflikt z matką. Gdyby nie wszystkie nakazy, zakazy, gdyby nie wychowanie... czułem, że mógłbym ją zabić. To było straszne, gdy sobie uświadomiłem. Objawiło mi się prawdziwe zło. Przełożyłem tamto doświadczenie na Wierchowieńskiego. Wymyśliłem bieg, nerwowość, obgryzanie paznokci. Metafizyczne zło przełożyłem na ruch postaci. Wajda to zaakceptował.

Z Wojciechem Pszoniakiem łatwiej nawiązać porozumienie, gdy kogoś sztuka fascynuje w wymiarze uniwersalnym. Wtedy łatwo z ekspresji teatru przejść do zapachów zastawionego stołu.

Część kuchenna

W swojej książce "Pszoniak & Co. czyli Towarzystwo Dobrego Stołu" twierdzi, że najprzyjemniejszym i najważniejszym miejscem w domu jest kuchnia. Gotuje od lat i to gotuje po swojemu. Twierdzi, że niektóre autorskie potrawy najpierw mu się, po prostu, przyśniły.

- Mam swoje dania popisowe, które robiłem wiele razy, ale lubię eksperymentować i ryzykować. Moja przyjaciółka mieszkająca w Paryżu, Dzidka Herman, zaprosiła mnie na przyjęcie, ale pod warunkiem, że zrobię jakieś polskie dania. Postawiłem na golonkę w piwie z kiszoną kapustą duszoną z boczkiem, kaszą gryczaną, ziemniakami z wody i puree z zielonego groszku. W kamienicy, w której mieszkali Hermanowie, na dole była elegancka restauracja, "Bourgogne", ponieważ byli zaprzyjaźnieni z szefem kuchni, zdradzili mu, że będzie u nich gotował... Robespierre. Był to kulminacyjny moment zainteresowania filmem "Danton", w którym grałem owego wodza rewolucji. Zaprosili szefa na degustację.

Gdy monsieur Julien zobaczył moją golonkę, zdębiał, ale potem twarz mu się rozjaśniła i poprosił o dokładkę podkreślając, że nigdy nie jadł tak wyszukanego połączenia smaków.

w każdym mieście jest gdzieś

najlepsza restauracja

najcieplejszy dzień

najsmutniejszy poranek

w każdym mieście jest gdzieś

najkrótsza ulica

największa świnia

w każdym wesołku jest gdzieś

smutek

w aktorze

prawdziwa twarz

żeby to powiedzieć

czeka cię ciężka praca

rozczarowania

"Kocha stragany, gdzie można kupić świeże kraby i poplotkować ze straganiarką, i kocha... dobrze zjeść i dobrze ugotować. Kocha dobre kąski, jak dobre książki i słoneczny dzień, niespieszny ranek w mieście, które umie ładnie żyć - to wybrał" - tak pięknie napisała o naszym W.P. Agnieszka Osiecka w "Fotonostalgiach".

- Jako mały chłopiec uczyłem się grać na skrzypcach. Mama, która była osobą utalentowaną artystycznie, gotując sprawdzała moje postępy, jako że sama grała także na tym instrumencie. Gdy uznawała, że gram źle, mówiła: "Niedobrze prowadzisz smyczek, za mało wibrujesz", po czym brała skrzypce i sama grała mi ten fragment. Następnie wracała do gotowania, pytając: "Nie za mało cebuli? Czy dodać więcej pieprzu?". Ja próbowałem i podejmowałem decyzje. Byłem bardzo dumny, że ode mnie zależy coś tak subtelnego, jak dobry smak.

***

Urodził się we Lwowie w roku 1942, skąd wraz z rodzicami przyjechał do Gliwic. Tutaj współtworzył studencki teatr, który w swoim repertuarze miał m.in. "Świadków, czyli Naszą Małą Stabilizację" Tadeusza Różewicza, z którym prowadził długie rozmowy. W 1961 roku założył kabaret "Czerwona Żyrafa" i był współzałożycielem krakowskiego Teatru STU. Jako aktor był związany ze Starym Teatrem w Krakowie oraz Narodowym i Powszechnym w Warszawie. Od roku 1978 grywał w teatrach francuskich. Występował w kabarecie "Pod Egidą". W latach 80. wyjechał na stałe do Francji, ale w latach 90. zaczął ponownie grać w polskich filmach. Zagrał u Andrzeja Wąjdy w "Weselu", "Ziemi obiecanej", "Dantonie" i "Korczaku". Laureat nagród: im. Leona Schillera i im. Aleksandra Zelwerowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji