Artykuły

Róż, pomada, rock and roll

30 lat temu ten niskobudżetowy spektakl zadebiutował na scenie off-Broadway, skąd szybko został przeniesiony do czołowych teatrów amerykańskich, gdzie cieszył się ogromną popularnością. Przez osiem lat tylko w Nowym Jorku zagrano go 3388 razy. "Grease" było dla całej rzeszy amerykańskich aktorów spektaklem dyplomowym - dość wspomnieć, że w roli Danny'ego debiutowali Richard Gere i Patrick Swayze, a rolę Rizzo grała Brooke Shields.

Prosta historia o amerykańskich nastolatkach okazała się na tyle nośna, że losy Sandy i Danny'ego były prezentowane na deskach teatrów ca­łego świata. W Czechach spektakl nosił tytuł "Pomada", a w Meksyku - "Vaselino".

Sławę musicalu przyćmił jednak film pod tym samym tytułem. Kinowy przebój 1978 roku, w którym niezapomniany duet stworzyli John Travolta i Olivia Newton-John (notabene wnuczka wybitnego fizyka, duń­skiego noblisty Maxa Borna). Film przyniósł cztery nowe piosenki: "San­dy", "Hopelesly devoted to you", "Grease" i "You are the one that I want". Wszystkie stały się megaprzebojami.

Usłyszymy je także w polskiej wersji musicalu. Jak przystało na muzykę rodem z lat 50., często powtarzanym motywem jest "scubidoo" i rzew­ne "łałała", śpiewane przez dziewczęce chórki. Oprócz roli artyści, wy­stępujący w przedstawieniu, musieli nauczyć się także charakterystycznych póz: rozkołysanego kroku, gestu przygładzania włosów... "Sweet fifties" wracają także w różowych, fiołkowych i błękitnych sukienkach na obowiązkowo sztywnych halkach.

Jedną z najważniejszych ról gra w spektaklu różowy cadillac eldorado, przedmiot westchnień amerykańskiej młodzieży z lat 50. Był to prawdzi­wy krążownik szos, zaopatrzony w maleńkie skrzydełka. Polski cud mo­toryzacyjny nie przewidział jednak tak ekscentrycznego modelu i ła­twiejsze okazało się dobranie aktorów niż wyszukanie samochodu. W końcu znaleziono w Giżycku idealny model, właściciel jednak nie chciał, by na masce jego ulubieńca odbywały się tańce. Gdy było już pewne, że w spektaklu "zagra" replika, na podwarszawskiej wsi, wśród zrujnowanych szklarni i kóz, odnaleziono różowego bohatera. Po liftin­gu wygląda jak nowy.

"Grease", opowieść z lat 50., wyświetlana w polskich kinach w latach 80., była dla osób pamiętających tamte czasy niczym bajka o Kopciusz­ku. Równolatkowie Sandy i Danny'ego dorastali bowiem w skrajnie od­miennej rzeczywistości. Amerykański college z klubowymi swetrami miał się nijak do polskiego liceum, do którego chodziła młodzież w czerwonych krawatach, z tarczą obowiązkowo przyszytą (a nie przypiętą agrafką) do rękawa. Nieznany był również problem, jak zwędzić samochód starym, bo samochodów mieliśmy wówczas jak na lekarstwo.

John Travolta i Olivia Newton-John, grający w filmie role Danny'ego i Sandy, stworzyli kanon tych postaci. Jak udźwignąć nieuchronne w tym przypadku porównania? Pytamy reżysera Wojciecha Kępczyńskiego (wcześniej wystawiał m.in. brawurową "Miss Sajgon", po "Grease" przymierza się do słynnych "Kotów").

- Nie mamy żadnych kompleksów. Z założenia nie chcemy też nikogo naśladować. My się po prostu bawimy tematem szalonych lat 50. i ta zabawa nas w jakiś sposób rozgrzesza. Kiedy widzowie będą się dobrze czuć w teatrze, zapomną o porównaniach. A nawet jeśli już ktoś musi je przeprowadzać, to powiem tylko, że nie znam osobiście Olivii Newton-John, ale znam Beatę Wyrąbkiewicz i ręczę za nią.

Jak przebiegało poszukiwanie aktorów, których zobaczymy w przedstawieniu?

- Organizujemy przesłuchania. Żelazną zasadą naszego teatru jest to, że nawet takie gwiazdy jak Darek Kordek, Michał Milowicz czy Basia Melzer biorą udział w castingu. Do naszego przedstawienia przesłuchaliśmy 1000 osób i jest to, jak sądzę, polski rekord.

Czy osoba, prezentująca się z numerem - powiedzmy - 930, może liczyć na żywe zainteresowanie komisji?

- Tak. Oczekiwanie na perełkę warte jest przesłuchania setek osób, nawet jeśli jest to dla nas, jurorów, męczące. Ile się trzeba napracować, by wyjść na scenę i zatańczyć rock and rolla? "Grease" ogląda się z przyjemnością, jednak role są bardzo trudne. Tutaj nie gra się wprost, lecz jakby "obok". Chłopcy na przykład cały czas coś udają. Gdy Danny po raz pierwszy widzi Sandy w swojej szkole, zapomina się i... zaczyna być sobą. Obok stoją koledzy, którzy znają Danny'ego twardziela i luzaka, a on nagle, wbrew sobie, okazuje się czuły. Cały szkopuł przedstawienia polega na tym, że aktorzy muszą być wiarygodni - zarówno wtedy, gdy ich bohater jest po prostu sobą, jak i gdy udaje kogoś innego. To udawanie, puszenie się, jest etapem pozy, typowej dla nastolatków wszystkich epok, przyobleczonej w atrakcyjny kostium, który, notabene, wraca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji