Artykuły

Dwanaście osób walczy o fotel dyrektora Teatru Horzycy

- Teatr Horzycy ma wierną i zróżnicowaną wiekowo publiczność, a więc nie można sobie pozwolić na szalone ideologiczne eksperymenty lub czystą awangardę. Na pewno wzbogaciłbym repertuar o więcej klasyki, która jest od kilku sezonów marginalizowana - rozmowa z dr hab. Arturem Dudą, teatrologiem i krytykiem teatralnym z Katedry Kulturoznawstwa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Który sposób zarządzania byłby najlepszy dla Teatru Horzycy? Teatr z dyrektorem naczelnym pełniącym jednocześnie funkcję dyrektora artystycznego, czy rozdział tych funkcji pomiędzy dwie osoby?

- Oba modele sprawdzały się w historii toruńskiego teatru i pozwalały realizować bieżącą i festiwalową działalność. Warto natomiast podkreślić, że dziś w polskich teatrach często pracuje się zespołami.

Co to znaczy?

- Na czele teatru stoi nie tylko dyrektor naczelny czy duet dyrektorów, ale również dramaturg. Wiele teatrów - np. Teatr Polski w Bydgoszczy i Teatr Wybrzeże w Gdańsku - wprowadziło taką osobę do zespołu. Etatowy dramaturg to ktoś więcej niż kierownik literacki. Taka kreatywna osoba, która poszukuje tekstów, opracowuje je, ściśle współpracuje z reżyserami. Umie dyskutować. W Toruniu takiej osoby nie ma.

Nowym dyrektorem Teatru Horzycy chcą zostać m.in. Bartosz Zaczykiewicz, Joanna Scheuring-Wielgus i Romuald Wicza-Pokojski. W jakim kierunku podążyłaby dzięki nim toruńska scena?

- Ogłoszony przez Urząd Marszałkowski konkurs to czytelny znak, że czas na zmiany. Po 18 latach dyrekcji Jadwigi Oleradzkiej, najdłuższej w 95-letniej historii toruńskiego teatru i naprawdę niezłej, przyznaję, że oczekiwałbym czegoś nowego. Kandydatura Bartosza Zaczykiewicza to kontynuacja tego, co było do tej pory. Wiemy, jakiego teatru można się po nim spodziewać, gdyż mogliśmy obserwować jego pracę na własne konto od prawie dwóch sezonów.

Niektórzy twierdzą, że to wciąż za krótko, aby go oceniać.

- Jako dyrektor artystyczny mógł pokazać znacznie więcej. Zrealizował dwa spektakle - dlaczego tak mało? Nie były złe, ale trudno też się nimi zachwycać. Gdzie są ponadto jego nowe pomysły na Teatr Horzycy w porównaniu z Iwoną Kempą? Nie sądzę, żeby dyrektor Oleradzka blokowała jego zamysły, miał warunki do zaprezentowania swoich umiejętności. Trudno teraz oczekiwać jakiegoś objawienia.

Wspominał Pan o potrzebie zmiany. W którym kierunku?

- Sprawa nie jest prosta. Teatr Horzycy ma wierną i zróżnicowaną wiekowo publiczność, a więc nie można sobie pozwolić na szalone ideologiczne eksperymenty lub czystą awangardę. Na pewno wzbogaciłbym repertuar o więcej klasyki, która jest od kilku sezonów marginalizowana. Życzyłbym sobie też lepszego doboru repertuaru. Jeśli w sezonie mamy tylko sześć premier, to wybór tekstów musi być bardziej przemyślany. Temat Facebooka wart jest uwagi, ale "Cyber Cyrano" powinien odpaść już na etapie lektury. "Miny polskie" też były spektaklem nie do końca udanym, za co akurat nie można winić dyrekcji. Był świetny pomysł, uznany reżyser, a mimo to niewiele dobrego z tego wyszło.

Czego moglibyśmy się spodziewać po Joannie Scheuring-Wielgus, która wspiera się Maciejem Nowakiem?

- Maciej Nowak to silna osobowość. Świetna była jego dyrekcja w Instytucie Teatralnym w Warszawie. Jestem naprawdę ciekaw, co zamierza zrobić w Toruniu. Joanna Scheuring-Wielgus nie ma, moim zdaniem, za wiele teatralnego doświadczenia. Chyba jednak wie, co robi. Być może potrafi nauczyć się szybko tego teatru. To delikatna materia.

Czy też martwi Pana fakt, że warunki udziału w konkursie są mało wymagające?

- Oczywiście. Jeśli myślimy o zmianie, o jakimś ambitnym programie na najbliższe lata, to powinniśmy szukać ludzi z najwyższej półki. W raporcie miesięcznika "Teatr" Teatr Horzycy wypada jako instytucja z dobrym budżetem, sporą liczbą widzów oraz potencjałem, aby tę frekwencję zwiększyć.

Jakie niespodzianki czekałyby teatr pod kierownictwem Romualda Wiczy-Pokojskiego?

- To ciekawa kandydatura. We wspomnianym raporcie prowadzony przez niego Teatr Miniatura w Gdańsku dostał wysokie oceny za dobre zarządzanie, współpracę ze środowiskami kulturalnymi i umiejętność konkurowania z takimi instytucjami jak Teatr Wybrzeże. Atutem Wiczy-Pokojskiego jest to, że zna dobrze specyfikę naszego miasta, a więc nie ma zagrożenia, że zderzy się z lokalną rzeczywistością. Ciekawe, kogo zaprosi do grona ścisłych współpracowników.

Co jeszcze Pana zdaniem powinno ulec zmianie w Teatrze Horzycy?

- Liczę przede wszystkim na więcej artystycznych wyzwań dla aktorów. To bardzo dobry zespół, zawsze to powtarzam, ale odnoszę wrażenie, że marnuje swoje siły w lżejszych propozycjach. Martwi mnie także mała aktywność teatru w podejmowaniu przedsięwzięć wokółpremierowych. Nie wydaje mi się, aby nasi studenci byli poszukiwani przez teatr jako potencjalni współtwórcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji