Różowe cadillaki pastelowe sweterki
Musicalu "Grease" w warszawskim Teatrze Muzycznym Roma nie powstydziłyby się sceny londyńskiego West Endu.
Czy pamiętają Państwo film "Grease" z Johnem Travoltą i Olivią Newton-John? W warszawskim Teatrze Muzycznym Roma mamy szansę zobaczyć teatralną wersję tego musicalu. Włosy na brylantynę, pastelowe sukienki, słodkie sweterki, halki, różowy cadillac, na którym aktorzy tańczą rock'n' rolla. Przenosimy się w słodkie lata 50. do jednego z amerykańskich college`ów. Ale nikt nie stara się tu na siłę przywoływać epoki Elvisa Presleya. To raczej wariacje na temat, fantazja. Reżyser Wojciech Kępczyński umiejętnie zachowuje dystans, w odpowiednim momencie puszcza oko i daje tej błahej historii sporo wdzięku. "Grease" to kolejna superprodukcja musicalowa na tej scenie. Kiedy latem 1998 roku Kępczyński obejmował dyrekcję w Romie, na afiszu królowały operetki, a teatr miał około 3 mln zł długu. Dziś dług stopniał niemalże do zera, a musicale przyciągają tłumy. "Crazy For You" obejrzało 70 tys. widzów, "Miss Saigon" ze słynną sceną z lądującym nad głowami widzów helikopterem 80 tys. widzów. Produkcje musicalowe nie należą do tanich. Koszty przygotowania "Crazy For You" przekroczyły 2 mln zł, "Miss Saigon" 2,5 mln. Na szczęście dyrektor Romy ma dobrą rękę do sponsorów. Na "Grease" główny sponsor wyłożył około 1,5 mln zł. Spektakle w Romie to polskie prapremiery, pełne rozmachu widowiska, których nie powstydziłyby się sceny londyńskiego West Endu. Niemała w tym zasługa młodego pełnego energii zespołu artystów. Obok pary wykonawców: Konrad Imiela (Danny) i Beata Wyrąbkiewicz (Sandy), nie można nie wymienić apetycznej Marty (Anna Mamczur), przewrotnego Anioła Stróża (bardzo dobry Tomasz Steciuk) i zabawnego Doody'ego (świetna scena Jana Bzdawki). A w finale każdy widz może zatańczyć rock'n'rolla na scenie. Aktorzy proszą do tańca.