Balladyna w Państwowym Teatrze Śląskim
"Tragedia cała podobna do starej ballady, ułożona tak, jakby ją gmin układał, przeciwna zupełnie prawdzie historycznej, czasem przeciwna podobieństwu do prawdy". Oto jak w liście do matki (z Genewy, w dniu 18-tym grudnia 1834 roku), określił poeta swoją "niby tragedię, pt. Balladina". O ludowości "Balladyny" pisano sporo i zapewne sporo jeszcze napisane będzie. Dobrze się jednak stało, że Państwowy Teatr Śląski nie poszedł za koncepcją Norwida, który w osobie niewinnej Aliny widział lud a w osobie gwałtownej Balladyny parafiańszczyznę. Byłoby to oczywiście efektowne, gdyby prosta, bosa dzieweczka Alina uosabiała lud a demoniczna, namiętna, żywiołowa Balladyna była przedstawicielką zacofaństwa i wstecznictwa. Demoniczna Balladyna. Czy naprawdę demoniczna, a przynajmniej czy w tej mierze, w jakiej ukazywały ją dotychczas nasze wielkie tragiczki?
Inscenizacja i reżyseria dyr. Woźnika poszła po linii dość ryzykownej, niemniej interesującej. Balladyna pozbawiona była celowo w pierwszych odsłonach demoniczności. Była zwykłą, pełną temperamentu dziewuchą wiejską, marzącą o jakimś królewiczu z bajki, niczym przysłowiowy bosy Kopciuszek. Jak w bajce pojawia się królewicz w osobie grafa Kirkora, a droga do zdobycia go prowadzi przez popełnienie zbrodni. Balladyna staje się zbrodniarką, nie z przemyślenia, nie z wyrachowania. Zanim ukazał się w jej życiu Kirkor, kochała, po swojemu, to znaczy szorstko i opryskliwie, swoją młodszą siostrę, przywiązana była na swój mrukliwy sposób do matki. Postać Kirkora oszałamia ambitną dziewczynę. Wszelkie hamulce etyczne pękają. Żądza władzy i użycia zaślepia dziewczynę. Wiedzie ją w odmęty zbrodni i występków. Ktokolwiek Balladynie przeszkadza w spełnieniu jej zamiarów, musi zginąć. I stąd poczet pomordowanych, o którym Słowacki napisze drwiąco w "Beniowskim": "...nie podobało się,... że w całej sztuce tylko nie zabity sufler...".
W myśl powyższej koncepcji, interpretująca rolę tytułową Danuta Kwiatkowska ujawniała w pierwszych scenach utworu przywiązanie do matki i siostry, zabójstwo Aliny dokonane było jakby w zamroczeniu zmysłowym, a świadomość zdała się Balladyna odzyskiwać, będąc już grafinią Kirkor. Kwiatkowska wykazała głębokie przemyślenie roli, bogatą skalę nastrojów, godną uznania technikę głosową, estetyczne ruchy i nieprzejaskrawioną mimikę. Pewne, nierażące zresztą, niedociągnięcia w ogólnej tonacji należy złożyć na brak doświadczenia, zrozumiałego ze względu na wiek artystki.
Trzeba także podkreślić świetną grę Władysława Woźnika jako Grabca. Woźnik występował w tej roli w r. 1938 i 1945 w krakowskim teatrze im. Słowackiego, już wtedy zdobywając poważne osiągnięcia artystyczne. Obecnie wzbogacił rolę Grabca, przydając mu jeszcze w większym stopniu lekkość i rozmach, młodość i jurność.
Obchodząca 50-lecie swej owocnej pracy aktorskiej Stefania Michnowska wyposażyła postać Matki w ciepło i pewnego rodzaju bezradność, a niekiedy podkreślała, całkowicie słusznie, mniej miłe składniki tej roli (natarczywość i gderliwość) przez co zniecierpliwienie Balladyny stawało się zrozumialsze.
Z wielką kulturą wygłaszała wiersze Stanisława Zawiszanka, w roli Goplany, nie wydobyła jednak demonizmu, którego tej figurze nie brak.
Nader sugestywnym Kostrynem był Roman Hierowski. Artysta obdarzył tę postać przerażającymi składnikami zła, zachowując ustawicznie opanowanie i dyskrecję.
Gustaw Holoubek niezwykle umiejętnie wygłaszał tyrady Filona, szkoda, że kostium młodego pasterza był jednym wielkim nieporozumieniem. "Balladyna" pełna jest świadomych anachronizmów, trudno sobie wszakże wyobrazić, by Filon błąkał się po świecie w filareckim płaszczu i z umownymi kwiatami.
Z kobiecych ról należy jeszcze wymienić z uznaniem Alinę, w sumiennym wykonaniu Sabiny Chromińskiej i Skierkę, w której to postaci Zofia Wicińska ujawniła żywość i sympatyczną ruchliwość, przy ładnym wypowiadaniu tekstu.
Oprawa malarska Wiesława Makojnika lepiej wypowiadała się w przestrzeniach zamkniętych niż otwartych. Chata wdowy była stanowczo za zbytkowna. A, mówiąc nawiasem, Balladyna i Alina powinny wracać z pola czy przebywać w lesie bose, natomiast Balladyna w ciągu uczty na zamku powinna mieć kosztowniejsze szaty, aby podkreślić przeciwieństwo między biedną, bosą dziewczyną a późniejszą dumną, zamożną grafinią.