Artykuły

Kobiece zwierzenia

"Dziewczynki" Ireneusza Iredyńskiego w reż. Bożeny Suchockiej na scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski w serwisie Teatr dla Was.

W numerze drugim "Dialogu" z 1985 roku ukazały się "Dziewczynki" Ireneusza Iredyńskiego. Prapremiera dramatu miała miejsce 24 października 1985 w Teatrze Dramatycznym w Gdyni. Jego tematyka - jak przystało na znanego skandalistę - dotyczyła narastającego feminizmu związanego z ruchem "Women's liberation movement". Pierwszy marsz wyzwolenia kobiet w Londynie miał miejsce w 1971 roku. W Polsce w latach osiemdziesiątych mówiło się o tym po cichu i z wypiekami na twarzach. Na scenie padały bowiem słowa o kobietach będących ze sobą w związku czy też o dyrektorze - homoseksualiście. Wtedy to szokowało. Dziś, w czasach parytetu, wywołuje tylko uśmieszek politowania nad meandrami historii.

Warszawskie przedstawienie zrealizowała Bożena Suchocka, która już wcześniej wyreżyserowała w Teatrze Narodowym "Kreację" Iredyńskiego (2010 r.). Ma więc ona doświadczenie w interpretacji tego autora - i to najwyższej klasy. Oczekiwania przed premierą w Teatrze Polskim były duże, głównie ze względu na prowokacyjny tytuł i możliwość dekonstrukcji tekstu sztuki tak, aby ją dostosować do współczesnych czasów. Od momentu napisania dramatu przez Iredyńskiego odwaga bardzo staniała. Bożenę Suchocką zainteresowała jednak komediowość, opis przewrotności natury kobiecej i problem kompetencji posiadanych przez wykształconą klasę kobiet.

Autor "Samej słodyczy" przewidział zwiększającą się rolę kobiet w życiu społecznym. W latach osiemdziesiątych powstały w Polsce pierwsze loże masońskie, które przyjęły w swoje szeregi kobiety, a w Krakowie powstał nawet klub rotariański "Inner Circle", w którym członkami były tylko panie. Osnucie fabuły sztuki wokół tworzenia kobiecego stowarzyszenia w latach osiemdziesiątych było nowatorskie, tak samo, jak ich tajne spotkanie w wynajętych salach ministerialnego pałacyku. Dziś jest to zjawisko normalne, panie spotykają się w luksusowych miejscach, a cel takiego spotkania może mieć najbardziej wyszukany charakter. W przedstawieniu zabrakło zaktualizowania tekstu dramatu. Samo ubranie bohaterek w dzisiejsze kostiumy to za mało, aby przedstawienie nabrało charakteru "tu i teraz". Anachroniczne wydaje się też w realizacji umieszczenie tzw. "wykształciuchów" w pewnej opozycji do inteligencji, gdzie ci pierwsi są postrzegani jako osoby niespełniające wymogów koniecznych do osiągnięcia statusu inteligenta. W czasach Iredyńskiego było to proste zestawienie: chłop lub robotnik przeciwko osobie mającej wykształcenie. Słowo "wykształciuch" zostało wprowadzone do publicznego obiegu dopiero przez Ludwika Dorna latem 2006 r. Może więc lepiej było zostawić sztukę kostiumową komedią sensacyjną z wątkiem kryminalnym.

Tak zresztą zagrało osiem aktorek Teatru Polskiego. Znakomicie obsadzone artystki wykorzystały szansę zagrania w przedstawieniu ze znakomitym tekstem i świetnie stworzonymi przez autora postaciami kobiet, różniących się charakterami, słownictwem i wymową. Grażyna Barszczewska stworzyła na scenie stereotypową postać podstarzałej aktorki. Momentami wydawało się, że śmieje się sama z siebie. Nie była to jednak parodia, ale walka kobiety o swoją pozycję zawodową, bo o sukces trzeba przecież zawalczyć. Jej przeciwieństwem jest wykreowana przez Maję Barełkowską postać profesor Justyny. Gra ona osobę wyniosłą, zasadniczą damę, która nie daje się przekonać do pójścia na skróty w życiu codziennym. Jej dominacja w grupie kobiet jest oczywista, ale musi za to zapłacić najwyższa cenę - na przeszkodzie staje jej znakomicie zagrana przez Joannę Halinowską pani Bożena. Jest to osoba przemiła, za którą kryje się jednak zawistna prostaczka. Komicznie wypadła z kolei postać Zofii (Afrodyta Weselak), inteligentki w pierwszym pokoleniu. Osobę, która zna zasady walki o przywództwo w grupie, zagrała Marta Alaborska. Jej Agata jest wyciszona, pozornie pozostaje na drugim planie, ale cały czas czyha na okazję. Ustępuje tylko przed siłą.

"Dziewczynki" w reżyserii Bożeny Suchockiej to spektakl o zasadach, które panują w pozornie idealnym świecie wykształconych i zamożnych pań. Jednak gdy przyjrzymy się z bliska, widzimy, że jest to świat pełen walki o urodę, władzę, dominację. Panie świetnie skrywają zawiść, walczą między sobą czasami zupełnie bez powodu. Anachroniczna zdawałoby się realizacja dramatu zapomnianego już trochę pisarza i poety pokazuje, że problemy w świecie wyzwolonych kobiet są ponadczasowe, nawet gdy wymyślone zostały przez mężczyznę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji