Artykuły

Opera dyrektora

Repertuar Opery Bałtyckiej został zmajoryzowany przez inscenizacje jej dyrektora. Przy cichym przyzwoleniu marszałka Mieczysława Struka i jego dyrektora departamentu kultury Władysława Zawistowskiego. Pilnej dyskusji wymaga to, co za zgodą wojewódzkich władz stało się z repertuarem Opery Bałtyckiej. Na taką monopolizację nie pozwolono w żadnym teatrze repertuarowym w Polsce - pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Miałem dobrą wolę. Próbowałem w premierze Marka Weissa doszukać się czegoś nowego. Na przykład chór: w plażowych strojach, popijający drinki - co robił u Verdiego?

Może symbolizował pomysł na życie, polegający na wiecznej zabawie, która z czasem okazać się może nie tylko pusta, ale i diabelnie niebezpieczna. Komuś, choćby z nudów (a taka jest chyba motywacja Jago), może strzelić do głowy, żeby dla ekscytacji zacząć bawić się czyimś życiem - i tragedia gotowa.

Na tym plażowym tle ubrani w ciemne stroje Otello i Desdemona wyglądali jakby przybywali tu z innego świata. A może z odchodzącego? On z krzyżykiem na szyi, ona w sukni z kołnierzykiem jak u zakonnej nowicjuszki... Inne hierarchie, inne namiętności, ale świat również tragiczny, zmanipulowany przez cynicznego Jago.

I tam tragedia zatem, i tu tragedia, pesymistyczny świat, co znajdowało też odbicie w mrocznej scenografii.

Co by tu jeszcze? Może wystarczy. Nie nowość bowiem, tylko powtarzalność była moim dojmującym doświadczeniem widza na premierze "Otella" w Operze Bałtyckiej. Powtarzalna była zwłaszcza ta sama co niemal zawsze damsko-męska psychodrama, już tylko irytująca.

Kiedyś zdarzyło mi się napisać, że podziwiam u Marka Weissa jego proteuszową zdolność odnawiania się w ciągle innej postaci, przy trzymaniu się tych samych wątków. Po premierze "Otella" już tego nie powiem. Według mnie, formuła autorskiego teatru operowego Marka Weissa w Gdańsku na "Otellu" się wyczerpała.

Marka Weissa podziwiam za jeszcze jedną umiejętność: budowania wokół swoich przedsięwzięć pijaru. W Gdańsku pomogło mu w tym nasze poczucie prowincjonalności, które zawsze łatwo zachłystywało się tym, co przychodziło z zewnątrz i z wielką pewnością siebie prezentowało się jako bezdyskusyjna jakość.

Markowi Weissowi udawało się to tym łatwiej i słuszniej, że jest wybitnym reżyserem i że istotnie nadał Operze Bałtyckiej dzięki swoim pierwszym sezonom nową jakość. W ciągu kolejnych sezonów jednak - zreprywatyzował tę scenę. Dość powiedzieć, że do czerwca mamy w Operze Bałtyckiej do wyboru tylko jeden "nieweissowy" spektakl, świetnego "Ubu Rexa" w reżyserii Janusza Wiśniewskiego.

Repertuar Opery Bałtyckiej został zmajoryzowany przez inscenizacje jej dyrektora. Przy cichym przyzwoleniu marszałka Mieczysława Struka i jego dyrektora departamentu kultury Władysława Zawistowskiego.

Na popremierowym bankiecie swoją spontaniczną minirecenzją "Otella" popisała się reprezentująca marszałka jego zastępczyni od spraw zdrowia Hanna Zych-Cisoń. Mówiła coś tak jakoś o erotycznych dreszczach przy niektórych scenach - być może tych samych, które we mnie obudziły pytania o granice dobrego smaku. No, ale o gustach się nie dyskutuje, więc niech będzie.

Pilnej dyskusji wymaga jednak to, co za zgodą wojewódzkich władz stało się z repertuarem Opery Bałtyckiej. Na taką monopolizację nie pozwolono w żadnym teatrze repertuarowym w Polsce. Panią wicemarszałek od spraw zdrowia chętnie zapytałbym, czy uważa taką sytuację za zdrową?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji