Artykuły

Nie czekać na Małysza

- Współczesna choreografia jest jak pędzący pociąg. Przez lata Polska wydawała mi się kimś biegnącym za tym pociągiem, wiecznie spóźnionym. Tworząc projekt Stary Browar Nowy Taniec, marzyłam, by wskoczyć do wagonu z napisem "teraz" - mówi Joanna Leśnierowska w rozmowie z Szymonem Kazimierczakiem.

SZYMON KAZIMIERCZAK Czy polski teatr tańca doczekał się swojego Małysza? JOANNA LEŚNIEROWSKA (śmiech) W 2006 roku, kiedy pisałam artykuł "Czekając na Małysza", rzeczywiście marzył mi się taki geniusz choreografii, który pojawi się znikąd, pociągnie nasz taniec na areny międzynarodowe i jak bumerang powróci, by ta forma sztuki w końcu zyskała u nas należyty szacunek, uwagę i możliwości rozwoju. Tymczasem zamiast takiego jednego, mamy dziś już całe pokolenie bardzo ciekawych artystów. To młodzi i zdolni ludzie, wciąż jeszcze najczęściej wykształceni poza Polską (choć i w Polsce można już teraz studiować taniec), którzy dzień po dniu na przekór przeciwnościom wykuwają naszą taneczną rzeczywistość.

Zmieniają powszechny wizerunek tańca jako sztuki hermetycznej, nudnej czy zorientowanej na emocje, bezrefleksyjnej. Dzieje się tak nie tylko dzięki działalności naszego projektu Stary Browar Nowy Taniec, ale także dzięki wielu innym inicjatywom. Powstające ośrodki, kuratorzy, rozwijające się festiwale i nowatorskie projekty powoli zmieniają postrzeganie sztuki choreografii i sposób myślenia o programowaniu życia tanecznego.

KAZIMIERCZAK Pani tekst, który diagnozuje polską scenę tańca sprzed dekady, otwiera dużą antologię tekstów "My, Taniec", ułożoną przez Jadwigę Majewską. Czy ta krytyka jest symptomatyczna dla całego ćwierćwiecza nowego tańca w Polsce?

LEŚNIEROWSKA Przez ostatnią dekadę polski taniec i choreografia bardzo się jednak zmieniły. Wiele diagnoz i opinii - które były formułowane na przestrzeni tych lat, wówczas prawdziwych i ważnych - dziś już straciło więc swoją rację bytu. Polski taniec jest dziś o wiele bogatszy: pojawili się wśród młodych choreografów artyści, którzy otwarcie przyznają się do związków ze sztukami wizualnymi, są też tacy, którzy programowo zajmują się improwizacją, czy też poszukują w obszarach badań somatycznych. Może nie doczekaliśmy się jeszcze tzw. choreografów konceptualnych, choć ten termin to raczej szufladka niż nazwa konkretnego genre'u. Poza tym wierzę, że koncept jest nieodłączną częścią każdej ciekawej sztuki, niezależnie od tego, w jakim idiomie została stworzona. "Czekanie na Małysza", w moim odczuciu, bardziej niż do kondycji artystycznej, odnosi się dziś do fatalnej sytuacji infrastrukturalnej i bytowej polskiego tańca. Tę zmienić może chyba tylko cud, który sprawi, że osoby decydujące o rozwoju sztuki w Polsce zwrócą uwagę na taniec i będzie on mógł należycie się rozwijać. Zupełnie tak, jak stało się to właśnie w przypadku skoków narciarskich. Casus Małysza obrazuje ten mechanizm idealnie: dzięki nagłemu sukcesowi udało się wzmocnić szkolenia, zainwestować w kadrę trenerską i talenty. Dziś mamy już mistrza olimpijskiego w tej dziedzinie. Wszyscy jednak wiemy, że z geniuszami nie negocjuje się miejsca i czasu urodzenia, wobec tego bierne czekanie na cud jest bez sensu. Dlatego trzeba działać, i to jednocześnie na wielu polach, ale przede wszystkim - mądrze edukować, pobudzając choreograficzną kreację i refleksję.

KAZIMIERCZAK Żeby edukować, trzeba stworzyć system, choćby taki jak w Starym Browarze. Wasz projekt powstał ponad dziesięć lat temu. Jak Pani ocenia jego wpływ na rozwój polskiego życia tanecznego w ostatniej dekadzie?

LEŚNIEROWSKA Sztuczna skromność powinna podsunąć mi odpowiedź, że przemiany w polskiej choreografii przypadkiem zbiegły się w czasie z powstaniem projektu w Starym Browarze

KAZIMIERCZAK Ale są na to dowody - wystarczy przejrzeć książkę "Pokolenie Solo" Anny Królicy.

LEŚNIEROWSKA Jestem jak najdalsza od przypisywania sobie wszystkich zasług. Stoimy na ramionach naszych poprzedników, a w pojedynkę nikt jeszcze niczego sensownego nie zdziałał. Ale oczywiście cieszę się bardzo, że to, co udało nam się stworzyć w Starym Browarze, wpłynęło na świadomość i rozwój dyskursu wokół tworzenia tańca. Od początku sprofilowaliśmy się na bardzo konkretny obszar poszukiwań w obrębie awangardowych trendów w sztuce choreografii. Interesował nas rozwój twórców - głodnych wiedzy i nie bojących się artystycznego ryzyka choreografów, którzy są motorem przemian tej formy sztuki.

Inspirowaliśmy się tym, co w obszarze wspierania rozwoju choreografii czyniono na świecie od lat. Podjęliśmy jednak działania, nie kopiując bezmyślnie zagranicznych formatów, tylko każdorazowo dostosowując je do lokalnych możliwości i przede wszystkim konkretnych potrzeb polskiego środowiska. Myślę, że to jest jedna z tajemnic naszego sukcesu. Byliśmy w stanie pozostać wierni zasadzie nieustannej ewaluacji, poszukiwać ciągle lepszych sposobów wspomagania artystów, jednocześnie nigdy nie tracąc z pola widzenia najważniejszego - perspektywy artystycznej. Dbamy o to, by powstawała u nas przede wszystkim ciekawa sztuka. Chcemy, by artyści, których wspieramy, bezustannie doskonalili swoje narzędzia, skupiali się na laboratoryjnej pracy oraz poszukiwali oryginalnych metod choreograficznej pracy i nowych sposobów artykulacji. Zależy nam jednocześnie, by poziom dyskusji wokół sztuki choreografii nieustannie wzrastał, żeby świadomość jej złożonej natury i wciąż poszerzającej się definicji była obecna w obiegu - zarówno wśród członków tanecznego środowiska, jak i publiczności. Jednym z moich wciąż niezaspokojonych marzeń jest stworzenie sieci podobnych ośrodków w Polsce. Z roku na rok przybywa artystów, ale ich wspieranie nie jest łatwym zadaniem. Chciałabym móc wymieniać się doświadczeniem z kolegami, rozniecić burzę mózgów i rozpocząć długofalową dyskusję nad sposobami wspierania sztuki choreografii. Niestety jak dotąd nie udało się takiej sieci ani strategii przedyskutować ani wdrożyć.

Mam więc świadomość, że Stary Browar Nowy Taniec wydatnie przyczynił się do rozwoju choreografii w Polsce. Ale równie dobrze można by kredytować w tym sukcesie kolegów, którzy w innych krajach stworzyli dobrze sprawdzające się formaty edukacyjno-produkcyjne, jak i wszystkie zagraniczne uczelnie, które wykształciły całe rzesze polskich choreografów. Dzięki naszym projektom często udzielaliśmy im pomocy w powrocie do kraju. Otworzyliśmy drzwi, aby doświadczenia, które konsekwentnie zdobywają za granicą, mogły do nas powrócić, co wobec ówczesnego braku zawodowej edukacji choreograficznej w Polsce było zadaniem kluczowym i sposobem na bezpośrednią wymianę informacji ze światem. Wpisaliśmy się z naszym projektem w dobry czas i miejsce, a swego rodzaju "małyszowym" cudem jest to, że udało się nakłonić do realizacji tego pomysłu panią Grażynę Kulczyk. Stary Browar Nowy Taniec mógł się konsekwentnie rozwijać przede wszystkim dzięki jej woli, nieustannemu wsparciu i zrozumieniu dla naszej pasji, która po ponad dziesięciu latach jest już właściwie naszą pasją wspólną. Tak więc może to ona jest Małyszem polskiego tańca?

KAZIMIERCZAK Proszę opowiedzieć o początkach projektu w Starym Browarze.

LEŚNIEROWSKA Projekt Stary Browar Nowy Taniec powstał z potrzeby stworzenia pierwszego w Polsce miejsca w całości poświęconego sztuce współczesnego tańca, a w szczególności - sztuce choreografii. Miejsca, w którym nie tylko można byłoby regularnie oglądać współczesny taniec, ale też w którym choreografie mogłyby powstawać, które stałoby się przestrzenią kreacji i choreograficznej refleksji. Miejsca, które stwarzałoby szansę na prezentację dość szerokiego spektrum zjawisk, które często nie były obecne nawet w programach największych polskich festiwali. Kształt projektu był także odpowiedzią na moje własne potrzeby jako odbiorcy sztuki i krytyka. Śledziłam życie taneczne w Polsce, ale także poza granicami kraju na międzynarodowych festiwalach i konferencjach, rozmawiałam z wieloma piszącymi kolegami, kuratorami i naukowcami. Miałam wówczas silne poczucie, że rozwój polskiego tańca hamuje nie tylko trudna sytuacja finansowa i infrastrukturalna, ale przede wszystkim brak wyrazistych osobowości choreograficznych, zwłaszcza wśród młodych twórców. Nigdy nie sądziłam, że wynika to z braku talentu, ale szybko stało się dla mnie jasne, że powodem jest nasza izolacja od światowego środowiska tanecznego oraz brak zawodowej edukacji w tym obszarze i zawężenie do jedynej obowiązującej formy obecności tańca na scenie, jaką wówczas był teatr tańca (i to w swojej lokalnej formie, niekoniecznie przypominającej kanoniczny niemiecki Tanztheater).

Dziś mogę też przyznać, że Stary Browar Nowy Taniec powstał z intencją dokonania rewolucji. By zwrócić uwagę na konkretne problemy i zjawiska, potrzebne były wtedy mocne, radykalne gesty. Wierzyłam, że poprzez wyraziste zwrócenie uwagi na dyskurs wokół samej choreografii oraz prezentację najciekawszych międzynarodowych osiągnięć jestem w stanie szybko zmienić świadomość zarówno publiczności, jak i samych artystów i zachęcić ich do natychmiastowych pogłębionych poszukiwań; że wystarczy stworzyć warunki do pracy laboratoryjnej, by wykreować kuźnię idei i talentów. Miałam nadzieję, że dzięki takim działaniom doczekamy się szybko oryginalnych artystów i myśli, które zdecydują o rozwoju polskiej choreografii. Ostatecznie tak się właśnie teraz dzieje, ale zajęło to nieco więcej czasu, niż początkowo planowałam

KAZIMIERCZAK Twierdziła Pani wówczas także, że Polska słabo wypada w porównaniu z zagranicą.

LEŚNIEROWSKA Często używam metafory pędzącego pociągu, jakim jest współczesny taniec - gnający do przodu, dynamicznie się rozwijający, czerpiący całymi garściami z innych sztuk i mediów. Polska wydawała mi się kimś ciągle biegnącym za tym pociągiem, wiecznie spóźnionym - zdobycze choreografii docierały do niej zawsze z kilkuletnim opóźnieniem, a niektóre wcale. Moim marzeniem było wskoczenie do wagonu z napisem "teraz". Byłam przekonana, że nie ma powodu, byśmy - będąc mieszkańcami wielomilionowego europejskiego kraju - nie mogli uczestniczyć w tych samych wydarzeniach, co publiczność w Berlinie, Brukseli czy Londynie. W całej mojej praktyce, jakiejkolwiek by ona nie przybierała formy, nigdy nie zapominam, że jestem przede wszystkim widzem - program w Starym Browarze powstał także z potrzeby zaspokojenia moich oczekiwań jako odbiorcy sztuki. Był wyrazem protestu przeciwko traktowaniu mnie jako osoby "niegotowej" na to czy tamto zjawisko współczesnego tańca, czego nie raz wysłuchiwałam jako koronnego argumentu w programowaniu większości festiwali, nie tylko w Polsce. Nigdy nie rozumiałam, kto udziela kuratorom i dyrektorom festiwali licencji do oceny moich kompetencji jako odbiorcy współczesnej sztuki i w efekcie pozbawiania mnie szansy kontaktu z wieloma zjawiskami. Chciałam stworzyć miejsce, w którym widz jest pełnoprawnym i poważnie traktowanym partnerem artysty. Gdzie nie zostaje ograniczony do biernego obserwowania zdarzeń, ale jest zapraszany do dyskusji na temat sztuki i współtworzenia znaczeń. Taką właśnie wyemancypowaną rolę współczesna awangardowa choreografia przypisuje dziś widzowi.

KAZIMIERCZAK Kim są widzowie, którzy do Was przychodzą?

LEŚNIEROWSKA Sztuka, którą się zajmuję i którą cenię, stawia pytania i nie udziela gotowych odpowiedzi. Stąd widzowie, którzy do nas przychodzą, są przede wszystkim widzami odważnymi. To ludzie, którzy poszukują wyzwań, są otwarci na konfrontację i gotowi do podjęcia dialogu z artystą i jego dziełem. Nasz program od początku przyciągał widzów, którzy w ofercie kulturalnej naszego miasta nie znajdowali dla siebie zbyt wielu ciekawych propozycji. Bliskość Berlina oraz tradycja festiwalu Malta powodowała, że doskonale orientowali się w tym, co dzieje się w sztuce poza granicami Polski. To ludzie głodni awangardowych form, które byłyby syntezą różnych sztuk, a nie ograniczały się wyłącznie do jednego środku wyrazu.

Współczesna choreografia jest w pewnym sensie podróżą w nieznane. Zgłębianie nieznanego jest stałym elementem procesu twórczego: artyści często przystępują do pracy bez gotowego scenariusza, podążając za ideą, poddają się różnorakim procesom, podejmują sceniczne badania, które doprowadzają ich do ostatecznego, nieznanego w punkcie wyjścia, kształtu spektakli. Widzom proponuje się wspólne odkrywanie zjawisk i idei, zaprasza do rozmowy. Bardzo mnie cieszy, że dość szybko udało nam się w Starym Browarze porzucić kryterium "podoba - nie podoba się" i dyskutować tak samo gorąco o spektaklach, które budzą nasze wątpliwości, jak i o tych, w których się zakochujemy. Bo ważniejsze jest, że potrafimy skutecznie analizować zarówno nasz zachwyt, jak i wątpienie. Publiczność poznańska okazuje się często wymagającym partnerem dla artystów, bo widziała w ciągu dekady praktycznie wszystko, co na przestrzeni ostatnich lat ważnego wydarzyło się we współczesnej choreografii. Oczekiwania naszych widzów wobec jakości artystycznej są więc wysokie. Z drugiej strony to także często partner wyrozumiały (zwłaszcza dla młodych twórców i ich błędów), bo od samego początku dbamy o to, by poszerzać wiedzę o choreograficznym warsztacie i odsłaniać kulisy powstawania współczesnej choreografii, dyskutować z widzami nie tylko o końcowym efekcie, ale także o tym, co wydarza się w procesie poprzedzającym przedstawienie. To, że udało nam się stworzyć wokół programu wspólnotę odważnych, myślących ludzi, którzy nie wahają się podejmować trudnych wyzwań i towarzyszą artystom zarówno w procesie, jak i na premierze, to jedna z moich największych radości. Wobec sztuki współczesnej, którą oglądamy w galeriach, też często stajemy bezradni, jednak wracamy na kolejne wystawy, bo coś nas w nich intryguje. Podobnie jest ze współczesnym tańcem, który wbrew szkodliwym mitom nie jest sztuką dla wszystkich, a jednak konfrontuje nas z naszymi przyzwyczajeniami i przekonaniami, porusza zarówno na poziomie intelektualnym, jak i nierzadko w obszarach wymykających się rozumowi.

KAZIMIERCZAK Czy Poznań, który uchodzi za konserwatywne miasto, jest dobrym miejscem na taki projekt?

LEŚNIEROWSKA Jedenaście lat pracy utwierdza mnie w przekonaniu, że jak najbardziej tak. Nie zapominajmy, że tradycja obcowania ze współczesnym tańcem w Poznaniu jest długa - to tu przecież od 1973 roku nieprzerwanie działa Polski Teatr Tańca - Balet Poznański. Jednocześnie grunt pod nasze działania przygotowało ponad dwadzieścia lat obecności festiwalu Malta, niesamowita ilość awangardowego teatru, sztuk performatywnych, współczesnej muzyki, jaka przewija się co roku przez festiwalowy Poznań. Również wspomniana bliskość Berlina jest bardzo pomocna, ponieważ wielu Poznaniaków spędza tam weekendy, jeździ do galerii, na koncerty, a także na spektakle tańca współczesnego. Jest więc w naszym mieście duża świadomość tego, co dzieje się w innych dużych centrach kulturalnych na świecie. Poza tym Poznań, przez to, że jednocześnie nie jest wielkim miastem, oferuje artystom dobrą atmosferę i warunki do laboratoryjnej pracy. Ani starsi, ani młodsi artyści nie są tu uwodzeni wszystkimi tymi atrakcjami, które oferowałaby im choćby stolica. W Poznaniu obecna jest też tradycja poszanowania dla ciężkiej pracy, a praca choreografa to często wiele tygodni niełatwych wyzwań.

Gdy ruszaliśmy z programem, wiele razy słyszałam prognozy, że nie wytrwamy dłużej niż pół roku. Propozycja wydawała się zbyt radykalna dla Poznania, który rzeczywiście uchodzi za miasto mieszczańskie, konserwatywne. Nie jest to obraz w pełni prawdziwy. Poznań to przecież miasto Teatru Ósmego Dnia i wielu teatrów alternatywnych, świetnej Akademii Sztuki Pięknych, dziś Uniwersytetu Artystycznego, który po raz pierwszy w Polsce zaczął kształcić fotografików oraz artystów multimedialnych. Duch awangardy, choć na pierwszy rzut oka stłumiony, wciąż jest tu jednak żywy, na przekór władzom miasta, które preferują utrzymywanie wizerunku Poznania przede wszystkim jako miejsca biznesu i sportu. Dość przewrotnie wpisaliśmy się w Poznań idealnie, nie przeniosłabym naszego projektu w inne miejsce. Marzeniem jest, by każde większe miasto miało taki ośrodek. Wtedy spektakle, jakie u nas powstają, moglibyśmy częściej prezentować publiczności także w innych miastach Polski.

KAZIMIERCZAK Jeśli chodzi o organizację pracy artystycznej w ramach projektu Stary Browar Nowy Taniec, to zaproponowaliście na polskim gruncie zupełnie pionierską praktykę.

LEŚNIEROWSKA W kontekście sztuk performatywnych rzeczywiście tak. Tymczasem rezydencja jest najbardziej rozpowszechnioną formą wspierania i produkowania tańca na całym świecie. Nasz najważniejszy Solo Projekt powstał w 2006 roku, notabene tym samym, w którym postulowałam, by przestać czekać na Małysza i wziąć sprawy w swoje ręce. Inauguracja programu była dla mnie gestem wprowadzenia do Polski światowego standardu tanecznej produkcji i umożliwienia artystom pracy w profesjonalnych warunkach oraz pod okiem bardziej doświadczonych twórców. Jesteśmy wciąż jednym z bardzo niewielu miejsc w Polsce, które dysponuje własną, dużą i profesjonalnie wyposażoną technicznie przestrzenią do pracy. Niestety tylko jedną Jest dla mnie niezrozumiałe, dlaczego w jednym z największych krajów europejskich wciąż nie ma narodowego centrum tańca z prawdziwego zdarzenia - "domu tańca", w którym można by regularnie oglądać współczesną choreografię, i w której polscy artyści mogliby profesjonalnie pracować. Bez wsparcia rządowego i stałego adresu, dedykowanego wyłącznie tej formie sztuki, polski taniec nie jest w stanie dynamicznie się rozwijać. I nie jest w stanie przebić się do świadomości szerszego odbiorcy.

KAZIMIERCZAK Czym będzie Stary Browar Nowy Taniec w drugiej dekadzie swojej działalności?

LEŚNIEROWSKA Myślę, że możemy uwolnić się od naszej pionierskiej funkcji i skupić na tym, co wychodzi nam najlepiej: na poszukiwaniu talentów i stymulowaniu rozwoju najciekawszych choreografów. Zwłaszcza tych poruszających się w obszarze tańca eksperymentalnego i awangardowego, poszukujących na styku sztuk performatywnych i wizualnych. To zadanie, zwłaszcza w kontekście działań fundacji Art Stations, której jesteśmy częścią, wydaje się najbardziej naturalne i koresponduje z naszymi choreograficznymi zainteresowaniami. Kreowanie nowej tanecznej rzeczywistości i umożliwianie powstawania spektakli jest tym, co przynosi nam najwięcej satysfakcji. Jednym z priorytetów zawsze będzie także edukacja - stąd, obok już istniejących programów, od 2015 roku przyznajemy stypendium badawcze Grażyny Kulczyk, którego misją jest wspieranie tanecznych profesjonalistów (nie tylko praktyków) w nowatorskich badaniach z zakresu sztuki choreografii.

Naszą największą dumą jest całe to pokolenie artystów, które nadaje dziś ton polskiej scenie, a które z nami debiutowało lub u nas doskonaliło swoje umiejętności. Wierzę, że przyszedł teraz moment, by wziąć odpowiedzialność za ich dalsze kariery i rozszerzyć naszą ofertę o laboratoryjne i produkcyjne programy dla twórców, których nie możemy już nazywać początkującymi, a w których talent nadal wierzymy, i którzy dalej chcieliby się rozwijać, a nie mają możliwości ubiegania się o granty (te tworzone są głównie dla tanecznej młodzieży). Jesteśmy dla nich naturalną podporą i domem, do którego wracają. To kolejny bardzo ważny etap rozwoju naszego programu.

Mam nadzieję, że uda nam się poświęcić także więcej uwagi temu, w jaki sposób polski taniec może zaistnieć na światowych scenach i w międzynarodowym obiegu projektowo-koprodukcyjnym. Zależy mi na tym, byśmy podtrzymywali i rozwijali intensywne relacje z tanecznym światem. Rozbudowywanie siatki kontaktów, poszukiwanie inspiracji i kreowanie projektów opartych na partnerstwie, dzięki którym nasi artyści będą mogli pracować zarówno w Polsce, jak i poza krajem, będzie, mam nadzieję, istotnym elementem naszego programu w nadchodzącej dekadzie.

KAZIMIERCZAK Interdyscyplinarność, o której Pani wspomina w kontekście fundacji Art Stations, jest widoczna także w Pani własnej karierze zawodowej. Zaczynała Pani jako krytyk, potem kurator, dziś jest Pani także autorką choreografii, tańczy Pani w spektaklach, reżyseruje światło

LEŚNIEROWSKA Nie ma w tym nic niezwykłego. Przywołam choćby jeden przykład: Raimund Hoghe. Zaczynał jako krytyk muzyczny i taneczny, a ponieważ pracował w Wuppertalu, spotkał na swojej drodze Pinę Bausch i został jej dramaturgiem przez najciekawszą dekadę działalności Tanztheater Wuppertal, po to, by pod koniec lat dziewięćdziesiątych samemu zacząć tworzyć spektakle i w nich występować. Dziś uważany jest za jednego z najciekawszych europejskich choreografów.

Od zawsze byłam rozdarta między praktyką a teorią. Być może kluczowe byłoby tu także zagadnienie aktywnego uczestnictwa. O wiele ciekawsze jest dla mnie stwarzanie rzeczywistości niż jej reprezentowanie. We wszystkich odsłonach mojej praktyki element działania był od początku obecny. Impulsem do przekroczenia tej umownej granicy pomiędzy sceną a widownią było pragnienie lepszego poznania tego, czym zajmują się moi koledzy, których chcę wspierać. Było to więc na dobrą sprawę przedłużenie mojej pracy badawczej, pozwoliło mi głębiej poznać warsztat choreografa, po to, by skuteczniej wspierać artystów w ich pracy. W pewnym sensie z każdym projektem kontynuuję mój research, choć przy pomocy innych narzędzi. Znajomość praktycznej strony powstawania choreografii stanowi dla mnie ogromną wartość i okazała się także decydująca dla rozwoju programu w Starym Browarze.

Wywiad ze mną w książce Ani Królicy "Pokolenie Solo" nieprzypadkowo zatytułowałyśmy "Jestem przede wszystkim autorem". Nie ma we mnie potrzeby ostatecznego nazywania swojej praktyki. Gdybym miała porównać ją do czegoś, to chyba najbliżej mi wciąż do pisania. Coraz częściej towarzyszy mi zresztą przekonanie, że choreografii najbliżej jest właśnie do literatury. To tak, jakbym z krytyka literackiego zamieniła się w autora powieści. W tej roli mam możliwość decydowania o wszystkim - o formie i temacie, sytuacjach i scenerii, o świetle, które wpada przez okno, a nawet o wyborze czcionki i okładki dla tej książki, bo z doskonałym grafikiem, Michałem Łuczakiem, tworzymy także druki do wszystkich moich przedsięwzięć. Te praktyki się uzupełniają i są dla mnie integralną częścią tworzenia spektaklu.

KAZIMIERCZAK Na łamach "Teatru" powiedziała Pani kiedyś, że w patrzeniu na taniec interesuje Panią to, co wprowadza do niego samo życie. Czy ta perspektywa interesuje Panią również jako choreografa?

LEŚNIEROWSKA Absolutnie tak. Największym źródłem fascynacji i inspiracji jest dla mnie otaczające nas życie - takie, jakie nam się jawi w zależności od chwili, stanu emocjonalnego, okularów jakie mamy na nosie Życie ze wszystkimi przejawami niedoskonałości, ze swego rodzaju ziarnem w obrazie. Interesuje mnie sztuka, która jest aktem nieposłuszeństwa wobec tego, co próbuje mi sprzedawać tradycyjna choreografia: podająca wizję świata pozbawionego wszelkiego rodzaju rys i kantów, pokazująca ciała, z którymi nie jestem w stanie się zidentyfikować, zaangażowanych w rzekomo uniwersalne problemy, które jednak ostatecznie w ogóle mnie nie dotyczą. Poszukuję poetyckiej metafory dla świata, jaki mnie otacza, z całym jego chropowatym pięknem.

Pozostając na polu literatury, w myśleniu o choreografii w sukurs zawsze przychodzi mi Roman Jakobson i jego schemat komunikacji językowej. Z sześciu elementów koniecznych do tego, by komunikacja zakończyła się sukcesem (co stanowi doskonały test skuteczności dla każdego komunikatu, także spektaklu), Jakobson wyprowadza sześć funkcji języka, które odnajdujemy w różnym natężeniu w każdym tekście. Nasilenie funkcji poetyckiej - ze szczególną uwagą położoną na organizację komunikatu złożonego często ze zwykłych słów codziennego użytku - naturalnie charakteryzuje poezję. W tym kontekście istotne wydaje się jeszcze inne, ukute przez Jakobsona pojęcie - "uporządkowanie naddane" - specjalna organizacja komunikatu na bazie języka potocznego, wykorzystująca najprostsze, codzienne gesty i kroki

KAZIMIERCZAK Może to jest klucz do oglądania tańca współczesnego? Należy oglądać go tak, jak czyta się poezję.

LEŚNIEROWSKA Gdybym miała wskazać, jaka by to miała być poezja, najbliższa byłaby mi poezja konkretna. Powstająca na naszych oczach z bardzo prozaicznych słów, gestów i obrazów. W zależności od tematu, który każdorazowo sam najskuteczniej domaga się własnej formy, może to być wiersz biały lub rymowany, o różnym rytmie lub absolutnie arytmiczny, intrygująco przybrudzony, chropawy

KAZIMIERCZAK Taniec wygląda inaczej ze sceny niż z widowni?

LEŚNIEROWSKA Wszystko wydaje się mniej oczywiste, niż kiedy zostaje się tylko po jednej stronie. Im więcej wiemy, tym wiemy mniej. O wiele trudniej jest mi dziś ferować jednoznaczne wyroki. Jest to zresztą przywilej młodych ludzi, a przywilejem starszych jest wątpić, zadawać pytania i częściej nie wiedzieć, niż wiedzieć Duża część mojej pracy jako kuratora polega na ocenianiu umiejętności i potencjału artystów, których chcę wesprzeć. Moment mojego wejścia w praktykę był momentem poddania się podobnym ocenom, więc w pewnym sensie jest to uczciwa wymiana doświadczeń Dzięki temu mam nadzieję, że dyskusja między mną a artystami może być często dyskusją kolegów, a w kontekście artystycznych koncepcji - rozmową równoprawnych partnerów. Mimo że staram się, by nie dzieliły nas relacje władzy, jestem jednak w pełni świadoma, że nie da się ich całkowicie uniknąć. Choćby dlatego, że prowadząc program, mam możliwość stworzyć komuś szansę na produkcję spektaklu, a komuś takiej szansy odmówić. Zawsze staram się być transparentna w swych decyzjach i podkreślać subiektywność moich wyborów.

Dramatem polskiego tańca jest brak podobnych miejsc jak nasze, prowadzonych przez kuratorów o odmiennych upodobaniach estetycznych. W tej sytuacji upragniony dialog wielu subiektywnych spojrzeń nie ma szansy zaistnieć. Mam jednak nadzieję, że artyści nie pozwalają, bym to ja arbitralnie decydowała o ich karierze i dalszym rozwoju artystycznym. Bo to właśnie ci twórcy, gotowi wziąć sprawy w swoje ręce, a nie żaden Małysz, są przyczyną i motorem tego swoistego cudu, że przy tak niewielkim wsparciu i wątłej infrastrukturze polska współczesna choreografia nadal i nieprzerwanie się rozwija.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji