Dramat czy groteska?
Wśród licznych, wielokrotnie granych komedii Czechowa, "Płatonow" jest pozycją nową, choć w gruncie rzeczy spośród nich najstarszą. Utwór ten napisany przez zaledwie dwudziestoletniego Czechowa, długie lata nie był ogłaszany nawet drukiem, a gdy w roku 1923, go wydrukowano, to i wówczas nie wystawił,go żaden z teatrów. Na scenę wszedł dopiero w latach ostatnich
Wystawiono "Płatonowa' w Związku Radzieckim (Psków, Ałma Ata,wreszcie,teatr im. Wachtangowa w Moskwie). Vilar wprowadził go na afisz swego teatru paryskiego T.N.P., sam grając rolę tytułową (tytuł brzmiał: "Ce fou de Platonov" - "Ten wariat Płatonow"), a w tym samym roku (1960) wystawiono "Płatonowa" w Londynie ze znakomitym Rexem Harrisonem w roli tytułowej. Takie są dzieje sceniczne tej młodzieńczej sztuki Czechowa. A jaka jest sztuka?
Utwór dwudziestoletniego, początkującego pisarza nie osiągnął jeszcze późniejszej doskonałości scenicznej tego autora. Znajdujemy w nim wiele zawiązków motywów, które później zjawią się w jego "Wiśniowym sadzie" czy w "Wujaszku Wani", ale brak mu jeszcze dojrzałości tych arcydzieł. Sztuka waha się pomiędzy psychologicznym dramatem a komedią. Drugim wyraźnym brakiem, są niedociągnięcia konstrukcji, polegające na wyraźnych, dłużyznach akcji,
Otwiera się więc tu szerokie pole dla reżysera, którego zadaniem było uwypuklenie tego, co w sztuce jest pięknego i wartościowego: świetnych chwytów natury psychologicznej i nurtu lirycznego, który wzrusza widza oraz stuszowanie braków.
Reżyser Hanuszkiewicz dłużyzn sztuki nie skorygował, kierując się zapewne pietyzmem, tym razem chyba zbytecznym. Jeżeli chodzi o wybór rodzaju sztuki, zdecydował się wyraźnie na farsę, w najlepszym razie na groteskę, obracając w śmiech najtragiczniejsze nawet sytuacje. Jak gdyby przypieczętowaniem tej postawy jest zachowanie się w scenie końcowej Soni: po zastrzeleniu człowieka, za którym szalała, zasiada do czytania książki.
Spektakl, mimo tragicznie splątanych węzłów akcji i mimo zakończenia godnego tragedii szekspirowskiej, jest farsowy i raz po raz na widowni rozlegają się wybuchy śmiechu. Jak w takich warunkach główny bohater potrafi budzić chwilami wzruszenie (a budzi je mimo wszystko) to pozostanie już tajemnicą Gustawa Holoubka, którego gra dominowała wyraźnie nad grą całego zespołu i stanowiła nieodparty magnes. Na dobro reżysera należy zapisać i to,że nie starał się odrealniać Czechowa,którego,rzecz oczywista, nie wolno odrywać od ziemi, gdyż zawieszony w próżni traci całkowicie rację bytu i swoje najmocniejsze argumenty artystyczne.
Tej zgubnej tendencji uległ jednak scenograf Krzysztof Pankiewicz, jak bowiem tłumaczyć sobie brudne, poszarpane szmaty, zawieszone zarówno nad realnym mieszkaniem we dworze Wojnicewej, jak nad ogrodem, czy przed domem Płatonowa? Co mają oznaczać? Jakiś niezrozumiały symbol, czy mętną pseudo nowoczesność? Czyżby reżyser nie uważał, że kłócą się one ze słusznym, realistycznym ujęciem sztuki?
W "Płatonowie" obok znakomitego Holoubka występuje liczny zespół aktorski. W korowodzie kobiet zakochanych w pełnym uroku nauczycielu wiejskim widzimy Danutę Kwiatkowską w roli dziedziczki Wojnicewej najstarszej z szeregu kochanek Płatonowa, śliczną Elżbietę Czyżewską (Sonię) stanowczo trafniejszą w scenach lirycznych, niż tragicznych. Katarzynę Łaniewską, która z wyraźnym wysiłkiem pokonuje trudności związane z rolą narwanej Marii i najlepszą z nich, bo pełną prostoty Janinę Traczykównę w roli nieszczęsnej żony donżuana.
Z ról męskich wyróżnił się Gustaw Lutkiewicz,który nakreślił soczyście postać koniokrada Osipa. Czesław Kalinowski był charakterystycznym dziedzicem-sąsiadem, a Januszowi Paluszkiewiczowi przypadła w udziale znakomita rola właściciela szynków, z której wywiązał się w sposób interesujący. Starym, wiecznie pijanym eks pułkownikiem był Stanisław Jaworski, obdarzony tu dużą siłą komiczną. Przedstawicieli młodszego pokolenia grali: Stanisław Wyszyński w roli nieszczęsnego, zdradzanego męża, Mieczysław Stoor w roli lekarza wplątanego w dramatyczną akcję sztuki. Mały epizod woźnego sądowego wypadł znakomicie dzięki Stanisławowi Wronckiemu.
Muzyka Augustyna Blocha podkreślała momenty emocjonalne.
Przekład Adama Tarna znakomicie oddaje wszystkie subtelności tekstu Czechowa.