Artykuły

Zadęcie

Niedawno pisałem w "Kierunkach" o reżyserach-inscenizatorach, deformujących czy raczej formujących tekst w sposób dowolny. Dawałem przykłady reżyserów krajowych i zagranicznych. Teraz życie zmusza mnie do podję­cia dalszego ciągu tematu. Życie - tzn. występy w Teatrze Rzeczypo­spolitej Teatru Nowego z Poznania z dwoma przedstawieniami Janusza Wiśniewskiego pt. "Panopticum la Madame Tussaud" i "Koniec Euro­py". Muszę przyznać - mimo od­mienności widzenia przeze mnie formuły tego teatru - że dyr. Jan Paweł Gawlik - bardzo trafnie dobiera przedstawienia, pokazując dzieła o bezspornej wielkiej wartości, bądź wzbudzające dyskusję. W stosunku do tych ostatnich Teatr Rzeczypo­spolitej może więc pełnić rolę "przekłuwacza balonów" sukcesu, wypu­szczanych tak chętnie przez środo­wiska artystyczne. I nie tylko arty­styczne.

Dwa widowiska Wiśniewskiego - które wraz z "Walką Karnawału z Postem" w warszawskim Teatrze Współczesnym składają się na trylo­gię - świadczą o znanych prawdach: każdy chce być nowoczesny, nowatorski, awangardowy. Nikt nie chce być staroświecki, konserwatyw­ny.

W teatrze, wydawałoby się, rzecz jest prosta. Życzliwym a poufałym gestem omija się po prostu drama­turga, samemu zajmuje miejsce za jego biurkiem. Robi się tzw. scenariusz z czego się da: z gazet, ksią­żek, z cudzych przedstawień. To wszystko każe podlać kompozytoro­wi odpowiednim muzycznym sosem, choreografowi uatrakcyjnić wymyślną konwencję ruchową. Samemu dobrze jest jeszcze zrobić scenografię. Jak się nie ma czasu, to do kostiumów można ewentualnie dopuścić kogoś innego.

Tak więc zrobiliśmy już wiele, żeby zasłużyć na miano reżysera-inscenizatora totalnego (w tym zestawieniu to dobre, modne słowo - teatr total­ny itp.) realizującego w dodatku przedstawienia autorskie.

Dla wzmocnienia tego ostatniego waloru dobrze jest porozbijać całość na. krótkie epizody. Przesłonić akto­rom twarze charakteryzacją lub ma­skami, żeby ich nikt nie mógł rozpoznać. Wtedy nie mają szans, żeby zagrozić naszej indywidualności. Aby jednak ten zabieg nie wzbudził niczyich podejrzeń, ani zazdrości, trzeba słów kilka rzec o aktorze jako plastycznym znaku a nie jako o psychologicznej ramocie. Sukces ma­my wtedy zapewniony. Sterroryzowany nowoczesnością zespół podda się nam bez cudów. Przecież nie musi pamiętać, że już paru przed nami tak robiło i to w różnych okresach hi­storii teatru.

Zaprezentowałem podejście do sprawy złośliwo-żartobliwe. Ale pa­trząc na widowiska Wiśniewskiego wcale nie jestem pewien, czy to po­dejście odbiega zbyt daleko nawet w swojej przesadzie - od rzeczywistości.

Zastanawia, mnie np. zadęcie, któ­re pokazał Wiśniewski w tych przed­stawieniach. Tytuł pełny pierwsze­go brzmi: "Panopticum a'la Madame Tussaud. Wielkie umieranie czyli czarna śmierć. Paryż. 1680". Brzmi to bardzo nowocześnie, ale przecież w epoce baroku wycinano jeszcze lepsze kawałki. Brzmi to bardzo obiecująco, ale przecież z tego wszy­stkiego w przedstawieniu jest bardzo niewiele.

To samo z zadęciem na teatr plastyczny - charakteryzacja prze­kształcająca twarz w maski, kukły, ruch aktorów - mechaniczny. Ale to już znamy. Taki teatr robią choć­by Szajna czy Kantor. Tylko u nich to wszystko nie jest sztuką dla sztuki, jest podporządkowane wyraża­niu pewnych prawd, tworzeniu pew­nej całościowej wizji. U Wiśniew­skiego te wielkie prawdy nie pow­stają. Owszem, stara się mówić na ważne tematy, jak przemijanie czło­wieka w jego otoczeniu, człowiek a historia. Ale zabieranie głosu na ważne tematy nie przesądza jesz­cze, że ma się coś ważnego do powiedzenia od siebie. Pozostaje więc samo zadęcie.

Można podziwiać sprawność reży­serską, sprawność aktorów i całej maszynerii teatralnej, wspartej bar­dzo wydatnie wyrafinowaną muzy­ką Jerzego Satanowskiego. Ale cały warsztat pozostaje niejako sztu­ką dla sztuki, wspaniałą, niewyko­rzystaną okazją.

I jeszcze jedna sprawa. Gdyby rzecz się działa na terenie literatu­ry, mielibyśmy z całą pewnością proces sądowy o naruszenie praw autorskich. W teatrze to wszystko jest dużo bardziej płynne, trudne do skodyfikowania. Pozostaje wobec tego zarzut epigonizmu Wiśniew­skiego w stosunku do Kantora, szczególnie w przypadku "Końca Europy".

Możliwość konfrontacji z teatral­nym mitem jest jak dotąd najbardziej ożywczą wartością Rzeczypospolitej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji