Artykuły

Teatr bardzo silnych kobiet

- Teatr jest jak dom, w którym wszystko ma swoje miejsce, a życie toczy się w określonym rytmie, rozpięte między świętym obrazem a kiblem i kuchnią - mówi Agata Duda-Gracz w rozmowie z Janem Bończą-Szabłowskim z Rzeczpospolitej.

Reżyserka Agata Duda-Gracz opowiada Janowi Bończy-Szabłowskiemu o swoich aktorach i premierze "Mary Stuart".

Rz: "Mary Stuart" Hildesheimera w przeciwieństwie do dramatów Schillera i Słowackiego nie pokazuje romantycznej wizji królowej Szkocji, tylko dramat niedołężnej kobiety oczekującej na egzekucję. Dlaczego wybrała pani tę wizję?

Agata Duda-Gracz: Z wielu powodów. Surowość tej opowieści daje możliwość opowiedzenia skondensowanej, poruszającej historii. W ciągu ostatnich dwóch godzin przed śmiercią Maria Stuart przeżywa jeszcze raz całe swoje życie. W tym utworze jest i niszcząca namiętność, i siła miłości, i siłowanie się z Bogiem, a nawet próba stworzenia Go na swój obraz i podobieństwo. Równocześnie dramat dziejący się w XVI wieku dał mi możliwość opowiedzenia o niezwykłości tej epoki i jej analogii do tego, co dzieje się dzisiaj.

Spójrzmy na obrazy z tamtego okresu. Martwe natury wypełnione są nadgryzionymi, często gnijącymi owocami, mięsem ociekającym sosem, lepkim winem, aksamitne draperie są ciężkie od haftów. Wszystko malowane jest soczystymi kolorami, tworząc jaskrawy, duszny świat. Obrazy przedstawiające sceny rodzajowe kipią bądź od przepychu, bądź okrucieństwa, pasji, emocji. Ówczesne kobiety pod sukniami nie nosiły bielizny, jakby zawsze miały być gotowe do uprawiania miłości. Mężczyźni eksponowali swoją męskość, doszywając do pumpów saczki. Z drugiej strony był Kościół, który grzmiał o grzechu, piekle i potępieniu. Człowiek był wciąż rozpięty pomiędzy Bogiem a diabłem. Równocześnie reformacja i idąca za nią kontrreformacja. Zapach kadzideł, kapiące od złota świątynie, zarazy, wojny, głód. Zza oceanu zaś dochodzą wieści, że świat jest większy, niż myśleliśmy: na mapach pojawiają się nowe lądy, zamieszkane przez ustrojonych w pióra tubylców, którzy mają swoich bogów, swoich władców i prawa niemające nic wspólnego z chrześcijańską etyką...

I jest to czas, w którym zaczynają rządzić kobiety.

- Tak. Słaby król na tronie francuskim i nieprawdopodobnie silna Katarzyna Medycejska. W Anglii Elżbieta sama rządzi monarchią, Maria Stuart próbuje rządzić Szkocją, a 22 lata jej życia są tak niezwykłe, że ich echa możemy odnaleźć w dramatach Szekspira. Ta katolicka królowa staje przeciw protestanckiej monarchini, swej kuzynce. Mamy niesamowity portret kobiety, która jest namiętna, porywcza, wyrafinowana i pełna pasji. Nie cofa się przed niczym: bierze udział w zamordowaniu swojego drugiego męża i wychodzi za jego mordercę - tego samego człowieka, który ją zgwałcił, potem uwiódł i doprowadził do wojny domowej w Szkocji.

Powiedziała pani kiedyś: zachwycają mnie osoby określane jako naiwne, bo one jeszcze ciągle potrafią się dziwić. Maria Stuart miała w sobie naiwność?

- Dość długo, aż do czasu, kiedy znalazła się w niewoli. Przez 20 lat swojego uwięzienia spiskowała, próbowała ściągnąć wrogie armie, by wywalczyły jej prawo do tronu, a w końcu uknuła spisek na życie Elżbiety. Kiedy zaś zapadł na nią wyrok, Maria Stuart zaczęła tworzyć swój mit: męczennicy umierającej za wiarę katolicką.

Podobno zainspirowało panią w tworzeniu spektaklu malarstwo Boscha...

- Zarówno na jego obrazach, jak i na obrazach Bruegla opowieść składa się z pejzaży wypełnionych drobnymi zdarzeniami. Mnogość fantastycznych stworzeń i dwu-, trzypostaciowych epizodów tworzy obraz piekła, nieba, świata. Nasz spektakl ma podobną konstrukcję: składa się ze strzępów, zdarzeń, wątków, które w całości opowiadają historię o apokalipsie ostatniej godziny przed śmiercią. To jest jak cytat z Szekspira: "Przed egzekucją skazańcom podobno zawsze zdarza się chwila euforii. Dozorcy zwą taki moment ostatnim przebłyskiem".

Życie Marii Stuart to także temat władzy. Często pojawia się on w pani twórczości.

- Bo jest fascynujący. W osłupieniu przyglądam się przemianie, jakiej ulegają ludzie, którzy do tej władzy się dorywają. To jest tylko kwestia skali. Władza portiera, dyrektora, prezesa, premiera... bez różnicy. Mechanizm jest bardzo podobny.

W teatrze wyznaje pani bardzo określoną hierarchię wartości.

- Teatr jest jak dom, w którym wszystko ma swoje miejsce, a życie toczy się w określonym rytmie, rozpięte między świętym obrazem a kiblem i kuchnią. W tym domu najważniejszy jest drugi człowiek, który sprawia, że świat ma sens. W teatrze tym kimś jest aktor. To on jest najważniejszy. To on buduje świat. Nie jest to możliwe bez szacunku i miłości: do roboty, do tekstu, do ludzi, którzy są wokół. W Ateneum taki właśnie dom udało nam się zbudować. Pracowałam z siódemką niezwykłych, oddanych ludzi. Agata Kulesza to ktoś, kto nosi w sobie piękny świat, ma czujność i czułość dla drugiego człowieka, a do tego umiejętności, które sprawiają, że wszystko jest możliwe. Przemek Bluszcz - cały czas walczący o sens, pełen pokory i zawziętości w dogryzaniu się do tego, co w spektaklu najważniejsze. Paulina Gałązka - niewychodząca z postaci, nawet gdy idzie do palarni na papierosa... Tomek Schuchardt, który wchodzi z pasją w każdą sceniczną boleść, konsekwentny w formie i myślący o całości historii. Wojtek Brzeziński, precyzyjny i cudownie posługujący się formą. Grześ Damięcki - rozpracowujący każde zdanie, pracowity i otwarty na wszystko, co nowe. Bartek Nowosielski: poukładany, rzetelny i tulący wszystkich, mówiąc, że będzie dobrze... Do tego niezwykli muzycy - Maja Kleszcz i Wojtek Krzak, których muzyka staje się jednym z bohaterów spektaklu. To naprawdę dobry dom.

Przygotowując w Ateneum "Mary Stuart", wysłała pani do aktorów listy od postaci, które mają grać.

- Zawsze to robię. Kiedy ustalę obsadę, piszę te listy z punktu widzenia danej postaci. Zawierają stan świadomości postaci i wiedzy o samej sobie w momencie rozpoczęcia spektaklu. Listy są punktem wyjścia do budowania roli i relacji między postaciami.

Wielu twórców ma dziś poczucie końca pewnej epoki, przekonanie, że świat zmierza ku katastrofie. Podziela pani ten niepokój?

- Cieszę się, że mam popsuty telewizor, bo uciekam od tego, co na zewnątrz. Nie chcę wiedzieć. Jestem odważna tylko w teatrze. W życiu już nie. Żyję w teatrze. Tam mogę być naprawdę.

***

Agata Duda-Gracz - reżyser teatralna i scenograf

Rocznik 1974. Absolwentka historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego i reżyserii dramatu w PWST im. Solskiego w Krakowie. Debiutowała spektaklem "Kain" Byrona w Teatrze im. Witkiewicza w Zakopanem. Zrealizowała ponad 20 spektakli jako reżyser, scenograf i kostiumograf w teatrach w Kaliszu, Krakowie, Łodzi, Warszawie, Wrocławiu i Zakopanem. Dwukrotnie wyróżniona nagrodą Ludwik za najlepszą scenografię, Złotym Laurem za mistrzostwo w sztuce oraz nagrodami Złota Maska za reżyserię i scenografię. W 2013 roku jej spektakl "Każdy musi kiedyś umrzeć, Porcelanko", uhonorowany Złotym Yorickiem gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego, stał się jednym z najważniejszych wydarzeń teatralnych sezonu. Córka malarza Jerzego Dudy-Gracza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji