Nadzieja i obawa (fragm.)
DAWNO minęły czasy, kiedy o teatrze telewizyjnym chciało się mówić i pisać. Ustały bowiem próby wypracowania odrębnych cech tego gatunku sztuki, mówienia prawd bliskich widzowi. Po prostu do telewizyjnego studia zaczęto przenosić rutynowy repertuar oraz kształt widowiska teatralnego i to w jego nie najlepszej postaci.
Zamiast szukania współczesnych odniesień, zaczęła się nielitościwa pedagogizacja widza, nieraz bardzo średnio wystawianą klasyką, wybieraną bez myśli o jej pewnej aktualności, ot jak leci. Zależnie od tego, co i kto jest pod ręką. Dlatego przedstawienia poruszające głębiej milionową widownię stały się dość rzadkie. Oczywiście należy patrzeć na sprawę bez krzywdzących uproszczeń. Taki stan rzeczy, bynajmniej, nie wynikał, tylko z "zasług" dyrekcji telewizyjnego teatru, lecz również z tego, co się w telewizji działo, ze stylu propagandowego.
Od jakiegoś czasu możemy obserwować w teatrze telewizyjnym pewną poprawę - lepszy dobór repertuaru, trochę oryginalniejsze realizacje. W rezultacie teatr telewizyjny powoli przestaje być kołysanką dla dorosłych. Z tym, że zdarzają się jeszcze takie wpadki, jak jubileuszowe przedstawienie "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Nieszczęście tego przedstawienia polegało na tym, że jego reżyser, Jan Kulczyński, był "liście płac", natomiast nie było go na ekranie - tzn. nie było widać było rezultatów jego działalności. Odbył się po prostu spęd aktorskich sław i każdy popisywał się "czym ta miał". Z jubileuszami tak zazwyczaj bywa. Zresztą muszę zaznaczyć, że jak poprzednio nie obwiniałem wyłącznie dyrekcji teatru telewizyjnego, i teraz przyczyn pewnej poprawy - z wyjątkiem nieszczęsnego "Wesela" - nie widzę wyłącznie w posierpniowej odnowie, poszerzającej swobodę wypowiedzi w środkach masowego przekazu. Do tych przyczyn może należeć i fakt, iż dyr. Gawlik - po rezygnacji z Teatru Starego w Krakowie - przestał siedzieć na dwóch stołkach, czy raczej za dwoma warsztatami pracy. I tym, który mu pozostaje wreszcie musiał się zająć serio.
Najlepszym dowodem, że i teraz poniedziałkowy teatr telewizyjny może zdobyć się na coś świeżego i odrębnego, a także powiedzieć coś ważnego, jest wystawienie przez Jerzego Gruzę "Antygony" Sofoklesa (...)