Artykuły

Milion pomysłów w "Lalce"

"Lalka. Najlepsze przed nami" wg Bolesława Prusa w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

"Lalka. Najlepsze przed nami" Wojciecha Farugi zdawała się skazana na sukces. Dlaczego więc adaptacja powieści Prusa w Powszechnym rozczarowuje?

Genialna powieść o nadwiślańskim kapitalizmie, reżyser jednego z najciekawszych debiutów ostatnich lat, gwiazdorska obsada. W roli Wokulskiego Marcin Czarnik, znany ze świetnych ról u Moniki Strzępki i Jana Klaty. Anita Sokołowska wcielała się już w arystokratkę w bydgoskim "Wiśniowym sadzie". Tam była bardzo młodą panią Raniewską, w "Lalce" jest Izabelą Łęcką po przejściach. Jako dojrzała kobieta odpowiada sama za siebie. I sama wydaje się za Wokulskiego. Łęcka, która staje na własnych nogach. Prus - nie tylko wnikliwy obserwator życia społecznego i znawca ludzkiej psychiki z "Lalki", ale też seksista z "Emancypantek". Gdyby Faruga z dramaturgiem Pawłem Sztarbowskim udźwignęli i pociągnęli tę myśl, mógłby powstać ciekawy spektakl. Zwłaszcza że Sokołowska jest świetną aktorką. Co w "Lalce", niestety, nie bardzo widać.

Trzaskają dziesiątkami konceptów

Na jednym pomyśle, nawet najmocniejszym, autorzy spektaklu nie mogą, niestety, poprzestać. Trzaskają dziesiątkami konceptów - od dowcipnych po kuriozalne. Zamiast kościelnej kwesty jest więc datek na współczesną fundację, którą kieruje cyniczna ciotka - specjalistka od grantowej dobroczynności. Kuzyn Starski zamiast bon vivantem i bawidamkiem jest szemranym "coachem". Z nawiedzoną miną i promiennym uśmiechem wygłasza bon moty o potrzebie dążenia do celu, rozpoznania swoich słabych i mocnych stron - psychologiczny katechizm późnego kapitalizmu. Grający go Piotr Ligienza wraz z Jackiem Bellerem (w roli doktora Schumana, przyjaciela Wokulskiego) to najmocniejsze punkty drugiego planu przedstawienia.

Dalej jest gorzej. Jak pamiętamy z liceum, Wokulski dorobił się na wojnie. Reżyser nie oszczędza i tego wątku - bohater okazuje się w pewnej chwili weteranem Afganistanu czy Iraku. W swych erotycznych fantazjach chce, by ktoś związał go i podtapiał jak więźnia w Kiejkutach. Ten masochistyczny scenariusz przekazuje partnerce w liście niczym bohaterka "Pianistki" Jelinek. Dobrze, że teatr chce mówić o polskiej odpowiedzialności za tortury CIA. Czemu jednak zmienia się to w efekciarski kicz, który tak naprawdę nikogo nie boli ani nie obchodzi?

Dalej: Wokulski w Paryżu. "Lalka" to nasza najwybitniejsza XIX-wieczna powieść, może najwybitniejsza polska powieść w ogóle. A rozdziały paryskie są może w niej najlepsze. Myśli, które Prus w latach 80. XIX w. zawarł na tych stronach, wygłaszają dziś gwiazdy historii i socjologii - Andrzej Leder czy Jan Sowa. Bo Wokulski w Paryżu duma nad peryferyjnym statusem polskiej gospodarki. Czyli nad tym, dlaczego ambitny naukowiec Ochocki musi wyjechać na Zachód, a szlachta woli wydawać na luksusy niż sensownie inwestować.

"Lalki" wcale nie trzeba na siłę uwspółcześniać

Sztarbowski z Farugą tłumaczą podróż milionera na kompleksy polskiego emigranta, któremu za granicą wydaje się, że śmierdzi. Już lepiej postawiliby Wokulskiego za zmywakiem.

Następstwem chaotycznej koncepcji jest dyskotekowa reżyseria. Czyli reżyseria od kawałka do kawałka, z milionem pomysłów, a bez pomysłu. Między scenami Łęcka i Wokulski powtarzają dialog z pytaniem: "Jak się pani/panu podoba przedstawienie?", sugerując, że wszystko to teatr w teatrze, wariacja na scenę z powieści rozgrywającą się w teatrze. Ale to raczej wymówka niż wyjaśnienie.

Ktoś kiedyś powiedział, że kapitalizm jest zawsze taki jak z Balzaka - bezwzględny. Jeżeli mieliśmy polskiego Balzaka, to był nim właśnie Prus. Może "Lalki" wcale nie trzeba na siłę uwspółcześniać?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji