Artykuły

Recenzent w kłopocie.

PREMIERA prasowa szekspi­rowskiego "HAMLETA" w tłumaczeniu PASZKOWSKIE­GO, scenografii KOSIŃSKIE­GO, reżyserii HOLOUBKA, i z nim w roli tytułowej, odbyła się 9 STYCZ­NIA l963 ROKU. Premiera rzeczywi­sta miała miejsce 11 LISTOPADA 1962 R. Leży w dobrych obyczajach te­atralnych spraszanie recenzentów, zwłaszcza pism codziennych, na rze­czywiste premiery.Przecież dla nas aktualność ma szczególne znaczenie. Teatry często odstępują od tego z różnych przyczyn: a to termin koliduje z innymi, a to działa tre­ma dyrekcyjna przed pokazaniem tak zwanego niedotartego przed­stawienia, póki opóźnienie tak zwa­nej prasówki ogranicza się do paru dni, póty jeszcze można mó­wić o jakiej takiej aktualności. Gdy jednak rzecz przedłuża się ponad tydzień - bardzo już słabnie nasze zainteresowanie, bo już wielu zdą­żyło obejrzeć przedstawienie przed nami i już wiele opinii krąży, które w dodatku mogą nas niepotrzebnie sugerować. Istnieje także niepisany układ mię­dzy recenzentami obserwowany zwłaszcza przez kolegów z pism co­dziennych, że przed prasówką, na którą zostaną zaproszeni na prawach równego startu, nie piszą o przedstawieniu, choćby się na nie wcześniej dostali. Jest to lojalność nie tylko w stosunku do kolegów, ale także teatrów, które widocznie nie chce brać wcześniej odpowiedzial­ności przed opinią prasową. Recen­zja przed premierą prasową jest czymś w rodzaju falstartu.

Oczywiście nie zawsze pilnują się tej zasady recenzenci i krytycy ty­godników i miesięczników, mając na swoje usprawiedliwienie to, że z reguły nie wyrwą się przed czasem, choćby napisali przypadkowo wcześ­niej. Cykl druku tych pism jest ta­ki,że tekst złożony tam nie ukaże się normalnie biorąc, przed kryty­kami w pismach codziennych.

W jak trudnej sytuacji znajduje się więc recenzent pisma codzienne­go, który doczekał się prasówki w dwa miesiące po rzeczywistej pre­mierze! Już tylu Bogu ducha win­nych krytyków w pismach perio­dycznych przedyskutowało przedsta­wienie dość gruntownie, bo spóź­niony zapłon ich druku działa prze­cież tylko do czasu. Już dawno cho­dzi na to przedatawlenie nawet młodzież szkolna, więc na cóż przyda­łaby się nasza spóźniona opinia ich wychowawcom? Nawet ewentualni główni adresaci tej rubryki mają już sąd własny z autopsji, bo przed kilku dniami poszli na to przedsta­wienie w ramach festiwalu "Z Ku­rierem do teatru" i już złożyli swo­je głosy. Wypowiadając wobec nich teraz swoją opinią wyglądałbym na prokuratora lub adwokata przema­wiającego po wyroku kolegialnym sędziowskim z motywacją, wpraw­dzie jeszcze nie ogłoszonym, ale już sformułowanym. Mógłbym się nara­zić na śmieszność podważania ich opinii. A znów czytelnikom poza warszawskim, którzy doskonalą wie­dzą, że "Hamleta" można zagrać wspa­niale i niemniej efektownie poło­żyć psu na budę spóźnioną wia­domość. "Hamlet" należy do sztuk, które nie potrzebują ani reklamy, ani znaków ostrzegawczych.

Więc niech mi zespół Teatru Dra­matycznego nie ma za złe,że nie rozpiszę się, jakbym chciał, ani o stworzeniu przez scenografa nastro­ju groźnego nieba nad zamczyskiem, ani o maskach aktorów Pantomimy, ani o pochodzie drużyny Fortynbrasa, ani nie nazwę jakbym mógł po­lowania na łosie przy pomocy rzu­cania ciężkimi fotelami.

Choć wiem, że złożyły sią na fakt dodatkowe okoliczności i że jest to pono dopiero czwarte przedstawie­nie nie dla młodzieży szkolnej, nie pozostaje mi nic innego wobec wyżej wyłożonych spraw, jak tylko ogłosić ustanowienie przez Teatr Dramatyczny Warszawy w pełni se­zonu rekordu 60-dniowego odstępu między premierą rzeczywistą, a pra­sową. Nawet przy dużych ambicjach niektórych innych teatrów w tym kierunku - nie będzie go łatwo pobić!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji