Artykuły

Co po sobie zostawimy następnym pokoleniom na Śląsku? Może wystarczyłaby skromna tabliczka

Nie chciałem jechać na tę debatę do nowej siedziby Muzeum Śląskiego, wolałem być sam w domu. Przejrzałem maile, jeszcze raz przeczytałem zaproszenie. Tytuł dyskusji: "Co po nas zostanie? Co my Ślązacy po sobie zostawimy następnym pokoleniom". No właśnie - co? Ciekawe kto to wie? A może się tam dowiem? - pyta Ingmar Villqist w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Pojechałem. Szedłem przez katowicki rynek pod cudownie błękitnym, rozświetlonym słońcem niebem. Wszystko wkoło takie same jak zawsze, a jednak już inne; bardziej wyraziste, przekontrastowane. O czym będziemy debatować na tym spotkaniu - zastanawiałem się, idąc wzdłuż fasady Teatru Śląskiego; patrzyłem na baner z tytułem mojej sztuki, na budynek BWA, gmach starego Muzeum Śląskiego. Moje miejsca, moje miasto, mój świat. Każde spojrzenie w którąkolwiek stronę odbija się jakimś wspomnieniem z przeszłości. Tu się stało to, tam co innego i galeria ludzi, którzy grają w tych wspomnieniach piękne albo kiepskie role. To pewnie świetlistość tego sobotniego przedpołudnia. Głębia ostrości, kolory jak z podrasowanej wakacyjnej pocztówki wysłanej z Jugosławii za czasów komuny (którą oglądało się z zadziwieniem ponad ramionami kolegów w klasie z poczuciem, że gdzieś jest inny, bajkowy świat) powodują, że patrzę na centrum Katowic, jakbym widział je pierwszy raz - dziś jest tak dziwnie pięknie. Wszystko mi się dziś podoba i uwodzi, i niech tak już pozostanie.

Tablicę sam zrobię i przybiję

Mijam kamienicę Andrzeja Urbanowicza przy Piastowskiej 1. Minęły już lata od śmierci tego wspaniałego artysty, a przy drzwiach nie ma jeszcze tablicy upamiętniającej fakt, że w tym domu, w samym środku Katowic, żył i tworzył wspaniały twórca rozsławiający Śląsk i jego stolicę. Łapię się kurczowo tej myśli i już wiem, co zrobię - taka tablica musi tam się znaleźć, albo sam ją zrobię z tektury i tam przybiję, albo przywlokę tam kogo trzeba odpowiedzialnego i będę patrzeć, jak ją sam tam mocuje.

"Co po nas zostanie?"- na taki temat mam się wypowiadać dziś w nowym Muzeum Śląskim, tak? Ciekawe, a tablicy pamiątkowej przy wejściu do kamienicy Urbanowicza nie ma. Jaki to wstyd! Wchodzę w cień hotelu Katowice, idę po prawej stronie trzech śląskich skrzydeł, o których Roman Opałka powiedział kiedyś do mnie, po wernisażu wystawy "Poliptyk" w BWA w 1998 roku, że to najlepsza rzeźba w przestrzeni publicznej, jaką widział. Mam takie ulubione od lat miejsce na tyłach tej rzeźby - na wybrukowanej spadziźnie leży kilka prostokątnych tumb. Przysiadam na zimnym kamieniu, popalę, pomyślę sobie. Coś musi być ukrytego bardzo głęboko pod tym brukiem, co sprawia, że gwar miasta nawet w oszalałym remontowym szczycie cichnie. Moje miejsce poza czasem. Patrzę na stalowe łuki witryn Galerii Rondo, na Spodek. Wjeżdżają dzieciaki na kolorowych rowerkach spod pomnika między tumby. Śmiechy. Wloką rowery z powrotem do góry. Wstaję, choć najchętniej przesiedziałbym tutaj do wieczora. Wychodzę spod przejścia podziemnego przed Spodkiem i już jestem w strefie kultury, czy jak to tam się nazywa. Nieważne, ale robi niesamowite wrażenie. Czarne, szkliste tafle. Patrzą na swoje odbicie dwie wysokie, przygarbione postaci. Patrzą na siebie czerń w czerni i zieleni tego przedpołudnia soczystej, jak z wczesnych pejzaży Moneta, albo angielskich nokturnów Potworowskiego. I już teren dawnej kopalni Katowice; szklane prostopadłościany nowego MŚ, pomiędzy ceglanymi budynkami i szyb kopalniany - jakaż to piękna rzeźba. Pat pomiędzy dawną funkcją a nowym konstruktywistycznym wyrazem. Nasze kopalniane szyby, ku zdumieniu wszystkich, to nagle zrealizowane i wystawione na widok publiczny utopijne projekty rzeźbiarzy rewolucjonistów i marzycieli.

Nówka nieśmigana

"Co po nas zostanie?". Zjeżdżam ruchomymi schodami cztery piętra w dół muzeum, na poziom "4p". Na każdej kondygnacji robię kółko, by dojść do kolejnych schodów. Na każdej kondygnacji nowego MŚ jeszcze puste sale ekspozycyjne. Biel ścian, posadzek, szkło. Jestem pod ziemią, a jasność wielka, bo słońce prześwieca przez przeszklone poziomy kolejnych pięter. Pięknie to wygląda. Wyobrażam sobie, jakie cuda światowego malarstwa już wkrótce tutaj zawisną.

Swego czasu zaliczyłem pewnie wszystkie najważniejsze muzea sztuki na świecie (stare i te nowo wybudowane), ale chyba żadne nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak puste jeszcze podziemne wnętrza ekspozycyjne nowego MŚ. Nie mogę doczekać się otwarcia i pierwszych inauguracyjnych pokazów.

Na czwartym poziomie sala, w której mamy debatować. Wielka widownia, scena, marzenie każdego dyrektora teatru. Wszystko wkoło nówka nieśmigana, luksus i wypas. Jest już Telewizja Katowice; pani dziennikarka i młody pan operator z brodą, w koszulce z wielkim białym orłem na piersi. Na lewym krótkim rękawie wydrukowana biało-czerwona opaska. Robią wywiad z wybitnym reżyserem filmowym Lechem Majewskim, też zaproszonym, wraz ze Staszkiem Rukszą, do debaty. Wśród publiczności, naprzeciw mnie, w pierwszym rzędzie siedzi mężczyzna w średnim wieku, w niebieskiej koszulce z żółtym orłem na piersi i napisem (jeśli dobrze zapamiętałem) "My som naród ślonski". Dwa dumne orły z koszulek zerkają na siebie, pewnie wolałyby polatać sobie razem nad tak pięknymi dziś Katowicami, a nie siedzieć w sobotę cztery piętra pod ziemią i świadczyć.

Zaczyna się debata "Co po sobie zostawimy następnym pokoleniom na Śląsku?". A któż to na Pana Boga jedynego wiedzieć może!? Ja wiem, że muszę dopilnować tablicy pamiątkowej na domu Andrzeja Urbanowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji