Artykuły

Scena opustoszała. Kielce żegnają Piotra Szczerskiego

Ostatnie lata Teatr im. Żeromskiego w Kielcach był na fali wznoszącej. Od "Bezsenności pól bawełnianych" teatr zbiera nagrody na festiwalach i przeglądach. Kiedy po fali sukcesów dyrektor dowiedział się, że tak jak wszyscy szefowie placówek kultury będzie miał mniejszy budżet zwołał konferencję i postponował Urząd Marszałkowski. - Wszystko, co robił miało jeden cel: dobro teatru, to było zawsze najważniejsze - mówi aktor Mirosław Bieliński.

W nocy ze środy na czwartek zmarł w kieleckim szpitalu Piotr Szczerski, wieloletni dyrektor kieleckiego teatru, reżyser, wyrazista postać na kulturalnej scenie miasta, mająca tyluż zwolenników, co przeciwników.

W Kielcach Piotr Szczerski pojawił się w 1992 roku wygrywając konkurs na stanowisko dyrektora teatru.

- Ja w tym samym czasie zostałem szefem telewizji kablowej w Kielcach, obaj byliśmy nowi - mówi Andrzej Kozieja, pracownik Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. - Na pierwszy wywiad zaprosiłem do studia Piotra Szczerskiego i pamiętam, jak mówił, że chce, by jego teatr był jak dom. Był bardzo entuzjastyczny. Potem niejednokrotnie kłóciliśmy się o teatr i po ostrej wymianie zdań przechodziliśmy na pan, ale szybko wracaliśmy do bardziej familiarnej formy.

Beckett nad schodami

Na początku Szczerski rzeczywiście tworzył teatr rodzinny, dla każdego. Kurs zmienił na początku 2000 roku. On - wielbiciel Kantora i Becketta, chętnie sięgający po jego sztuki zawiesił przy wejściu do teatru znane hasło: "Do teatru nie wchodzi się bezkarnie".

Tłumaczył je potem na różne sposoby i zawsze najważniejsze było, by nie zostawić widzów obojętnymi. Twardą ręką prowadził kielecki zespół dobierając repertuar, aktorów, reżyserów.

Wśród przyjętych przez dyrektora był aktor Mirosław Bieliński. - Miałem grać Staśka w "Weselu", ale po czytaniach dostałem rolę Czepca - mówi. - Początkowo nasze wzajemne stosunki były dosyć chłodne, acz pełne szacunku, z czasem stawały się coraz cieplejsze, a potem przerodziły się w przyjaźń.

Bieliński podkreśla, że to Szczerski zachęcił go do reżyserii. Po udanych "Kpinach i kpinkach" przygotował kolejne spektakle. - Dyrektor nie miał łatwego charakteru, ale wszystko, co robił miało jeden cel: dobro teatru, to było zawsze najważniejsze. I dzięki temu o kieleckim teatrze jest głośno w Polsce, mówi się o nim dobrze. Teatrem nie da się rządzić miękko, trzeba być twardym. Tak samo uważa Dawid Żłobiński mówiący, że dyrektor był jak ojciec tylko, że decyzje rodzica nie zawsze podobają się dzieciom i trzeba czasu, by je docenić.

W ostatnim czasie Dawid Żłobiński był jednym z najbliższych współpracowników dyrektora, jego asystentem w reżyserowaniu "Kordiana".

Stawiał na młodych

Piotr Szczerski stawiał na ludzi młodych: aktorów, reżyserów i publiczność. - Z entuzjazmem zgodził się na studenckie premiery, a od studentów nie chciał pieniędzy zapraszając ich na trzecią próbę generalną, z chęcią godził się na dyskusje z nimi - mówi Andrzej Kozieja. - Kiedy uczył na uczelni był jednym z popularniejszych wykładowców.

Drakula nie taki

Szczerski przez długi czas współpracował ze znanym z Krakowa Piotrem Siekluckim. Dobre przyjęcie sztuk reżyserowanych przez Siekluckiego nie przeszkodziło mu jednak zerwać tej współpracy, kiedy uznał, że próby spektaklu o Drakuli idą w złą stronę. Współpraca skończyła się z dnia na dzień, ale w teatrze pojawiali się kolejni młodzi zdolni.

Tylko raz dyrektor nie docenił talentu i podziękował Monice Strzępce, reżyserce, która zaczęła, ale już poza Kielcami, robić karierę. Miał intuicję wybierając Janiczak i Rubina, Evę Rysovą, Michała Kotańskiego, by wymienić nazwiska z ostatnich premier.

Deszcz nagród

Ostatnie lata teatr był na fali wznoszącej. Od "Bezsenności pól bawełnianych" teatr zbiera nagrody na festiwalach i przeglądach. Kiedy po fali sukcesów dyrektor dowiedział się, że tak jak wszyscy szefowie placówek kultury będzie miał mniejszy budżet zwołał konferencję i postponował Urząd Marszałkowski. Jacek Kowalczyk, dyrektor departamentu, któremu podlega teatr przyznaje, że chociaż jest człowiekiem wyjątkowo spokojnym dał się wyprowadzić z równowagi. - Ale trwało to 10 minut, a potem rozmawialiśmy godzinę - mówi Kowalczyk dodając, że podziwia i bardzo ceni Szczerskiego. - Trudno mi sobie wyobrazić teatr bez niego: Teatr Żeromskiego, to teatr Szczerskiego, to było zrozumiałe samo przez się.

Obaj panowie mieli jeszcze jedną poważną scysję, kiedy Kowalczyk chciał powołać kolejny raz radę programową teatru, a dyrektor protestował uważając, że to rodzaj kagańca. Komisja sejmiku była wtedy rozjemcą. - Uznałem swój błąd - mówi Kowalczyk. - Dyrektor ma prawo robić teatr taki jak uważa.

Najważniejsza klasyka

Wiceprezydent Kielc Andrzej Sygut ze smutkiem przyjął wiadomość o śmierci dyrektora Szczerskiego, bo chociaż do teatru, który bardzo lubi nie chodził programowo, to cenił dyrektora za realizacje klasyki i Becketta. - Te jego przedstawienia dla mnie były największym przeżyciem - przyznał. Wiceprezydent także miał na koncie spór z dyrektorem, a jego ostre sądy o spektaklu "Macica" z pewnością napędziły do teatru młodych widzów. Różnice w ocenie repertuaru nie miały jednak znaczenia, gdy zapadały decyzje o finansowaniu plebiscytu O Dziką Różę. Miasto wspierało teatr i dyrektora fundując bilety widzom.

Wojna o Mrożka

O tym, że Szczerski niełatwo rezygnuje ze swego zdania przekonaliśmy się, kiedy po śmierci Sławomira Mrożka zapragnął nazwać teatr jego imieniem. Chyba nie spodziewał się, że to wywoła tak powszechny opór. Musiał uznać decyzję Zarządu Województwa, któremu teatr podlega, ale postawił na swoim nazywając Pokojem Mrożka dużą scenę.

Mrożek był dla niego szczególnie ważny. Dwa razy reżyserował jego sztuki, gościł w teatrze i cieszył się, kiedy dramaturg czuł się w nim jak w domu. Nie tak dawno ponownie wystawił "Wdowy" Mrożka, sztukę, która dla autora była oswajaniem śmierci. Ten temat był bliski także Szczerskiemu. Kilka lat temu poważnie zachorował, przez wiele miesięcy był gościem w teatrze, ale wrócił do niego i poprowadził ku kolejnym sukcesom. Czy miał świadomość, że choroba może wrócić? Nie wiemy, ale kiedy się to zdarzyło nie zszedł z pokładu. Przygotował nazywanego scenicznym testamentem "Kordiana" Słowackiego. Tym tekstem komentował rzeczywistość, bo jego teatr miał pomóc ją zrozumieć. Dyrektor nie mógł już być obecny na premierze, ale przybył na jedną z ostatnich prób zarządzając poprawki.

- Piotr Szczerski nie odchodził jako chory, ale jako dyrektor - mówi Jacek Kowalczyk. - Do końca pracował, porządkował sprawy. Podpisał kontrakty z aktorami, planował nowy sezon, którego głównym wydarzeniem ma być ostatnia część trylogii duetu Janiczak - Rubin "Elżbieta Batory".

Zaplanował własny pogrzeb

Piotr Szczerski mając świadomość, że odchodzi zadbał o własny pogrzeb. Zgodnie z jego życzeniem zostanie pochowany na cmentarzu Starym w Kielcach, wybrał miasto, w którym spędził ostatnie 23 lata. Msza odbędzie się w bazylice katedralnej. Data pogrzebu - 5 czerwca - została ustalona tak, by ci, którzy chcą, mogli bez kłopotów (to jest dzień wolny od pracy) przyjechać pożegnać dyrektora. Po pogrzebie w teatrze odbędzie się spotkanie ludzi teatru i sztuki.

Życzeniem dyrektora było także, by w przypadku jego śmierci nie odwoływać spektakli, by teatr cały czas pracował. I tak będzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji