Artykuły

Nowohucka higiena umysłu

- W Kieślowskim jest to, co zostało wypchnięte z dzisiejszego świata. Tęsknimy za intymnością i bezpośredniością. Za tym, co nie jest hałaśliwe - Łukaszowi Saturczykowi z tygodnia Newsweek opowiada Bartosz Szydłowski, dyrektor Łaźni Nowej

Siedzimy w jego gabinecie, trwa przerwa w próbie do spektaklu. Szydłowski nerwowo pali papierosa i odbiera kolejne telefony.

- Ten tytułowy przypadek ciągle nad nami wisi - mówi Szydłowski, gdy okazuje się, że musi załatwiać jakieś sprawy techniczne, zamiast kontynuować próbę. Premiera miała się odbyć w maju, ale została przesunięta na czerwiec.

Na środku sceny barykada z kilkunastu krzeseł. Wokół przedmioty z czasów PRL: telefony z tarczą, szafki, sofy, w tle słychać "Mury" Jacka Kaczmarskiego, na biurku, przy którym siedzi scenografka Małgorzata Szydłowska, leży "Etyka solidarności" Józefa Tischnera i scenariusz filmu "Przypadek". Reżyser przedstawia aktorów: Linda, Łomnicki, Zapasiewicz (to oni grali w filmie Kieślowskiego). Atmosfera się rozluźnia, po chwili wszyscy macają do pracy. Próbę przerywa telefon.

- Dziś dominuje dyskurs ironiczny - mówi mi Szydłowski. - Dystans, który niewiele kosztuje, bezpieczne zamykanie się w pozycji krytykującego. Nie ma przestrzeni afirmatywnej, a empatia jest staroświecka.

- I Kieślowski jest na to lekiem? - dopytuję. - Kieślowski unika osądzania, nigdy nie potępia. Nawet gdy pokazywał człowieka ze skazą, silniejsze było współczucie, rodzaj melancholii unoszącej się nad ludzkim losem. Trudno jest utrzymać ten wyciszony idealizm. Dzisiaj życie wymaga wyrazistości. Zatupujemy wszystko, co nie poddaje się łatwej definicji. Wybory moralne, dylematy inne niż bogactwo i bieda wydają się dziś światem retro.

Reżyser przypomina, że Kieślowski w "Przypadku" pokazywał różne postawy' wobec komunizmu, podział społeczeństwa, który w pewnym sensie widoczny jest i dzisiaj. Tylko dziś ten podział jest - jak mówi Szydłowski - karykaturą, cyniczną grą. Wtedy wynikał z wizji wspólnotowych, które szef Łaźni Nowej chciałby odbudować wraz z mieszkańcami Nowej Huty.

- Najciekawsze jest to, jak drobne wydarzenie mogło spowodować, że znajdowałeś się po innej stronie barykady. Mały trybik wobec terroru historii. Ten film to dziennik przypadków z życia uczciwego człowieka. Kieślowskiego fascynowała tajemnica i podążał za nią, bez napinania się na diagnozy i odpowiedzi - mówi Szydłowski.

Kazimierzowski folklor

Mijamy stare tabliczki z zasadami BHP, które przypominają, jaką rolę spełniał ten budynek wcześniej. Gabinet dyrektora to betonowa bryła z dwoma oknami. Przez jedno pada mocny snop światła i oświetla papierosowy dym. Dwie sofy, biurko, półka z nagrodami, antresola, na której reżyser przespał niejedną noc, przejmując stary budynek warsztatów nowohuckich szkół technicznych. - Niemal każdy, kto przychodził do nas z Nowej Huty, robił kiedyś tutaj swój pierwszy młotek. Trzeba w końcu zrobić o tym spektakl - śmieje się, po czym poważnieje. - Po masowych zwolnieniach w kombinacie szkoły zawodowe zaczęły obumierać. Zrobiła się z tego kompletna ruina, żaden inwestor się nie zainteresował. Tu nie było rewitalizacyjnej rewolucji. Nie te czasy. Dostaliśmy budynek, parę groszy na utrzymanie i krzyżyk na drogę.

Historia Łaźni jest jednak znacznie dłuższa, sięga połowy lat 90., kiedy Szydłowski jako student drugiego roku reżyserii teatralnej odkrył opuszczoną piwnicę przy ulicy Paulińskiej na krakowskim Kazimierzu. Wyżej była pracownia artystyczna jego żony Małgorzaty, z którą postanowił zagospodarować opuszczoną przestrzeń. Zaczęli od spektakli dla znajomych, później otworzyli knajpę. - Na Kazimierzu było wtedy pusto. Jakby czas się zatrzymał, z jednej strony taka swojska atmosfera, ludzie wychodzili w piżamach do sklepików, a z drugiej - żulerski, niebezpieczny klimat - opowiada reżyser. - Każdy obcy miał gwarantowany wpierdul. W Krakowie panowała jeszcze XIX-wieczna opinia, że nic poza obrębem Plant nie może się udać, że nikomu nie będzie się chciało ruszyć mieszczańskiej pupy z największego Rynku Europy. Chyba udało nam się obalić ten mit.

Szydłowski wspomina, że tamtą pierwszą Łaźnię lubili nie tylko młodzi. Sławomir Mrożek mówił, że chciałby właśnie w Łaźni zorganizować swoje urodziny.

- Przekorny, mały policzek wymierzony w uświęcone środowiska był również gestem wsparcia dla drogi, którą wybraliśmy- opowiada Szydłowski i dodaje, że w 2002 r. gmina żydowska odzyskała tamten budynek, a w styczniu 2004 r. musieli się wyprowadzić. - Było darcie szat, załamanie, w końcu zainwestowałem w to całe moje młode artystyczne życie. Dziś myślę, że stało się to w dobrym momencie. Plany gminy żydowskiej uratowały moją wątrobę, zdrowie psychiczne i paradoksalnie utorowały drogę do kolejnej miłości.

- Jestem z Nowej Huty i uciekałem stąd. Z domu, z blokowiska, z dzielnicy beznadziei. Decyzja o powrocie była formą duchowej ekspiacji. Wracałem, żeby oddać Nowej Hucie to, co mi dała - opowiada Szydłowski. - Z otwartym przewodem doktorskim, po dwóch fakultetach, wracałem do Bartka Szydłowskiego, który przesiadywał na ławkach, kurwując i plując przed siebie z nudów i złości. Nosiłem w sobie bunt kanalizowany treningami kick-boxingu i solówkami na ulicy, bo przecież byłem dresem, choć czytałem poezję i oglądałem filmy Tarkowskiego.

Dziś Łaźnia Nowa to nowoczesna scena, która odnosi coraz większe sukcesy. Spektakle realizowali tu m.in. Monika Strzępka, Paweł Passini czy Michał Zadara, w tym sezonie Krystian Lupa zrekonstruował spektakl z 1993 r. ("Maciej Korbowa i Bel-latrix"), Danuta Stenka wystąpiła w obsypanym nagrodami monodramie Yany Ross "Koncert życzeń".

Jednak 10 lat temu sytuacja była podobna do tej, kiedy Szydłowski z żoną zakładali teatr na Kazimierzu: - Miejsce wyglądało genialnie. Wszedłem i od razu wiedziałem, że to tu. Obok była hodowla szynszyli, właściciel puszczał im Mozarta i Bacha, żeby miały miękkie futerka. Pytał, czy nie będziemy za głośno, bo szynszyle się denerwują, a to szkodzi na jakość futra. Zza winkla wyglądał na mnie podejrzliwie właściciel zakładu stolarskiego. Oddychać się nie dało, bo smar po maszynach zatykał. Jakiś surrealny obraz, jak z Adama Ważyka i jego nowohuckiego "Poematu dla dorosłych".

Reżyser przyznaje, że poczuł tu rodzaj misji: - Jako punkt odniesienia pojawili się ludzie ulicy, stygmatyzowani słowami "dresiarz" i "hołota". Trzeba było spojrzeć na rzeczywistość w inny sposób, dotknąć czegoś, co prawdziwe w Nowej Hucie. Gdy robisz teatr w nowym miejscu i od podstaw, masz przywilej zadawania podstawowych pytań: po co, jak i dla kogo.

Łaźnia walczyła, by nie dać się zaszufladkować jako teatr niszowy. Reżyser chciał go tworzyć w dialogu z widzami: - Marzyło mi się, żeby widzowie od razu poczuli się u siebie i żeby artyści stali się akuszerami ukrytej tu energii.

Ich pierwszy projekt "Mieszkam tu" to były historie przyniesione przez mieszkańców, przepisane i zainscenizowane przez zawodowych twórców. Jak podkreśla reżyser, nie chodziło o spektakl, ale o gest: my słuchamy was, a wy słuchajcie nas.

A co do tej wspólnoty mają Kieślowski, Tischner i Solidarność? Nowa Huta to przecież społeczność, która od początku była karmiona obietnicą wspaniałego życia i za każdym razem kończyło się to katastrofą.

Niemal 20 lat po śmierci twórca "Amatora" nie ma dobrej prasy. Wielu młodych krytyków filmowych odrzuca jego twórczość, filmowcy rzadko się do niego odwołują. Sam Szydłowski przyznaje, że skończył oglądanie Kieślowskiego na "Podwójnym życiu Weroniki", ale wcześniejsze dzieła miały na niego ogromny wpływ. A to, że Kieślowski nie oddaje temperatury dzisiejszych czasów, to paradoksalnie jego siła, bo temperatura nie jest najistotniejszym kryterium. - Pociąga mnie ta narracja, na której się przecież wychowywałem, nie mogę tego zmienić, to część mnie samego - mówi reżyser.

Film "Przypadek" jest głównym motorem jego spektaklu. Kameralny obraz z 1981 r. opowiada historię młodego Witka Długosza (w filmie Bogusław Linda), którego życie diametralnie się zmienia w zależności od tego, czy zdąży na odjeżdżający pociąg. Ale twórcy spektaklu inspirowali się również dokumentami, innymi fabułami, a także wypowiedziami samego Kieślowskiego. Szydłowski opowiada, że chce poprzez historię zawartą w filmie opowiedzieć o wspólnocie obywatelskiej, którą Polacy utracili. - Wydaje mi się, że tematem jest balansowanie na granicy wspólnoty i indywidualnego losu Witka. To rodzaj pojedynku energii. On chce być z innymi, ale czuje swą odmienność i nie rezonuje do końca ze wspólnotą. Otacza go mgła, w której słyszy głosy, chwyta strzępy. Taka chochola pogoń w poszukiwaniu polskiego My. Bo nasz Witek, bohater "Przypadku", jest chłopakiem z 2015 r. i wpada w tamten czas. Taka figura otwiera film Kieślowskiego na wrażliwość XXI wieku i na głos pokolenia Y.

Szydłowski podkreśla, że w przygotowaniach do spektaklu ważna jest dla niego również "Etyka solidarności" ks. Tischnera, która - według reżysera - pokazuje, jak daleko jesteśmy od naszej moralnej utopii. Mówi, że na świecie coraz głośniej słychać nawoływanie do zmiany, wielu marzy o rewolucji. Ale prawdziwa rewolucja to dla Tischnera proces duchowy bardziej dotyczący jednostki lub małej wspólnoty. - Jak sięga się od razu po wizję rewolucji masowych, to mamy do czynienia ze zwykłym przewrotem, zamianą miejsc. Idee się natychmiast zamieniają w swoją karykaturę - mówi reżyser.

Dla Szydłowskiego istotne jest budowanie małej, ale silnej wspólnoty związanej z Łaźnią. Teatr nie ma stałego zespołu, w spektaklach występują też mieszkańcy Nowej Huty, amatorzy. - Dzisiejszą wspólnotę charakteryzuje dysfunkcjonalność. Doświadczenie pokolenia Solidarności ugrzęzło w politycznych pozach - przekonuje Szydłowski. - Przepraszam, ale naprawdę karykaturalnie wyglądają panowie z brzuchem, w garniturach od Armaniego, wyciągający rękę w geście zwycięstwa na znak świętowania 25 lat wolnej Polski.

Wychodząc, znówu mijam stare tabliczki z hasłami BHP, dziś zamknięte w szklanych antyramach. - Stąd wzięło się nasze hasło: "Zachowaj higienę myślenia" - wspomina Szydłowski. - Zaraz na początku ktoś dopisał mazakiem do wiszącego tu sloganu "Zachowaj czystość" niewinne słowo "umysłu". No i tak już zostało. I pozostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji