Artykuły

To dopiero początek, prototyp 1.0.

- Komuna jest obecnie bardzo ważnym miejscem na mapie polskiego tańca i choreografii, dziedziny, która nadal cieszy się bardzo małym zainteresowaniem ze strony mediów. Taniec wciąż jest spychany to roli młodszej siostry teatru, stojącej w jej cieniu. Taniec nadal nie ma za sobą wielu instytucji, które mogą go wspierać - mówi Agata Siniarska w rozmowie z Martą Keil i Wiesławem Kowalskim w serwisie Teatr dla Was.

Już 5 czerwca w Komunie//Warszawa rusza projekt w ramach nowego cyklu "Przyszłość ciała". Wydarzenie sygnowane jest Waszymi nazwiskami - Agata Siniarska: projekt, Marta Keil: kurator. Sądziłem, że pytania do naszej rozmowy pomogą mi sformułować treści zawarte w zapowiedziach zbliżających się pokazów. Tymczasem okazuje się, że można w nich znaleźć więcej pytań niż jasno sformułowanych założeń. Jest ich zresztą - tych pytań - bardzo dużo. Tak samo jak w mojej głowie teraz. Przyznam, że zawsze kiedy czytam o etyce posthumanistycznej, czy o zbliżającej się nowej erze "czegoś tam" - dla mnie jako humanisty - brzmi to dość złowrogo, by nie powiedzieć katastroficznie. Dlatego też - nie będę ukrywał - trochę się boję tego, co proponujecie?**

Agata Siniarska: Posthumanizm, który mnie interesuje, nie ma nic wspólnego z wizją zagłady, apokalipsą, odczłowieczeniem, etc. Humanizm ma piękne założenia, ale nie możemy zapominać, ze kategoria człowieka jako główna kategoria operacyjna nowożytnej polityki to wzorzec, którego funkcją jest dzielenie istot ludzkich na bardziej i mniej wartościowe. Nie każdy mógł/może bowiem dostąpić zaszczytu bycia "w pełni człowiekiem" - cokolwiek to znaczy.

Posthumanizm to pewnego rodzaju walka emancypacyjna, która ma za zadanie tak przedefiniować podmiot, by nie był kategorią wykluczajacą.

Marta Keil: Projekt Agaty powstaje w ramach nowego cyklu Komuny//Warszawa, w którym chcemy rozmawiać o przyszłości: będziemy próbowali ją zaprojektować, zbudować jej własną, może utopijną wersję, zbadać rozmaite pola, obszary, możliwości.

W waszym projekcie książka, ciało, światło, dźwięk, przestrzeń, kostium, komputer będą również nośnikiem określonych treści, znaków, symboli. Jak będziecie tych narzędzi używać i skąd pomysł, by to wszystko zadziało się i zadziałało na Lubelskiej, gdzie rezyduje Komuna//Warszawa?

A.S.: To zaproszenie do działania nie-ludzkich form życia może brzmieć trochę jak naiwne przywoływanie kategorii nowego materializmu. Naturalnie, jestem autorką projektu i biorę za niego pełną odpowiedzialność. Jednak to nie ciało będzie tym razem tym najważniejszym aktorem: narzędzia choreograficzne nie były stosowane tylko wobec działań ciała na scenie, ale do całości wydarzenia. Całości, która pamięta, że publiczność jest jej bardzo ważną częścią.

M.K.: Obecność spektaklu Agaty w Komunie//Warszawa jest naturalną konsekwencją i owocem dotychczasowego programu realizowanego na Lubelskiej. W moim przekonaniu KW jest w tej chwili zdecydowanie najciekawszą przestrzenią sztuk performatywnych w Warszawie. Działa w obszarze interdyscyplinarnym, pomiędzy tradycyjnie rozumianymi dziedzinami teatru i tańca, znakomicie udowadniając, że ustanawianie granic nie jest tu ani przydatne, ani możliwe. Zapraszając do współpracy najciekawszych młodych twórców sztuk performatywnych, pracując na przecięciu rozmaitych obszarów i dyscyplin Komuna//Warszawa wyznacza obecnie kierunek poszukiwań we współczesnym teatrze i tańcu, stanowiąc jednocześnie świetną alternatywę dla dominującego w Polsce modelu teatru repertuarowego.

A.S.: Mogę tylko dodać, ze Komuna jest obecnie bardzo ważnym miejscem na mapie polskiego tańca i choreografii, dziedziny, która nadal cieszy się bardzo małym zainteresowaniem ze strony mediów. Taniec wciąż jest spychany to roli młodszej siostry teatru, stojącej w jej cieniu. Taniec nadal nie ma za sobą wielu instytucji, które mogą go wspierać (proszę zwrócić uwagę, że Instytut Muzyki i Tańca jest bardzo młodą instytucją). Komuna jest tym miejscem, które młodym choreografkom daje tak potrzebną przestrzeń działania.

Równie ważna będzie, jak podkreślacie, publiczność, która ma być też wprzęgnięta w to, co nazywacie " transmisją"?

A.S.: Tak, publiczność jest tu bardzo ważna, baz niej nic się w tym spektaklu nie wydarzy. Oczywiście, spektakl zawsze potrzebuje publiczności, ale tym razem widzowie mają także ważne zadanie. Nie tylko siadają i patrzą na scenę, ale dostają do rąk książkę, która nakłada kolejne znaczenia na przestrzeń sceny. Osobiście, jako widz, staram się unikać wszelkich propozycji partycypacji, nie lubię, gdy jesteśmy "wyciągani" na scenę, w geście wolności i wspólnej odpowiedzialności za spektakl. Nie, to nie jest moja propozycja. Nadal jestem choreografką, biorę pełną odpowiedzialność za spektakl i proponuję zasady gry. Bo to jest propozycja, która zaprasza do gry. Książka w ręku jest bez wątpienia bardzo ważna - to zabawa percepcyjna, zabawa budowania i nakładania na scenę kolejnych znaczeń. Jeśli logujesz się do nowej gry komputerowej - pierwsze, co robisz, to czytasz instrukcje i podążasz za nimi - przechodzisz różne poziomy, spotykasz wiele przeszkód, walczysz z przeciwnikami. Jeśli przestajesz grać, gra przestaje być aktywna. Podobnie działa moja propozycja. Naturalnie, nie zmuszę nikogo by w nią grać, ale jeśli nie chcesz używać książki - choreograficznego aparatu, dużo stracisz z tej propozycji.

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na sam przedmiot: książka to obiekt bardzo intymny; zazwyczaj czytamy w ciszy i samotnie. To ciekawa perspektywa, bo przecież w teatrze budujemy pewien rodzaj wspólnoty, ale korzystając z książki, jednocześnie tworzymy odrębne, intymne przestrzenie.

Przyznam się, że kiedy czytam o eksperymencie z pogranicza choreografii i cybernetyki, to nie bardzo potrafię te dwie dziedziny ze sobą połączyć. Jak wy postrzegacie ich wzajemne oddziaływanie czy też przenikanie? Co to znaczy powrócić z przyszłości dla tych obszarów, w których się poruszacie w ramach projektu?

A.S.: To trochę taki ironiczny mit...Przede wszystkim ważna była tutaj figura cyborga - ale nie cyborga jako nowej technologii, całość tu jest bowiem bardzo analogowa. Myśląc o cyborgu, myślałam przede wszystkim o pewnych założeniach badawczych, w znacznej części pochodzących od Donny Haraway. Proces mojej pracy rozpoczął się od poszukiwań tego, czym jest tekst cyborga - tekst, który wypluwam na scenie, nie jest materiałem wyuczonym na pamięć, ale tekstem tworzonym w danej chwili, w trakcie wydarzenia. To moja praktyka choreograficzna, taka sama jak ciało poruszające się w przestrzeni: takie, które nie zostało wcześniej poddane choreografii, ale które tworzy działania taneczne od początku na oczach widzów.

Potem pojawiła się decyzja o rozszerzeniu spektaklu, tak, by zaczął się wylewać spoza swoich ram na scenie i by wszelkie działania były symultaniczne. Jako widz otrzymujesz dużo informacji, często nieuporządkowanych.

Na pewno sama figura cyborga proponuje znacznie więcej niż mój projekt, i myślę, że w pełni tej figury nie wykorzystałam - jednak nie można objąć tak rozległego tematu w jednym projekcie. To dopiero początek, prototyp 1.0. Ciąg dalszy nastąpi...

M.K.: W tej perspektywie ważne jest to, że rozmawiamy o eksperymencie, o poszukiwaniu. Nieprzypadkowo Agata kładzie nacisk na proces pracy: jest dla nas równie ważny, jak jej rezultat. Głęboko obce jest mi takie myślenie o spektaklu, które sprowadza go do roli produktu: najlepiej bardzo atrakcyjnego, uwodzącego, wystarczająco seksownego, by skutecznie można było go sprzedać. Buntuję się przeciw traktowaniu premier jak nie przymierzając egzaminów dojrzałości: oceniamy, sprawdzamy, dajemy punkty, gwiazdki i nie wiadomo co jeszcze. Tematyzowanie procesu pracy, ujawnianie go i problematyzowanie wydaje mi się wyjątkowo istotne w praktyce artystycznej. To przecież ciekawy temat polityczny: bo co to znaczy, że coś jest "gotowe"? "skończone"? Kto o tym decyduje? Według jakich kryteriów? Spektakl w Komunie//Warszawa traktujemy z Agatą jako początek dłuższego projektu i jego pierwszą fazę: prototyp 1.0. Same jesteśmy ciekawe, gdzie nas zaprowadzi.

Do swojego projektu zaprosiłyście między innymi Diego Agulló z Berlina i Mateusza Szymanówkę, który pracuje z choreografami jako dramaturg i jest kuratorem programu "Choreografia myśli". W jaki sposób wykorzystujecie ich wiedzę i doświadczenie w tym projekcie?

A.S.: Proszę nie zapominać, że w projekcie jest znacznie więcej osób - Ania Nowak i Siegmar Zacharias. To, że zabraknie ich na premierze, nie oznacza, że ich działania były mniej ważne. W trakcie ostatnich dwóch miesięcy prób, naprawdę dużo osób pojawiło się w studio i każda wniosła bardzo ważny wkład w tę propozycję. Obecność tylu osób wpływa na konsekwencję w myśleniu o parametrach całego projektu. Proces pracy i jej efekt to dla mnie to samo i zarówno w jednej, jak i w drugiej przestrzeni powinny być zastosowane te same elementy. Moja praktyka tworzenia tekstu jest oparta na pisaniu i przepisywaniu, na przepływie i destabilizacji porządku, na symultaniczności, cytatach, kradzieży, dlatego chciałam, by najbardziej jak to możliwe głos innych (pamiętając, że jest to nadal praca solowa ) był w ten sposób obecny. Podczas ostatniego miesiąca pracy proponowałam wiele tekstowych zabaw - ciągłego przepisywania jednego tekstu, przepisywania poprzez różne działania. To nauczyło mnie nie być tak ściśle przywiązaną do własnych decyzji. Koniec końców spektakl nie jest mój, jest ode mnie niezależny, stoi na własnych nogach. Jeśli chodzi o obecnych w Warszawie współpracowników: Mateusza znam z Berlina, gdzie oboje mieszkamy. Jest to jednak nasza pierwsza oficjalna współpraca. Znamy się prywatnie, co od początku naszego studyjnego spotkania łączyło się z obopólnym zaufaniem, a to bardzo ważne. Mateusz jest świetnym dramaturgiem, znakomicie pisze - jego pomoc, szczególnie w momencie powstawania książki, była nieoceniona. Z Diego natomiast współpracuję już od ponad czterech lat i na wielu poziomach - razem stworzyliśmy wiele projektów. Znamy się tak dobrze, że każda nowa współpraca nie zaczyna się dla nas od zera, ale stanowi kontynuację poprzednich działań. Diego stworzył muzykę, zaprojektował światła, pomagał mi w początkowej pracy nad konceptem. Jednak w przypadku obu współpracowników trudno mi tak naprawdę określić, jakie dokładnie były ich zadania - szczególnie w ostatnich dniach procesu robiliśmy wszystko wspólnie.

Co takiego - dla Was - jest w sztuce performatywnej szczególnego i wyjątkowego, że postanowiłyście się tej dziedzinie poświęcić? Jak na to patrzycie z perspektywy dotychczasowych doświadczeń i zrealizowanych innych projektów?

A.S.: Zajmuję się sztukami performatywnymi już od wielu lat i nadal znajduję w nich tyle niesamowitych wątków, tyle możliwości. Jeśli praca mnie prowokuje, rzuca mi wyzwanie, nadal będę działać, w pełni jej oddana.

M.K.: W moim przekonaniu praktyki i teorii nie można rozdzielić: praktyka artystyczna i badawcza są od siebie wzajemnie zależne, warunkują kierunek i sposób poszukiwań. Możliwość krytycznego, analitycznego spojrzenia na własną praktykę: artystyczną, kuratorską czy badawczą wydaje mi się kluczowa dla możliwości rozwoju, a sztuki performatywne, oparte przecież na społecznych relacjach, są znakomitym terenem badań.

A teraz powiedzcie jak w jednym zdaniu zaprosiłyście widzów na swoje zbliżające się wydarzenie?

A.S.: Przyjdźcie koniecznie, bez Was nie uda nam się w pełni uruchomić tej maszyny!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji