Artykuły

Jak gwiazda zakochała się w małym teatrze

Powtórzyłby pewnie los wielu innych scen działających w polskich uzdrowiskach, które stają się miejscem gościnnych występów zaproszonych gwiazd, gdyby nie zdeterminowany były naczelnik poczty w Nowogródku i gwiazda przedwojennego kina, specjalistka od ról spazmujących i mdlejących arystokratek - pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Powołanie do życia Teatru Zdrojowego w Polanicy było świadectwem bogactwa przedwojennego życia teatralnego na Dolnym Śląsku, kiedy podobne sceny działały nie tylko w największych miastach, ale też w skromniejszych ośrodkach - Świdnicy, Głogowie, Jaworze czy Bolesławcu. I trwającej od XIX wieku znakomitej passy, sprzyjającej ich rozwojowi, która zaowocowała tym, że sam tylko Wrocław dysponował na początku ubiegłego stulecia sześcioma stałymi teatrami, nie licząc mnóstwa teatrzyków sezonowych, ogrodowych oraz variétés. Nic dziwnego, że bez własnej sceny nie mogło się obyć szanujące się uzdrowisko, które na początku XX wieku walczyło o awans do wyższej ligi.

Teatr dobry na zdrowie

Tym bardziej, że już wcześniej apetyty na uzdrawiający kontakt ze sztuką zostały tu rozbudzone. W parku Zdrojowym trzy razy dziennie koncertowała orkiestra, a raz w tygodniu odbywały się uroczyste wieczory, urozmaicane występami zaproszonych zespołów muzycznych i teatralnych.

Wiadomo, że pierwsze spektakle prezentował tu w 1903 roku zespół Brunona Hottenrotha z Saksonii. Niestety, zarówno publiczność, jak i artyści mieli prawo utyskiwać na brak przystosowanej do prezentacji przedstawień sali.

Sytuacja zmieniła się diametralnie 27 maja 1925 roku - wtedy to oficjalnie otwarto zaprojektowany przez architekta Ottona Büttnera budynek Teatru Zdrojowego. 700 miejsc na widowni, opuszczana fosa dla orkiestry - poprzednia sala nie była w stanie z takimi warunkami konkurować i szybko została przerobiona na kasyno.

Uruchomienie sceny w uzdrowisku nie było przypadkiem, ale elementem przemyślanej polityki - miała ona upowszechniać kulturę muzyczną i teatralną nie tylko wśród mieszkańców Polanicy, ale też gości i kuracjuszy. Sezon zainaugurowały gościnne występy berlińskiego zespołu Rotterbühne i już wkrótce teatr serwował publiczności aż cztery przedstawienia tygodniowo, m.in. operę komiczną "Martha" Friedricha Flotowa. W Polanicy występowały zespoły z innych niemieckich miast, choćby teatr z Meiningen, który w 1928 roku pokazał tu niemiecką klasyczną komedię narodową "Minna von Barnhelm" Gottholda Lessinga. Teatr Zdrojowy gościł też m.in. zespół Teatru Miejskiego z Görlitz.

Między sceną a pocztą

Po zakończeniu II wojny światowej zarząd nad teatrem przejęło Państwowe Uzdrowisko w Polanicy-Zdroju. I pojawiło się pytanie, czym wypełnić jego repertuar. Ściągnięcie zespołu profesjonalnych artystów na stałe do Polanicy wydawało się niemożliwe. Ale potrzeba życia kulturalnego istniała - jej świadectwem jest fakt, że od 1951 roku w Związku Zawodowym Pracowników Służby Zdrowia działał zespół artystyczny, a w nim sekcja dramatyczna. Dziś trudno stwierdzić, na ile jej powołanie było wyrazem artystycznych pasji wśród pracowników uzdrowiska, na ile polityki partii, wg której "osiągnięcia lecznicze winny iść w parze z osiągnięciami w dziedzinie kultury".

Jednak faktu, że dzięki niej kilkadziesiąt osób odkryło w sobie aktorskie talenty, podważyć nie sposób.

Grupę prowadził uzdrowiskowy kaowiec, zawodowy aktor, a przed wojną naczelnik poczty w Nowogródku - Franciszek Hollik-Hollikowski. Posadę w Nowogródku zdobył zresztą dzięki życzliwej protekcji gwiazdy kina i operetki, Mieczysławy Ćwiklińskiej, której postać dla powojennej historii polanickiego teatru jest kluczowa. Sama aktorka historię tej znajomości wspominała po latach: "Jeszcze przed wojną, jako młody człowiek, pan Hollik zwrócił się do mnie z zapadłej jakiejś mieściny, gdzie pracował w Urzędzie Pocztowym, abym pomogła mu objąć posadę w większym mieście. Udałam się osobiście do ówczesnego ministra Poczt i Telegrafów i jakoś udało mi się być dobrą wróżką, bo pana Hollika przeniesiono na stanowisko naczelnika poczty w Nowogródku ".

Praca na poczcie była koniecznością - po aktorskim debiucie na jednej ze lwowskich scen Hollik założył własny objazdowy teatr Polska Scena Popularna, z repertuarem, który później określał jako "postępowy". Wystawianie sztuk radzieckich autorów nie było jednak w smak ówczesnym władzom i działalność teatru Hollik musiał szybko zawiesić. To wtedy prawdopodobnie wystosował swój dramatyczny apel do Ćwiklińskiej i na kilka lat zamienił scenę na pocztę.

Że się zadyszę, to trudno

Pod ręką Hollika uzdrowiskowy zespół zadebiutował z sukcesem premierą "Przyjaciół" radzieckiego pisarza Andrieja Uspienskiego - tym razem "postępowość" zamiast z szykanami i protestami spotkała się z uznaniem władz. A kiedy kilkoma kolejnymi spektaklami udało się podbić także widownię, reżyser postanowił znów poprosić swoją dawną dobrodziejkę o przysługę - tym razem wystąpił o patronat nad polanickim teatrem.

Ćwiklińska nie dość, że propozycję przyjęła (od listopada 1952 roku, za jej zgodą, zespół i gmach teatru nosił już oficjalną nazwę "Uzdrowiskowy Teatr imienia Mieczysławy Ćwiklińskiej"), to często spotykała się z aktorami amatorami, doradzała i - wreszcie - występowała z nimi na jednej scenie. Także po odejściu Hollika, kiedy opiekę nad zespołem przejęła Maria Bogdanowicz, reżyserka związana wcześniej z krakowskim Teatrem im. Słowackiego.

Zagrała m.in. tytułową bohaterkę "Moralności pani Dulskiej", Fiokłę w "Ożenku" i Podstolinę w "Zemście". Najwyraźniej wzięła sobie do serca partyjne zalecenie, bo zwykle łączyła udział w spektaklach w Polanicy z kuracjami w tutejszym uzdrowisku. Artystyczne występy na scenie Teatru Zdrojowego musiała naprawdę polubić, bo pojawiała się tu nawet, kiedy uzdrowiskowy zespół przestał istnieć w 1957 roku - polaniczanie zapamiętali jej kreację w sztuce Alessandro Cassony "Drzewa umierają stojąc" w 1969 roku. Nie przeszkadzały jej wielogodzinne próby, nawet kiedy była już w bardzo podeszłym wieku. Zatroskanym o kondycję odpowiadała wówczas: "Moje dzieci, ja do tego jestem przyzwyczajona i naprawdę mnie to nie męczy, bo robię to już pół wieku. A że się czasem zadyszę, to trudno".

Jej nazwisko na afiszu dawało gwarancję, że przed kasami ustawią się długie kolejki, a spektakl trzeba będzie zagrać dwukrotnie w ciągu jednego dnia.

Pod patronatem pani Mieci

Z dzisiejszej perspektywy lata 50. były najlepszym, najbardziej twórczym okresem w historii Teatru Zdrojowego - pod opieką instruktorów amatorski przecież zespół trzymał wyjątkowo wysoki poziom, zdobywał nagrody na przeglądach i zbierał dobre recenzje w prasie. Kiedy w 1957 r. został rozwiązany, wielu jego członków nie mogło tego odżałować: "Zespołu nie ma już. Wszystko się zmienia,/ a czas wciąż naprzód niestrudzenie leci/ Zostały tylko w pamięci wspomnienia/ Zemsty" z udziałem słynnej pani Mieci" - napisał później jeden z nich, Stanisław Klauze.

Kolejne dekady to okres, kiedy pieczę nad teatrem sprawował Uzdrowiskowy Dom Kultury, a na scenie występowali gościnnie artyści zapraszani z większych ośrodków. Kiedy UDK zlikwidowano, życie kulturalne tutaj właściwie zamarło. Scena wyraźnie odżyła, kiedy w 2000 r. powstało tu Miejskie Centrum Kultury. I wrócił teatr - pierwszą po latach posuchy premierę, "Emigrantów" wg Mrożka, wyreżyserował tu polaniczanin Marian Półtoranos. Trzy lata później właścicielem Zdrojowego została gmina Polanica-Zdrój, a w latach 2010-11 budynek przeszedł gruntowną modernizację - dobudowano część administracyjną, powiększono bryłę o nowe sale prób, biura i magazyny. Od sierpnia 2013 instytucja funkcjonuje też pod nowym szyldem: Teatr Zdrojowy - Centrum Kultury i Promocji. Działa przy niej plenerowa scena koncertowa w parku Zdrojowym, Galeria Sztuki AKWARIUM i Punkt Informacji Turystycznej. Dla kuracjuszy i mieszkańców w każdym wieku instytucja ma szeroką ofertę zajęć artystycznych. I jak za dawnych lat gości wybitnych artystów z całej Polski - w Zdrojowym można było zobaczyć m.in. spektakle Teatru Wierszalin, Opery Dolnośląskiej, śpiewała tu Irena Santor, występowali Jan Peszek i Jan Machulski. Działa tu też Teatr Młodzieżowy im. Mieczysławy Ćwiklińskiej, który stara się kontynuować najlepsze tradycje, kiedy polanicką scenę wspierała słynna pani Miecia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji