Artykuły

Ciąg dalszy nastąpi

"Przyszłość ciała" projekt Agaty Siniarskiej w Komunie//Warszawa. Pisze Wiesław Kowalski w serwisie Teatr dla Was.

Można bez wątpienia powiedzieć, że pierwsza odsłona projektu "Przyszłość ciała" to wydarzenie odważne, śmiałe, bez kompleksów podchodzące do tego, co zainspirowało Agatę Siniarską w "A Cyborg Manifesto" Donny Haraway z 1983 roku. "[...,]" to ciekawy efekt zapewne nie pozbawionych ryzyka poszukiwań, jakie Siniarska wraz Martą Keil (kurator) rozpoczęły w Komunie//Warszawa. Działania zaproponowane przez autorkę projektu zyskują tutaj w pełni status języka, wyzwolonego z wszelkich konwencji i konwenansów. Zamanifestowana została w ten sposób artystyczna wolność świadomie przekraczająca horyzonty pikseli orientacyjnych. Siniarska zastygająca w kolejnych pozach jest jak pozbawiona tańca nie-tancerka, ustawiająca się wyraźnie w pozycji artystki-performerki. Ciekawie zostaje do tego przedsięwzięcia włączona publiczność, która wyposażona w książkę może przewracać jej kartki zgodnie z poleceniami, które wybrzmiewają z głośników.

Pierwszemu pokazowi Siniarskiej, któremu towarzyszyli Diego Agulló i Mateusz Szymanówka, zdecydowanie bliżej do projektów konceptualnych. Artyści zdają się konsekwentnie poszukiwać własnej drogi, choć materia nie zawsze musi być dla widza jednoznacznym drogowskazem. Uczestniczymy w końcu w pracy, która dopiero się zaczęła i będzie miała swoją kontynuację. Największe wrażenie robi wyjątkowa klarowność tej propozycji, jej z jednej strony prostota, z drugiej dojrzałość. Prostota i dojrzałość wyzbyte jakichkolwiek prób wirtuozerii, czy kuszenia widza ekscentrycznością albo futurologiczno-transcendentalnym wizerunkiem. Artystce musi wystarczyć biały ekran i wybieg prowadzący od ekranu w kierunku "czytających" widzów. Jest tylko ONA i tekst, który wypowiada, Ona przed ekranem, Ona oparta o ekran albo odwrócona do nas plecami. Teren gry czasami się poszerza o wyjście poza sferę znaczoną jarzeniowym światłem. Momentami można odnieść wrażenie jakbyśmy mieli do czynienia z człowiekiem-cyborgiem uwięzionym nie tylko w ciele, ale i w tekście, znakomicie zresztą przez Siniarską modulowanym.

Krótki projekt w Komunie//Warszawa, rozpisany na sześćdziesięciu stronicach książki, można momentami odbierać jako wskrzeszanie gęstości wypowiadanych zdań ruchem ciała, który zamiera w geście, pozie, pozycji wertykalnej albo w akcyjnym przebiegu. W pozycjonowaniu przejrzystym, jasnym, jakby zastygającym po to, by go lepiej zachować i ustabilizować w pamięci. Perspektywę patrzenia zmienia też kolor światła na ekranie i pojawiająca się muzyka, które wzmagają głębię skojarzeń i pojawiających się w trakcie refleksji. Szczególnie wtedy, kiedy zaczynamy badać przestrzeń - a w niej postać Siniarskiej, które nabierają wraz z oddalaniem i przybliżaniem do oczu książkowego okienka, nowych perspektyw i konstrukcyjnych transformacji.

W prostocie "[...,]" nie ma nic z próby epatowania czy pogoni za nowymi środkami wyrazu. Jest skupiona forma, zminimalizowana i ograniczona na rzecz przekazywanych treści. Jest czas, który na chwilę zatrzymuje się na każdej stronie książki, tajemniczy i sugestywny, jest też ironia, która działa niczym zabawna aluzja czy pointa. Tekst, muzyka i obraz zdają się być tutaj jednością, są pełnoprawnymi komponentami, nikt tu niczego nie ilustruje i niczego nie wspiera. To wielopoziomowe podejście jest też doskonałym przyczynkiem do stymulowania widzów, którzy muszą wejść w ten swoisty, choć nie pozbawiony emocji, współudział.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji