Artykuły

Kultura Rumunii przegrała z pogodą

Tydzień Rumuński to pierwszy wymagający sprawdzian dla Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, który w realizacji niezwykle ambitnego programu tygodni narodowych musiał wcześniej czy później napotkać na trudności. Frekwencja podczas niemal dwutygodniowej imprezy jest pierwszym sygnałem ostrzegawczym - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Impreza poświęcona Rumunii to trzecia odsłona planowanego cyklicznie (co roku w czterech aktach) odkrywania i przybliżania mieszkańcom Trójmiasta teatru i kultury państw europejskich. Funkcjonowanie Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego zainaugurował we wrześniu ubiegłego roku Tydzień Brytyjski, po nim zaś w marcu zorganizowano Tydzień Flamandzki, którego rozmach (dzięki zaangażowaniu Flamandów) przerósł najśmielsze oczekiwania organizatorów i stał się okazją do zacieśnienia współpracy kulturalno-gospodarczej między Gdańskiem a miastami Flandrii - Gandawą i Mechelen. Tydzień Rumuński to trzecia próba artystycznego przybliżenia mieszkańcom aglomeracji trójmiejskiej kultury wybranych regionów Europy, ale pierwsza, której nie towarzyszy duża kampania promocyjna, nie związana stricte z twórczością artystyczną.

Najważniejszym wydarzeniem imprezy był pokaz "Edypa" [na zdjęciu] w reżyserii Silviu Purcarete z Teatru Narodowego w Sibiu. Światowej sławy reżyser, znany i ceniony inscenizator m.in. dzieł Szekspira, tym razem wziął na warsztat mroczną historię rodu Labdakidów, posiłkując się "Edypem z Kolonos" i "Królem Edypem". Prezentowana jest ona w spektaklu najokazalej dzięki historii Edypa, który przez klątwę rzuconą na jego rodziców, miał zgładzić ojca i ożenić się z matką. Edyp, nieświadomy swojego pochodzenia, wypełnił przepowiednię i spłodził z matką/żoną potomstwo (Polinejkesa, Eteoklesa, Antygonę i Ismenę). Poznajemy tę opowieść z perspektywy starego Edypa, przeklinającego siebie i wyszydzanego przez innych. Jak w filmie wraz z głównym bohaterem, w formie reminiscencji z przeszłości, zanurzamy się w losy Edypa, Jokasty i ich dzieci.

Ten statyczny spektakl pełen jest świetnych rozwiązań inscenizacyjnych (niezwykle efektowna, imponująca scenografia - stanowiąca raz potrzask, innym razem schronienie czy dwór Edypa i posiadająca głębię, gdzie odbywa się efektowna uczta pod koniec spektaklu). Cała ta historia została przez Purcarete potraktowana zadziwiająco dosłownie, wręcz staroświecko, choć niektóre rozwiązania sceniczne (praktycznie wszyscy aktorzy stanowią tu bezimienny, nawiązujący do antycznego chór, modelowany do kolejnej sceny wedle uznania reżysera) dawały nadzieję na dużo więcej niż rzetelnie przedstawiona opowieść.

Wśród najciekawszych artystycznie zdarzeń wymienić należy także niezwykle nasycony treścią, taneczny "Zic Zac" w reżyserii Andrei Gavriliu oraz pokaz filmu "Aferim!" w reżyserii Radu Jude (nagrodzonego Srebrnym Niedźwiedziem za reżyserię tego filmu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie). "Zic Zac" jest taneczną, szaloną i żartobliwą wariacją na temat relacji damsko-męskich. W spektaklu występuje dwoje tancerzy (w tym reżyserka spektaklu) i didżej-performer, początkowo mający na sobie maskę jeża, potem zaś imponujący kostiumem a'la kula dyskotekowa. Jednak na pierwszym planie obserwujemy dwójkę niezwykle sprawnych tancerzy, którzy w formie miniscenek opowiadają historię pewnej znajomości - jest tu miejsce na flirt, odrzucenie, fascynację, namiętność, seks, kłótnie, bliskość, agresję, przemoc. Wszystko to zatańczone w niesamowitym tempie, z szeregiem pomysłów inscenizacyjnych, z utrzymaniem napięcia między dwójką bardzo dobrych technicznie tancerzy.

Z kolei kostiumowy, czarno-biały film "Aferim!" to zaskakujące kino drogi, ni to western, ni kino obyczajowe, rozgrywające się w 1835 roku na ziemiach Wołoszczyzny. Dwójka bohaterów, policmajster i jego syn, przemierzają na koniach okolicę, szukając zbiegłego Cygana - niewolnika lokalnego bojara (w tamtych czasach Cyganie byli ludem niewolniczym). Gdy go znajdują, syn policmajstra zaprzyjaźnia się z nim, więc wraz z ojcem stają przed dylematem, czy oddać go bojarowi, który z pewnością surowo go ukaże, czy puścić wolno. To stateczne, kontemplacyjne kino reżyser prowadzi do niezwykle drastycznego i kontrowersyjnego finału.

Jednak po raz pierwszy organizatorom przyszło mierzyć się z sytuacją, w której naprawdę atrakcyjne wydarzenia cieszyły się znacznie mniejszym zainteresowaniem niż na to zasługują. Dlaczego tak się stało?

Stereotypy

Rumunia funkcjonuje w świadomości Polaków z różnych powodów, ale próżno szukać w nich kultury wyższej. Nawet wielbiciele kina raczej nie zwrócą w pierwszej kolejności uwagi na cieszące się uwagą specjalistów i nagradzane na festiwalach kino rumuńskie, którego sporą dawkę mieliśmy także podczas Tygodnia Rumuńskiego (pokazywano je w Klubie Żak i Instytucie Kultury Miejskiej, a wspomniany pokaz "Aferim!" odbył się w Teatrze Szekspirowskim). Regularni bywalcy spektakli teatralnych kojarzyć mogą Silviu Purcarete, wybitnego rumuńskiego reżysera i autora efektownych inscenizacji teatralnych, zapraszanych dość często na Festiwal Szekspirowski. Jednak dla szerszego odbiorcy Rumunia to nie spektakle Purcarete czy dobre, europejskie kino, tylko bieda, żebractwo i Romowie, niesłusznie utożsamiani z całą społecznością rumuńską.

Pod tym względem program imprezy przygotowany był bardzo dobrze. Spektakle "Nauczyciel religii" i "Clear history" kreślą obraz współczesnej Rumunii, niezwykle bogata merytorycznie (szkoda, że tak mało efektownie prezentowana w podziemiach teatru) wystawa "Rumunia wielu narodów w fotografii XX wieku" pozwala odkryć wielokulturowość kraju, w którym współistnieją Rumuni, Węgrzy, Romowie, Ukraińcy, Niemcy, Rosjanie, Turcy, Słowacy, Serbowie, Chorwaci, Grecy, Włosi, a nawet Polacy, będący oficjalnie uznaną mniejszością narodową w Rumunii i mający jednego przedstawiciela w rumuńskim parlamencie. Niewielkie offowe przedstawienie "Wyjścia" Aleksandry Kugacz w reżyserii Jerzego Weltera opowiada o doświadczeniu Rumunii z perspektywy turysty, zaś wykłady: "Wolność i demokracja we współczesnej Rumunii" Adama Burakowskiego i "Trzy kolory. O sztuce Rumunii" Łukasza Galuska (odbędzie się w środę 10 czerwca) nakreślają szerszą perspektywę społeczno-artystyczną współczesnego państwa rumuńskiego.

To wszystko jednak za mało, by zainteresować niezainteresowanych - w Teatrze Szekspirowskim pojawiali się przede wszystkim ci, którzy są regularnymi bywalcami trójmiejskich wydarzeń artystycznych oraz publiczność Teatru Szekspirowskiego.

Termin i pogoda

Organizacja Tygodnia Rumuńskiego na przełomie maja i czerwca, z przypadającym w tym czasie długim weekendem, nie była pomysłem zbyt fortunnym. Zwłaszcza że pogoda wyraźnie pozwala nam odetchnąć po zimnych, deszczowych miesiącach przedłużających nam przedwiośnie i od razu dała nam prawdziwe lato. Doskonała pogoda nie dała z kolei większych szans teatrowi z niesłusznie niedocenianego zakątka Europy. Jednak to, co się udało najlepiej, to właśnie otwarty piknik na dziedzińcu Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, gdzie promocja kultury zmieszana została z degustacją wyrobów kuchni rumuńskiej i win oraz niezwykle popularnym ostatnio gotowaniem na żywo.

Niezobowiązująca atmosfera biesiady, ubarwionej występami rumuńskiego zespołu ludowego, grającego i wykonującego ludowe tańce, wraz z loterią nagród związanych z Teatrem Szekspirowskim, okazała się kilkugodzinną, nieustającą fetą, skupiającą porównywalną liczbę osób, co wszystkie pozostałe wydarzenia Tygodnia Rumuńskiego razem wzięte. To wyraźny sygnał dla organizatorów imprezy, bo przed nimi nie mniej wymagające zadanie, by wypromować jesienny tydzień narodowy Tydzień Gruziński (planowano początkowo również jesienią Tydzień Bułgarski zostanie przeniesiony na dalszy termin). Szkoda byłoby oglądać kolejne wartościowe wydarzenia przy niewielkiej publice.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji