Artykuły

Lalki czekały na strychu

- W latach 40. i 50. XX wieku marionetka kojarzyła się z dworem, pałacem, bogatym mieszczaństwem, była więc "nieprawomyślna". Bardziej prawomyślna była kukła, wywodząca się z tradycji ludowej - rozmowa z Małgorzatą Abramowicz, kuratorem wystawy "Od figurek do marionetek. Historia Wileńskiego Teatru Łątek. Wilno 1936 - Gdańsk 1959".

Łątki, czyli co?

- To coś ulotnego, łątki to ważki, wysmukłe, zielone lub niebieskie, efemeryczne, unoszą się nad wodami. To także, co w tym przypadku jest znacznie ważniejsze, staropolska nazwa lalki, kukły, marionetki. A że marionetki to lalki teatralne, które cudownie potrafią latać, więc "łątka" w nazwie teatru marionetkowego jest chyba jasna...

Wileński Teatr Łątek jest dla Gdańska ważny - dlaczego?

- Ten teatr odszedł w zapomnienie. A szkoda. Bo to kawałek historii powojennego Gdańska. W podtytule naszej wystawy pojawiają się lata 1936 i 1959. Rok pierwszy jest datą nieco umowną. Trudno powiedzieć, że właśnie wtedy wydarzyło się coś spektakularnego, ale dzięki zapiskom Ewy Totwen, córki założycielki teatru, Olgi Dobużyńskiej-Totwenowej, wiemy, że prace nad marionetkami, nad konstrukcją sceny już wówczas trwały na pewno. Nie było wtedy szkół teatralnych, które kształciły lalkarzy, to, co robiły Olga i jej córki Ewa i Irena, wynikało z pasji i pracy własnej. Wiatach 30. XX wieku Totwenki zaczęły studiować konstrukcję marionetki, filozofię teatru marionetkowego, zgłębiać tajniki teatralnej sceny, uczyć się trudnej sztuki poruszania lalką zawieszoną na nitkach. A rzeczywiście do wszystkiego trzeba było dojść samemu: podręczników do nauki lalkarstwa nie było, twórcy, którzy uprawiali tę dziedzinę sztuki, niechętnie się dzielili swoją wiedzą. Trudno się im dziwić, bo były to sekrety ich warsztatu. Teatru uczyła się Olga od brata, słynnego malarza i scenografa Mścisława Dobużyńskiego. On odkrywał przednią tajemnice sceny, pomagała mu przy realizacjach scenograficznych. Pokazał jej jeden z najważniejszych przedwojennych teatrów marionetkowych, modernistyczny Teatr Sozonowych z Petersburga.

Pierwszy spektakl Teatru Łątek?

- Odbył się w Wilnie, w l94l roku. Totwenki wystawiły tu "Nową szatę króla" według Andersena. Wojnę przetrwały w niewielkiej podwileńskiej leśniczówce. Głównym ich celem było przeżyć, by robić teatr. W czasie wojny Irena Totwen napisała bajkę. To ten tekst był ich premierowym spektaklem na ziemiach polskich, gdzie zdecydowały się, jak wielu, przyjechać w 1945 roku, opuszczając rodzinne Wilno. W bagażu repatriacyjnym przywiozły swój teatr. Pociąg dotarł do Białegostoku. W punkcie repatriacyjnym pozwolono im rozstawić scenkę. Praca była dla nich ucieczką od smrodu, głodu, szczurów, powojennej niepewności. Próby bajki pozwalały zachować równowagę ducha, ocalić marzenia o normalnym świecie. Publiczność, głównie przesiedleńcy z Wilna, zobaczyła napisaną w czasie wojny przez Irenę bajkę - "O gwiazdce z nieba". Symboliczne... Dołączają do nich aktorzy, którzy się akurat znaleźli wmieście: Jerzy Duszyński, Igor Śmiałowski oraz... Hanka Bielicka, która podjęła się reżyserii spektaklu. Podkładali głos marionetkom. Wkrótce Totwenki ruszyły do Łodzi, która, w przeciwieństwie do Warszawy, ocalała z pożogi wojennej. Zjeżdżali tam artyści powracający ze świata do Polski. Łódzkie środowisko lalkarzy przyjęło Wileński Teatr Łątek (taką nazwę przyjęły po przyjeździe do Polski) dość wrogo. Ale ich twórczości bronił wielki admirator marionetek, znawca teatrów lalkowych, autor jedynej przedwojennej książki o ich historii, Jan Sztaudynger.

Arcyciekawy katalog wystawy publikuje jego fraszkę z 1963 roku: "Wileński Teatr Łątek/W Gdańsku miał koniec, a w Wilnie początek/Trzeba by go wskrzesić jeszcze/W Gdańsku-Wrzeszczu - słuchajcie!/ Ja wrzeszczę...".

- Sympatia Sztaudyngera na nic się wtedy zdała. Atmosfera w Łodzi staje się nieprzyjemna, Jan Żejmo, zajmujący się w zespole sprawami organizacyjnymi, decyduje, by pojechać do Gdańska. W tym czasie, a mówimy o roku 1947, nie było tu teatru dla dzieci. Ich przyjazd otworzył dyskusję o konieczności istnienia takiej sceny. Totwenki odnajdują w Gdańsku swoje miejsce. Dostają niewielkie mieszkanie na strychu i prowizoryczną salkę na piętrze dzisiejszej opery. W 1949 roku scenę przeniesiono do budynku, gdzie dziś mieści się Teatr Miniatura.

Od początku pobytu w Gdańsku Olga Dobużyńska-Totwenowa szkoli adeptów sztuki lalkarskiej. To dla niej rodzaj misji. Prawdziwy lalkarz nie tylko porusza lalką, nie tylko podkłada jej głos, ale robi w teatrze wszystko - uczestniczy w powstawaniu marionetki, oświetla ją, bierze udział w tworzeniu spektaklu, współtworzy sceny, wymyśla sposoby rozwiązania problemów artystycznych i technicznych. Poruszanie marionetką na niciach to niezwykła sztuka. Animator porusza lalką, zawieszoną czasem na ponad 20 niciach, z pomostu ustawionego kilka metrów nad sceną. Marionetka może poruszać rękami i nogami, dobrze skonstruowane drewniane stawy pozwalają na swobodne ruchy, może zamykać i otwierać oczy i usta, poruszać głową. Ale każdy nieudolny ruch może spowodować splątanie nici, a nie rozplącze się ich tak, by publiczność się nie zorientowała. Pewnie dlatego tak rzadko możemy dziś zobaczyć marionetki w teatrze.

Lalki, które pokazujemy na naszej wystawie, to jedyna taka kolekcja marionetek w Polsce. Nie mogło być inaczej, ponieważ Łątki to jedyny teatr, który posługiwał się tą techniką w naszym kraju do lat 80. XX wieku (powstała wówczas scena marionetkowa przy operze warszawskiej). Ta technika zresztą spowodowała ich zgubę.

Jak to?

- W 1949 roku ówczesny minister kultury zażądał, by z nazwy teatru usunąć przymiotnik "wileński". W roku 1950 scenę upaństwowiono, co dawało stabilność finansową, ale doprowadziło też do utraty kontroli nad przyjmowanymi do pracy. Wskutek tego w roku 1952 już nikogo z założycieli zespołu Łątek w teatrze nie było. Irena Totwen wyjechała studiować do Łodzi, zmuszono do odejścia Jana Żejmę (po aresztowaniu jeszcze w Wilnie przez NKWD nie chciał więcej ryzykować, rozpoczął pracę na politechnice). Olga Totwenowa była schorowana i zmęczona, nie chciała już walczyć, odeszła także, a Ewę Totwen wysłano do teatru w Bielsku-Białej. Wróciła jednak, by reaktywować teatr.

W 1956 roku Teatr Łątek powraca jako Stowarzyszenie Miłośników Sztuki Marionetkowej. Siedzibę ma w gdańskim Domu Drukarza. Trzy lata później władze uznały jednak, że dwa teatry lalkowe w Trójmieście to za dużo. Teatr Łątek, wraz z zespołem, lalkami i dekoracjami, ale bez Ewy Totwen i Olgi Totwenowej, został wchłonięty przez Miniaturę. Później, dzięki różnym splotom okoliczności, część marionetek wróciła do ich twórczyń i dzięki temu przetrwały, starannie zabezpieczone na przydomowym strychu. Wszystko, co prezentujemy na wystawie, to zbiory własne Olgi Dobużyńskiej i jej córek. Dziś opiekuje się nimi Grażyna Totwen-Kilarska, córka Ewy.

Tyle lat marionetki czekały na swój wielki powrót na scenę?

- Pani Ewa cały czas swoją miłość do marionetek kultywowała, prowadziła warsztaty dla nauczycieli, występowała w kabarecie w Rudym Kocie, grała dla dzieci, napisała książkę o Patyczakach - lalkach wykonywanych "ze wszystkiego", tkanin, butelek, nici. Nie poddała się, dzięki niej Teatr Łątek trwał, a ona była jego wielką archiwistką.

Trochę to smutna historia...

- Smutna, ale i heroiczna! Te trzy wspaniałe kobiety przecież się nie poddały! I po latach, przynajmniej niektórzy z uczestników tamtych wydarzeń, przyznali im rację! Jasne, że to już za późno, ale jakaś mała satysfakcja jest. Gdy dziś opowiada się tę historię, to aż trudno uwierzyć, że niewielka lalka, marionetka mogła budzić aż taką niechęć! W latach 40. i 50. XX wieku marionetka kojarzyła się z dworem, pałacem, bogatym mieszczaństwem, była więc "nieprawomyślna". Bardziej prawomyślna była kukła, wywodząca się z tradycji ludowej. Po latach w jakimś stopniu spełnił się postulat Jana Sztaudyngera - marionetki Olgi Totwenowej i jej córek ożywają za sprawą Grażyny Totwen-Kilarskiej w Gdańsku Oliwie, na naszej wystawie. Od 28 czerwca, co drugą niedzielę, zawsze o godz. 12.15 Grażyna Kilarska będzie się spotykała z dziećmi i dorosłymi, by zademonstrować recital marionetkowy i pokazać, jak takimi lalkami się porusza.

***

W Pałacu Opatów

"Od figurek do marionetek. Historia Wileńskiego Teatru Łątek. Wilno1936 - Gdańsk 1959".

Na wystawie zorganizowanej przez Dział Teatralny Oddziału Sztuki Nowoczesnej MNG zostały zaprezentowane figurki wykonane przez Ewę Totwen w Wilnie, marionetki ze spektakli Teatru Łątek, rysunki i projekty teatralne, zdjęcia prywatne oraz dokumentujące spektakle z lat 1940-1959. zachowane w rodzinnych zbiorach. Dzięki życzliwości Muzeum Litewskiego Teatru, Muzyki i Kina w Wilnie zwiedzający mają okazję obejrzeć projekty teatralne światowej sławy scenografa Mścisława Dobużyńskiego. Recitale marionetkowe: 28.06; 12 i 26.07; 9 i 23.08 oraz 13.09. Godz. 12.15.

Oddział Sztuki Nowoczesnej (Pałac Opatów), ul. Cystersów 18, Gdańsk. Do 13 września.

--

Na zdjęciu: Ewa, Olga, Irena Totwen, Jan Żejmo, 1948, Gdańsk

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji