Artykuły

Panna Julia z charakterem

Nie wiem pod jakim znakiem zodiaku urodziła się Katarzyna Bujakiewicz, ale Julię, którą zagrała w najnowszej insceni­zacji Szekspirowskiej tragedii w Teatrze Współczesnym, ob­darzyła uczuciowością osoby spod znaku Panny. Ponieważ zaś Pannę tę skontrapunktowano z cechami Wodnika, ja­kiemu bliski jest Romeo Pawła Niczewskiego, oczom widzów ukazuje się dość nietypowy ob­raz miłości tragicznych ko­chanków.

Nie chodzi tu wcale o tworzenie teorii determinizmu astrologiczne­go w scenicznym życiu postaci dra­matu. Do podobnych spostrzeżeń upoważnia prosta obserwacja oso­bowości obojga bohaterów. Julia Katarzyny Bujakiewicz jest kon­kretna, zdecydowana i bezkompro­misowa. Tymczasem Romeo Pawła Niczewskiego jest liryczny, deli­katny, eteryczny i bezradny, wplą­tany przez Los w niepojęte i nie ak­ceptowane przez młodego mężczy­znę spory.

Trudno nie ulec wrażeniu, że Romeo i Julia właściwie się nie ko­chają. Niełatwo jednak ustalić czy faktycznie ich uczucia są źle uloko­wane, czy też chodzi może tylko o odmienny sposób komunikowania miłości, inny typ ekspresji uczucio­wej. Panna Julia (dziewczyna kil­kunastoletnia zaledwie) gubi się bowiem w swoim ponad miarę na­tarczywym krzyku, który ma być zapewne świadectwem jej silnego charakteru. Romeo zaś - zbyt jakby wobec takiej partnerki wrażliwy - ze swoimi autentycznie lirycznymi monologami trafia w próżnię.

Wykreowanie tak skontrastowanych postaci to krytyka kulturowe­go stereotypu miłości idealnej. W dodatku - zamiast problemu sporu wielkich domów, w spektaklu otrzymujemy kilka osobnych stu­diów osobowości. To z ludzkiej psy­chiki - zdaje się mówić Anna Augu­stynowicz, reżyser przedstawienia - a nie ze społecznych uwarunko­wań bierze się tragedia.

Założenie takie sprawdza się za­równo w przypadku porywczego Ty-balta (Wiesław Orłowski), pełne­go godności i honoru Parysa (Kon­rad Pawicki), jak też Kapuleta (Jacek Polaczek) i Pani Kapulet (przejmująca faktycznym cierpie­niem, wstrząsająca kreacja Mag­daleny Myszkiewicz). Zwłaszcza ta ostatnia para jest jednocześnie interesującym studium socjologicz­nym. Karykaturalne spojrzenie na wzajemne relacje Kapuletów jest wyrazem sprzeciwu wobec rodziny pojmowanej jako relikt feudalnych stosunków międzyludzkich.

Choć to wniosek okrutny, niko­go specjalnie dziś już nie dziwi, że wychowana w patologicznej rodzi­nie kilkunastoletnia dziewczyna, ucieka przed uporem rodziców. A ucieka, o co łatwo w młodzieńczym porywie, w śmierć. Wyjaśnia się także i to, dlaczego Julia i Romeo zakochują się od pierwszego wej­rzenia, tak bardzo w tym spekta­klu nie pasując do siebie. Chwytają pierwsze, żywsze drgnienie serca, boją się je stracić, bo w nim tylko widzą jedyną szansę odmiany do­tychczasowego życia.

Prezentacji, na swój sposób współczesnego myślenia o dziele Szekspira, sprzyja przekład dra­matu. Tłumaczenie Zofii Siwic­kiej, bardziej wierszowane niż po­etyckie, zdaje się determinować działania Jacka Piątkowskiego w roli Brata Laurentego. W konse­kwencji, w mocno okrojonej wersji "Romea i Julii", nie mamy właści­wie postaci, która mogłaby być prawdziwie duchowym powierni­kiem bohaterów.

Trafny użytek ze słowa robi An­na Januszewska, wydobywająca z tekstu Niani wszystkie bardziej lub mniej pikantne, kalamburowe dwu­znaczności. Pewien sprzeciw budzić może sprawna; lecz psychicznie na­zbyt przerysowana, kuglarska in­terpretacja postaci Merkucja w wy­konaniu Arkadiusza Buszko. Nie wiadomo też czy relacja między Merkucjem a Benvoliem (Tomasz Bednarek) miała być czymś więcej ponad złośliwy, choć daleki komen­tarz do niejednoznaczności Szekspi­rowskiej legendy?

Warto zwrócić uwagę na sce­nografię Waldemara Zawodzińskiego. Uniwersalna i funkcjo­nalna galeria schodów i podestów stanowi znakomite oparcie prze­strzenne dla wartko toczącej się i zmiennej akcji sztuki. Niefortun­ne wydaje się jedynie usytuowa­nie sceny intymnego spotkania Romea i Julii na najniższym po­deście.

"Romeo i Julia" Anny Augusty­nowicz to propozycja widzenia świata w okrutnych barwach - świata, w którym groteska współ­istnieje z tragedią. Na pytania o przyczynę, cel i sens daru, jakim jest uczucie - na próżno szukać tu odpowiedzi. Rzecz jest ostatecznie o miłości, ale jakże dziwnej, jakże skrępowanej i trudnej do wypowie­dzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji