Artykuły

Romeo i Julia

Drugie zeszłosezonowe spotkanie Ta­deusza Bradeckiego z Williamem Szeks­pirem jest zupełnie odmienne od pier­wszego: nie ciąży na nim nadmiar symbo­liki i sprowadzanie postaci do roli kukie­łek ilustrujących reżyserski przewód my­ślowy - zmory krakowskiego "Jak wam się podoba". Gdy Romeo z Benvoliem i Merkucjem idą pustą nawą nieczynnego koś­cioła (gdzie spektakl jest grany), kopiąc pustą puszkę i szukając okazji do zwady, wbrew werońskim kostiumom sprawiają wrażenie, jakby weszli wprost z wrocław­skiej ulicy - albo z widowni, skąd rówie­śnicy obserwują ich ze zrozumieniem i sympatią. Nie budzi śmiechu miłosny amok Romea - zwłaszcza że Robert Go­nera to nie ckliwy kochanek, lecz barczy­sty, wyzywający rozrabiaka, skutecznie usidlony uczuciem. Może tylko Julię mło­dzi z widowni woleliby mniej słodką, bar­dziej dziewczynę niż małą kobietkę, którą gra Jolanta Fraszyńska. Reżyser umie unikać sentymentalizmu i nadmiaru słów, scenami groteskowymi równoważy tra­giczne, ostro obśmiewa wszelkie konwencjonalności. Zostawia miejsce na dobre, mocne epizody (kumpelska służąca Gra­żyny Krukówny, półnatchniony, półkomiczny braciszek Bogusława Kierca). Mi­ło stwierdzić, że teatr nasz stać jeszcze na Szekspira pełną gębą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji