Artykuły

Kafkowska wizja w operze polskiej kompozytorki

Joanna Bruzdowicz należy niewąt­pliwie do wybitnych przedstawicieli współczesnej polskiej muzycznej twórczości, jednakże jej własna twór­czość jest z pewnością bardziej znana za granicą aniżeli w rodzinnym kra­ju. W wielu ośrodkach zachodniej Europy (jak i za oceanem) jej utwory nieraz pojawiają się w programach koncertowych, jak też na płytach znanych firm - co jest już miarą znacznej popularności. U nas słyszy się o nich raczej rzadko - i chyba nie wynika to jedynie z faktu, że kompozytorka sama od wielu lat zamiesz­kuje poza krajem. Czyż bowiem, dla przykładu, nagła światowa sława Henryka M. Góreckiego nie wybu­chła także z dala od stron rodzin­nych, choć sam twórca stale żyje i pracuje na Śląsku, gdzie zresztą cie­szy się należytym szacunkiem, nie przynoszącym jednak przez wiele lat prawdziwie wielkiego rozgłosu?

Jest także Joanna Bruzdowicz jed­ną z nielicznych dziś kompozytorek, żywotnie zainteresowanych gatun­kiem operowym, przy czym w kolej­nych swoich dziełach do tego gatun­ku należących zawsze podejmuje te­maty zawierające ważkie przesłania moralne, z wyrazistymi przy tym odniesieniami do współczesności (nawet jeśli sama akcja osadzona jest w czasach starożytnych lub średnio­wieczu).

Dwa pierwsze z wymienionych dzieł pojawiły się już swego czasu na scenie warszawskiego Teatru Wiel­kiego; w przygotowaniu trzeciego brał udział polski zespół. Zupełnie natomiast nie znana polskim odbior­com pozostawała dotąd pierwsza opera Joanny Bruzdowicz - powsta­ła dwadzieścia z górą lat temu i w tamtym też czasie wystawiona we Francji "Kolonia karna" z libret­tem osnutym na tle znanej noweli Franza Kafki. Obecnie przyszła pora, aby i ona znalazła się na polskiej sce­nie - a dokładnie na scenie w Sali im. Emila Młynarskiego warszawskiego Teatru Wielkiego.

Pora ta zresztą, choć nikt tego zapewne nie planował, okazała się do­brana nad wyraz celnie. Powstała tuż przed pierwszą wojną światową nowela Kafki zawiera w sobie surre­alistyczną wizję obozu koncentracyj­nego oraz skutków, jakie pociąga za sobą nieludzki system totalitarnej władzy. Wizja ziściła się w przeraża­jący sposób i na niebywałą skalę w zbrodniczych ustrojach hitlery­zmu oraz stalinizmu i - wydawać się mogło, że wraz z tymi ustrojami odeszła w mrok historii. Kiedy się jednak pomyśli o tym, co całkiem współcześnie dzieje się w dawnej Ju­gosławii i nie tylko - treści owej no­weli, a zwłaszcza zawarte w jej za­kończeniu proroctwo o prawdopo­dobnym zmartwychwstaniu starego komendanta obozu i powrocie daw­nych porządków, nabiera znowu zdumiewającej i groźnej aktualności.

"Kolonię karną'' Joanny Bruzdo­wicz znamionuje celowość i oszczęd­ność użytych środków muzycznego wyrazu - przy równoczesnej sile eks­presji oraz różnorodności elementów kompozytorskiej techniki, od pro­stych partii instrumentalnych aż po epizody z muzyką elektroniczną. Na pierwszym bowiem planie, i słusz­nie, ma się tu znajdować słowo, mó­wiące o niesamowitościach systemu penitencjarnego gdzieś na odległej (podobno) wyspie.

Przygotowano te opery na war­szawskiej scenie bardzo sumiennie, pod muzycznym kierownictwem utalentowanego młodego izrael­skiego kapelmistrza Meiera Minsk'ego (nb. urodzonego w Łodzi), w reżyserii amerykańskiego artysty Christophera Martina oraz pomy­słowej i sugestywnej oprawie Wie­sława Olko. Świetnym odtwórcą dominującej tu roli oficera okazał się Robert Dymowski, dobrym po­dróżnym był też Ryszard Wróblewski. I tylko słowo nie zawsze z nale­żytą wyrazistością docierało do całej publiczności, z woli realizatorów umieszczonej po dwóch stronach centralnie usytuowanej sceny...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji