Judyta i Kosakowski
Rzadka u nas grywany "Ksiądz Marek" należy do utworów Słowackiego, przepojonych obłędną rozpaczą i bólem z powodu upadku Polski. Autor "Kordiana" szukał ukojenia dla tej swojej bezgranicznej rozpaczy w mistycyzmie; ściślej mówiąc, w mistycznych, mętnych teoriach Towiańskiego. Siła geniuszu poety sprawiła, że wśród tych odmętów wyłaniają się obrazy i wizje całkowicie realne, stają przed nami ludzie żywi, z krwi i kości.
Reżyser przedstawienia w teatrze Dramatycznym - Adam Hanuszkiewicz, poszedł w tym kierunku, aby mistyczne mgły i opary unoszące się nad "Księdzem Markiem" były zaledwie mgiełką. Idąc po tej linii poskreślał pewne tyrady księdza Marka, ściągnął go niejako z obłoków na ziemię.Wyeksponowane natomiast i na plan pierwszy wysunięte zostało zagadnienie polsko-żydowskie (Słowacki, podobnie jak Towiański uważał, że naród polski i żydowski to towarzysze wspólnej niedoli, pozbawieni ojczyzny). Stosunek ówczesnej szlachty polskiej do żydostwa ukazany został z przerażającą wręcz wyrazistością, chwilami wywołującą automatyczne skojarzenia z niedawną przeszłością. Inscenizacja Hanuszkiewicza poszła chyba słusznie w tym kierunku, aby ojca Judyty,rabina ukazać jako postać w pewnym stopniu równorzędną z księdzem Markiem. Wskutek przesunięcia na plan dalszy postaci księdza Marka, postacie Judyty i awanturnika Kosakowskiego wysuwają się niemal niepodzielnie na czoło.
Zanim przejdziemy do poszczególnych kreacji aktorskich,trzeba stwierdzić, że słowo Słowackiego, chyba najpiękniejsze,jakie zna nasza mowa, nie zostało. Jak się to na przykład zdarzyło w "Śnie srebrnym Salomei", zainscenizowanym przez Skuszankę w teatrze Polskim, sponiewierane i okaleczone. Prawie cały tekst dochodzi do słuchacza, lśni, wibruje, porywa, wprawia w zachwyt, pozwala zapomnieć o tym lub owym niedociągnięciu ze strony reżysera, czy aktora.
Księdza Marka gra młody aktor Józef Duriasz. Można dyskutować nad tym, czy ten fanatyczny patriota, przepojony wiarą, że siłą jest duch a nie ciało, może i powinien robić przede wszystkim wrażenie Savonaroli. Ale trzeba przyznać, że gniew tego duriaszowego księdza Marką,pełen jest świętego oburzenia tych wszystkich ludzi,którzy całkowicie bezinteresownie pod różnymi sztandarami, w imię nie zawsze tej samej ideologii, walczą i giną za sprawę. Kosakowskiego, watażkę, awanturnika,śmiałka nad śmiałkami, który w końcu ugina się przed księdzem Markiem, a przede wszystkim przed uczuciem dla Judyty, gra Jan Świderski. Jedna to z najlepszych ról tego artysty. Ani jednego momentu martwego, ani odrobiny sztampy, czy szablonu. A przy tym ten jego Kosakowski to nie tylko nieokiełznany żywioł, to również człowiek myślący i w drugiej części utworu cierpiący. Jedyną rolę kobiecą gra Zofia Rysiówna. Artystka w sposób przepiękny nadaje kształt sceniczny frazom muzycznym,w które Słowacki wyposażył tę postać. Jej lamenty, mające własny, swoisty rytm, zrodzone z cierpień i gwałtownego uczucia, jakie żywi dla Kosakowskiego, urzekają nie tylko melodią poszczególnych fraz,ale i głębią przeżyć. Pięknie, godnie, dostojnie gra rabina, ojca Judyty Jarosław Skulski. W epizodycznej rólce Pułaskiego zabłysnął Adam Hanuszkiewicz. Świat szlachty, i tej która się przeciwstawia najeźdźcy, i tej która mu liże buty to tylko tło dla spraw i problemów, rozgrywanych przez postacie czołowe utworu. To samo odnosi się do świata najeźdźcy. Nie można powiedzieć by to tło chwilami nie raziło.
Wspaniałe, surowe ramy dla widowiska stworzył Jan Kosiński. Nie ma tu mieściny Bar,nie ma ani szczegółów realistycznych, ani udziwnień. Dzięki temu utwór i jego problematyka odrywają się od miejsca i czasu.