Artykuły

Artystka zapomniania

Historia życia i działalności Stanisławy Korwin-Szymanowskiej kreślona przez Teresę Chylińską ma nie tylko wartość dokumentu. Jest lekturą frapującą. Autorka ze starannością archiwistki, ale i z literackim polotem, śledzi skomplikowane losy swej bohaterki, w których sukcesom towarzyszyły tragedie - pisze Anna Woźniakowska w miesięczniku Kraków.

Jarosław Iwaszkiewicz nazywał ją "duszą śpiewającą", Piotr Rytel, kompozytor i publicysta muzyczny, uważał, że "talent jej, jej intuicja artystyczna, jej zdolności odtwórcze były istotnie wyjątkowe". Leopold Binental, skrzypek i muzykolog, pisał o jej "mowie wokalnej, która rozwijała się pod znakiem dążenia do dokonywania rzeczy ponad zwykłą miarę będącej, a zrodzonej z mądrej myśli, natężenia energii, z serca subtelności".

Stanisława Korwin-Szymanowska, której dotyczą powyższe cytaty, czwarte z kolei dziecko Anny z Taubów i Stanisława Szymanowskich, przyszła na świat 30 lipca 1884 roku. Przed rokiem obchodziliśmy więc 130. rocznicę urodzin artystki, która przeszła do historii muzyki polskiej przede wszystkim jako niezrównana interpretatorka pieśni swego genialnego starszego brata. Wprawdzie pozostawiła po sobie niewiele nagrań, ale napisała krótki szkic, wydany w 1938 roku Jak należy śpiewać utwory Karola Szymanowskiego, wznawiany i tłumaczony na inne języki. Jednak ograniczenie zasług Stanisławy jedynie do popularyzacji dorobku Karola byłoby wielkim zubożeniem jej dokonań w rozwoju polskiej kultury muzycznej - przede wszystkim wokalnej. Dowodzi tego obszerna książka (584 strony) Teresy Chylińskiej, wieloletniej badaczki życia i dorobku Karola Szymanowskiego, redaktorki wydania dzieł wszystkich kompozytora. Ta osiadła przed laty w Krakowie muzykolożka całe swoje zawodowe życie (ponad pół wieku pracy) poświęciła Szymanowskiemu. Jej zasługi w tej dziedzinie są nie do przecenienia. Badając życie i twórczość Karola Szymanowskiego, zwróciła uwagę na postać jego młodszej o dwa lata siostry, najbliższej mu duchowo z licznego rodzeństwa. Wydobyła ją z mroku niepamięci.

Wspólnota duchowa Stanisławy i Karola przywodzi na myśl wcześniejszy o sto lat, podobny związek Feliksa Mendelssohna i jego również utalentowanej muzycznie siostry Fanny Mandelssohn-Hensel. I jedno, i drugie rodzeństwo stanowiło jakąś jedność. Gdy Fanny Hensel nagle zmarła, rok później podążył za nią (także na udar mózgu) Feliks Mendelssohn. W rok po śmierci Karola Szymanowskiego także nowotwór zabił Stanisławę. O ile jednak Fanny Hensel była - podobnie jak brat - kompozytorką, ale pozostającą zawsze w cieniu Feliksa, niejednokrotnie publikującego jej utwory pod swoim nazwiskiem (jej nie wypadało tego czynić), o tyle Stanisława Szymanowska znalazła własną drogę artystycznej wypowiedzi, choć zawsze podkreślała wpływ Karola na jej postawę wobec sztuki. W słowach "Karol był dla mnie czymś więcej niż ukochanym bratem, on był światłem całego mojego życia, on był jak cieplarnia, w której rozwinęły się moje uczucia, moje poglądy, moja sztuka wokalna, mój gust muzyczny" - nie było przesady. Dowodzą tego choćby listy rodzeństwa cytowane przez Teresę Chylińską we wspomnianej książce, która ukazała się nakładem krakowskiego wydawnictwa Musica Iagellonica. Te listy są także świadectwem, że oddziaływanie było obustronne. Stanisława, obdarzona podobnie jak Karol żywą inteligencją, samodzielnością i pracowitością, wyostrzonym zmysłem obserwacji, niejednokrotnie zwracała uwagę brata na ciekawe zjawiska artystyczno-społeczne oraz na interesujących ludzi, wytyczających nowe kierunki.

W niesłychanie ruchliwym (to los każdego artysty-wykonawcy) życiu Stanisławy Korwin-Szymanowskiej Kraków odgrywał ważną rolę. Wprawdzie śpiewaczka kształciła się we Lwowie i tam debiutowała na operowej scenie, wprawdzie jej debiut pieśniarski odbył się w Warszawie, ale coroczne letnie stagione Opery Lwowskiej pod Wawelem sprawiło, że młoda artystka dobrze zapisała się w pamięci tutejszych melomanów jako kreatorka czołowych partii w operach Gounoda, Halevy'ego, Mascagniego, Moniuszki, Offenbacha, Rossiniego, Sołtysa, Thomasa, Verdiego, Żeleńskiego... Same nazwiska kompozytorów świadczą o wszechstronności talentu artystki. Wcześnie też dała się poznać jako wybitna interpretatorka pieśni. To ona była jedną z pierwszych polskich śpiewaczek budujących program recitalu z samych pieśni, bez zwyczajowo obecnych arii operowych, choć niejeden raz i arie śpiewała w trakcie swoich solowych występów. Była niewątpliwie pierwszą w Polsce artystką, która prezentowała tak bogaty i tak zróżnicowany repertuar. Spis tego repertuaru, sporządzony przez Teresą Chylińską na podstawie zachowanych recenzji, programów i afiszów koncertowych (a przecież wiele materiałów uległo zniszczeniu w trakcie dwóch wojen światowych), zadziwia obfitością. Obejmuje utwory od baroku po muzykę XX wieku. Co ważne, Stanisława Korwin-Szymanowska była zapaloną propagatorką wokalnej muzyki francuskiej, prawie zupełnie wówczas na ziemiach polskich nieznanej, do dziś zresztą mniej u nas popularnej niż muzyka kręgu niemieckiego.

Historia życia i działalności Stanisławy Korwin-Szymanowskiej kreślona przez Teresę Chylińską ma nie tylko wartość dokumentu. Jest lekturą frapującą. Autorka ze starannością archiwistki, ale i z literackim polotem, śledzi skomplikowane losy swej bohaterki, w których sukcesom towarzyszyły tragedie. Nie darmo podtytułem książki jest jedno z późnych wyznań Stanisławy: "prowadziłam intensywne życie i bardzo moje życie lubiłam". Książka jest także poprzez dzieje Szymanowskich opisem życia wielu tysięcy Polaków, którzy straciwszy majątki na wschodzie w wyniku wojny i rewolucji próbowali odbudować egzystencję w powojennej Polsce, borykając się niejednokrotnie z biedą. Daje też ciekawy obraz życia kulturalnego II Rzeczypospolitej, ówczesnej organizacji szkolnictwa muzycznego, licznych działań upowszechnieniowych, podejmowanych przez największych ówczesnych artystów podróżujących po Polsce i koncertujących w ramach akcji ORMUZ (powstałej w 1934 roku Organizacji Ruchu Muzycznego). Jednym z najciekawszych fragmentów książki jest jej czwarty rozdział poświęcony pobytowi Stanisławy Korwin-Szymanowskiej (po mężu Bartoszewiczowej) w Szwajcarii w latach I wojny światowej. Odnalezione przez Teresę Chylińską dokumenty nie tylko ukazały dojrzewanie wspaniałego talentu Stanisławy, o której pisano, że jest "mistrzynią belcanta", "wielką śpiewaczką polską", "idolem publiczności genewskiej". Lata I wojny światowej, działalność Polaków na obczyźnie to dla większości dziś żyjących daleka przeszłość. Teresa Chylińska czyni ją żywą i interesującą. Już dla tego rozdziału warto sięgnąć po tę lekturę, a uważny czytelnik z pewnością odkryje w tej książce i inne fascynujące wątki

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji