Dobry człowiek z Sodomy
Dobrym człowiekiem jest oczywiście sam autor: Jerzy Jurandot. Pamiętamy jego "Takie czasy", najlepszą komedię tamtych czasów. Pamiętamy także obniżenie lotu utalentowanego komediopisarza w "Mężu Fołtasiówny", czy "Miss Polonii". Uważaliśmy zawsze, że stać Jurandota na znacznie więcej i krytyka pisała o tym szczerze i otwarcie. Jednego nie można mu było tylko nigdy odmówić: opanowania rzemiosła dramatopisarskiego i komediograficznego, rzetelnej wiedzy o prawach teatru i jego wymogach. Jurandot wybierał taką czy inną konwencję, stawiał sobie konkretne cele, wiedział czego chce i realizował konsekwentnie swój zamysł. A że przez kilka lat flirtował z lżejszymi muzami, że, zdradził prawdziwą komedię nawet z operetką ? No, cóż, jego sprawa. Jedno jest pewne: lekkie muzy odpłaciły się Jurandotowi bardzo wdzięcznie: popularnością i dużym powodzeniem w teatrze i w filmie. Stać go więc było teraz na utwór znacznie poważniejszy i ambitniejszy, choć wcale nie mniej zabawny i wesoły. Udowodnił, że czuje się równie pewnie na terenie komedii obyczajowej, farsy, operetki czy kabaretu, co na terenie nowoczesnej komedii filozoficznej rodem z Brechta i Dürrenmatta. Że opanował równie dobrze język artystyczny nowoczesnej dramaturgii epickiej,efekty osobliwości itp.,że i w tej dziedzinie porusza się zupełnie swobodnie. A że zwykł wszystko w życiu robić sumiennie i solidnie napisał i w tej konwencji sztukę bardzo zręczną i udaną.
A sztuka to nie lada. "Dziewiąty sprawiedliwy" jest komedią inteligentną, ironiczną, niepozbawioną ostrych akcentów satyrycznych,jest komedią współczesną mimo biblijnego kostiumu, pełną niedwuznacznych aluzji do naszych spraw i czasów. A przy tym jest komedią optymistyczną pełną wiary w człowieka, choć realistyczną, gdyż dostrzegającą jego wady i słabości,demaskującą je dla ich wyplenienia i przezwyciężenia. A nade wszystko jest komedią wesołą, dowcipną,dobrą rozrywką, mimo gorzkich prawd w niej zawartych. Jurandot wykazał, że można dziś pisać i wystawiać sztuki zabawne i pouczające zarazem, śmiać się z naszych wad i przywar bez zjadliwości, bez owej zgryźliwej satysfakcji, bez owej sączonej kropla po kropli jadowitej teorii o inmanentnym źle,bez owego katastrofizmu i czarnowidztwa, które obezwładnia i zniechęca do wszystkiego. Ludzie pragną w Polsce rozrywki, chcą się w teatrze bawić i wychodzą z przedstawienia sztuki Jurandota z uśmiechniętą twarzą. A przy tym ich śmiech nie jest wcale pusty. Ta komedia zmusza do myślenia o wielu wcale niebłahych sprawach. Jej pointa jest może nawet trochę naiwna i trochę, kpiarska, ale jakże sympatyczna: na zasadzie paradoksu nawołuje do odważnego ujawnienia się ludzi uczciwych. Uczciwych jest legion, tylko, że jeden nie wie o drugim, a wszyscy boją się drani. A więc zwycięstwo sprawiedliwych? Odpowiedź na to pytanie pozostawia Jurandot widzom, żegnając się z nimi z zamyślonym uśmiechem na twarzy. Wszystko jest tak, jak trzeba. Ludowa sztuka, o nowoczesnym kształcie, z moralną pointą i zadumą.
Kiedy kurtyna idzie w górę i pojawiają się trzej aniołowie-wędrowcy, którzy osądzić mają mieszkańców grzesznej Sodomy, wydaje się, że to trzej bogowie,którzy przybyli do Seczuanu. Wydaje się tak tym bardziej, że reżyserem przedstawienia jest Ludwik René, świetny inscenizator moralitetu Brechta, gra zaś Aleksander Dzwonkowski, jeden z bohaterów tamtego spektaklu. Ale już wkrótce okazuje się, że to nie Seczuan, tylko Sodoma, a właściwie Warszawa, bo bez trudu można w biblijnych kostiumach rozpoznać mieszkańców naszej stolicy. "Dziewiąty sprawiedliwy" - jest skrzyżowaniem biblijnej przypowieści z kabaretem. Ale znacznie tu więcej z Qui Pro Quo, Syreny i Buffa, niż z Brechta i Dürrenmatta. I tak jest dobrze. To jest właśnie Jurandot, a kilka znakomitych dowcipów mogłoby zdobić komedie arystofanejskie.
LUDWIK RENÉ od dawna już uchodzi zasłużenie za speca od tego typu sztuk. Opinia ta potwierdziła się w pełni na premierze "Dziewiątego sprawiedliwego". Dał przedstawienie lekkie, czytelne, wesołe, postarał się o to, aby wszystkie dowcipy Jurandota dotarły w pełni do widzów, unikając przy tym wszelkiej przesady, czy natręctwa. Słusznie zaproponował Jurandotowi dopisanie piosenek do świetnej muzyczki TADEUSZA BAIRDA. Można śmiało powiedzieć, że teatr bardzo dopomógł autorowi. Nie dlatego, iżby pisał za niego sztukę, lecz dzięki "Temu, że ujawnił w pełni jej walory, nie uronił żadnej szansy, żadnej możliwości, jaką komedia dawała. Oto i przykład wzorowej współpracy z polskim autorem współczesnym.
Poważne znaczenie miała tu znakomita obsada, jaką kierownictwo teatru zapewniło sztuce, uważając słusznie, że utwór polskiego współczesnego pisarza wymaga nie mniej troskliwej opieki, od arcydzieł klasyki. Radują więc oczy i uszy widzów aktorzy tak wyborni. Jak: BARBARA KRAFFTÓWNA (arcyzabawna Jeracha),ALEKSANDER DZWONKOWSKl (Azaryjasz),STANISŁAW GAWLIK(Zorobabel),JÓZEF NOWAK (pyszny Joas, przypominający w tej roli, że debiutował kiedyś na scenie kabaretu "Siedem kotów" w Krakowie) GUSTAW LUTKIEWICZ (zbierający zasłużone brawa jako strażnik vel policjant Abisur), STANISŁAW WYSZYŃSKI (Hod), MIECZYSŁAW STOOR (poeta-dekadent Sebeon). JANINA TRACZYKÓWNA, BARBARA KLIMKIEWICZ, ZDZISŁAW LUBELSKI, JAROSŁAW SKULSKI. WOJCIECH POKORA, STEFAN WRONCKI, ZBIGNIEW SKOWROŃSKI, MARIAN TROJAN, STANISŁAWA STĘPNIÓWNA, KRYSTYNA MIECIKÓWNA. Miłą niespodziankę sprawiła KRYSTYNA CIECHOMSKA, cenny nabytek Teatru Dramatycznego, podejmując jak równa z równą dialog z Barbarą Krafftówną. Rola Achsy pozwala rokować tej utalentowanej aktorce bardzo dobre nadzieje na scenie Teatru Dramatycznego. Zawiodła jedynie EWA KRZYŻEWSKA, którą nie potrafiła stworzyć wiarygodnej postaci w dobrze przecież napisanej roli Tamar i odbijała wyraźnie ze swymi na czerwono pomalowanymi policzkami i groteskową grą od realistycznego stylu całego spektaklu. Bardzo ładne, barwne, dowcipne dekoracje zaprojektował WOJCIECH SIECIŃSKI. Gorzej było z kostiumami. Tu zabrakło już scenografowi inwencji.
Prapremiera "Dziewiątego sprawiedliwego" odbyła się w Szczecinie. Sztuka idzie już także w Olsztynie i Bydgoszczy. Przepowiadam jej duże powodzenie.