Artykuły

Po prostu chcemy być wszędzie

Jest ich pięcioro. W tym roku skończyli Studium Teatralne przy Teatrze Jaracza. Na dyplom zagrali w "Nie dorosłem, czyli piosenki taty Kazika". Teraz chcą to pokazać w całym kraju. Liczą na internautów. W Gazecie Olsztyńskiej Michał Krawiel rozmawia o tym z Sylwią Krawiec, aktorką.

Crowdfunding, czyli zbieranie pieniędzy przez internet, to częsta praktyka

w środowisku teatralnym?

- W skali ogólnopolskiej - tak, ale w Olsztynie to rzadkość. Ostatnio w taki sposób zbierał pieniądze Teatr Węgajty oraz Pracownia Tańca Pryzmat. U nas w Studium Aktorskim to pierwsza taka sytuacja. Zależy nam na tej inicjatywie, bo jest to szansa, żeby o spektaklu z Olsztyna usłyszała cała Polska.

Chcielibyście zagrać w jakimś konkretnym miejscu?

- Nie boimy się małych miast, problematycznych scen ani też grania pod gołym niebem. Po prostu chcemy być wszędzie, gdzie tylko nam się uda i gdzie tylko zechce nas widownia. Teraz chętnie zagralibyśmy ponownie w Koszalinie, bo po niedawnym gościnnym występie na festiwalu Młodzi i Film zachwyciliśmy się reakcjami tamtejszej widowni. Marzą nam się też wyjazdy zagraniczne, np. do Francji. W końcu tam tworzył Stanisław Staszewski.

A dyrekcja Teatru Jaracza nie chciała dodać spektaklu "Nie dorosłem, czyli piosenki Taty Kazika" do repertuaru w nadchodzącym sezonie?

- Nigdy nie zdarzyło się, żeby dyrektor zaprosił na scenę spektakl dyplomowy. To jest oczywiste ze względu na fakt, że niedługo odbędą się kolejne studenckie premiery naszych młodszych kolegów. To będzie ich czas na Scenie u Sewruka. Dla nas nie ma tam już miejsca. Co nie znaczy, że zostaliśmy bez pomocy. Mamy niezwykle wsparcie teatru. Wszyscy bardzo popierają nasze przedsięwzięcie, a dyrektor Janusz Kijowski oficjalnie wspiera nas na stronie projektu.

A nie szukacie sponsorów?

- Szukamy, ale to niełatwa droga. Dlatego poprzez zbiórkę internetową chcemy zwrócić na siebie uwagę. Bardzo potrzebujemy pomocy finansowej, ale zwracamy się również z prośbą o informacje na temat scen, które mogłyby się nami zainteresować, albo ambasadorów, którzy chcieliby nas wesprzeć. Wystarczy skontaktować się z nami. Będziemy wdzięczni za wszelką pomoc.

Piosenki Stanisława Staszewskiego wciąż mogą znaleźć publiczność?

- Zdecydowanie tak. Ten spektakl to potrzebna i mądra rzecz. Ponadczasowe teksty Staszewskiego przemawiają zarówno do młodszej, jak i do dojrzalszej widowni. Gwarantuję, że każdy znajdzie w tych utworach coś dla siebie.

Pomysł na spektakl wyszedł od was?

- Z rym repertuarem przyjechał do nas wybitny aktor scen muzycznych Jacek Bończyk. Przedstawił nam z dużą obawą te często melancholijne i depresyjne teksty, ale wystarczyła dosłownie chwila, żeby nas nimi zafascynować. Mimo że temat lat 60. XX wieku na początku był nam obcy, to teksty Staszewskiego tak nas porwały, że chcemy wyruszyć z tym spektaklem w trasę i dzielić się naszym odkryciem z innymi. Nie chcemy się z nim rozstać. A kto wie, może kiedyś zaśpiewa z nami gościnnie sam Kazik Staszewski?

Co jeszcze jest mocną stroną spektaklu, co go wyróżnia spośród innych muzycznych spektakli teatralnych?

- Wyróżniająca jest historia samego Stanisława Staszewskiego i jego piosenek, które zostały nagrane przez przypadek na kasetę i w jakiś cudowny sposób przez tyle lat nie zniszczały. Sam autor wątpił w ich wartość artystyczną i nie wróżył im przyszłości. My więc naszym spektaklem o tę przyszłość chcemy zadbać. Myślę, że dużą siłą tego przedstawienia jest również obsada. Piątka młodych ludzi, różnych osobowości, o kompletnie innych środkach ekspresji oraz trójka fantastycznych, charyzmatycznych muzyków. Nie wyobrażam sobie, żeby muzyka w naszym spektaklu nie była na żywo. To tworzy magię, która przenosi widza wprost w lata 60.

W TEJ PROFESJI MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ WSZYSTKIEGO, A JEDNOCZEŚNIE NIE MOŻNA UCZYĆ NA NIC. JESTEM DOKŁADNIE W TAKIEJ

SYTUACJI. CZEKAM TERAZ NA KILKA BARDZO WAŻNYCH TELEFONÓW I ALBO ZARAZ BĘDĘ MIAŁA WIELKI DYLEMAT, ALBO WIELKĄ PUSTKĘ. MYŚLĘ, ŻE AKTORSTWO TO NIE ZAWÓD, TO LOTERIA.

Czy forma takiego - nazwijmy to - tournee to nie sposób na przedłużenie waszej szkolnej przygody?

- Myślę, że tak. Bardzo dobrze nam się ze sobą pracuje. Te różnice między nami wbrew pozorom bardzo dobrze nas spajają. Intuicyjnie czujemy, że warto jeszcze potrwać w tej wspólnej, dobrej energii, bo to może zaowocować czymś nowym.

To może jeszcze jeden wspólny projekt?

- Owszem, mamy kolejny pomysł. W świat wyruszamy ze spektaklem muzycznym, ale chodzi nam po głowie stworzenie tytułu dramatycznego. Tym bardziej że nie wszyscy z nas są nastawieni na świat muzyki.

Dyplomy odebrane i... co dalej?

- Teraz jest moment, w którym u każdego z nas dużo się dzieje. Przesłuchania, castingi, rozmowy, plany zdjęciowe, reklamy, rozsyłanie CV. Nie ma czasu na odpoczynek. Nie dla nas wakacje (śmiech)!

Chcesz pójść w stronę teatru, telewizji, a może reklamy?

- Zdecydowanie teatr dramatyczny jest mi najbliższy, ale i ze światem filmu chętnie się zmierzę. Reklama się zdarza. W dzisiejszych czasach jest to niestety konieczność. Wiadomo, że w tej profesji można się spodziewać wszystkiego, a jednocześnie nie można liczyć na nic. Jestem dokładnie w takiej sytuacji. Czekam teraz na kilka bardzo ważnych telefonów i albo zaraz będę miała wielki dylemat, albo wielką pustkę. Myślę, że aktorstwo to nie zawód, to loteria.

Nie chciałabyś zostać na deskach Teatru Jaracza?

- Olsztyn jest na mojej teatralnej mapie marzeń. Bardzo lubię właśnie taki teatr, będący w trakcie rozwoju, a nie istniejący już jako gotowy produkt. Na razie dużo bardziej interesują mnie mniejsze miasta. Mam wrażenie, że właśnie w nich jest widownia, która potrzebuje teatru po ludzku, emocjonalnie, a nie tylko i wyłącznie przez pryzmat formułowania ocen.

A jeśli, odpukać, nie uda ci się zaangażować w teatrze, to masz jakiś plan B?

- Walczę o to, żeby występować na scenie, ale jednocześnie wybieram się na studia doktoranckie. Prowadzę badania na temat aktualności metody Stanisławskiego w praktyce teatralnej oraz efektywności różnorodnych treningów aktorskich. Nie wiem, czy mogę to nazwać planem awaryjnym, bo przecież dalej jestem zanurzona w rzeczywistości scenicznej. Więc jakiegokolwiek kroku nie zrobię, to teatr zawsze jest dookoła mnie. I chciałabym, żeby tak było zawsze.

Wierzę, że z pomocą i przy wsparciu dobrych ludzi spełnią się nasze marzenia. A ja, Kasia, Andrzej, Przemek i Szymon nieraz jeszcze wspólnie zaśpiewamy, że "wszystko prostsze, gdy się śpiewa i gra".

**

"Nie dorosłem, czyli piosenki taty Kazika" to spektakl dyplomowy studentów Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka w reżyserii Jacka Bończyka. Obsada: Katarzyna Jądrychowska, Sylwia Krawiec (Studium Aktorskie), Szymon Kołodziejczyk, Przemysław Niedzielski, Andrzej Popiel.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji