Ta opera jest przeklęta!
Spłodził dziadka i łabędzie
Rosyjski kompozytor Piotr Czajkowski (1840-1893 r.) był twórcą wspaniałych baletów "Jezioro Łabędzie", "Śpiąca królewna" i "Dziadek do orzechów". Wielkie uznanie przyniosła mu też opera "Eugeniusz Oniegin".
"Dama pikowa" to jedna z najwspanialszych oper Piotra Czajkowskiego, ale rzadko wystawiana. Nic dziwnego, nazywana jest "Damą pechową".
Kilkanaście europejskich wystawień "Damy.." rocznie to już niebywały rekord. Na realizatorów odstraszająco działa wieść o wiszącym nad dziełem fatum. Bo chyba wystawienia żadnej innej opery nie odnotowały tylu awarii scenografii, podpaleń, kłopotów z rekwizytami i zniszczonymi kostiumami. To wszystko jednak pestka. Nieszczęście prześladuje głównie pomysłodawców i realizatorów inscenizacji rosyjskiego dzieła. Walerian Bierdiajew - dyrektor Opery Warszawskiej (dzisiejszego Teatru Wielkiego) w latach 1954-56, chciał w sezonie 1956/1957 włączyć do repertuaru "Damę pikową". Los chciał, że wymarzonej premiery... nie dożył.
Oby nie do Paryża
Najbardziej pechową historię mają próby inscenizacji dzieła Czajkowskiego w Operze Paryskiej . W latach 70. utwór próbowali wystawić tam uznani radzieccy realizatorzy: reżyser Jurij Liubimow i dyrygent Giennadij Rożdiestwienski. Główne role powierzyli wybitnym polskim śpiewakom: Tere-
sie Żylis-Garze i Wiesławowi Ochmanowi. Żeby ułatwić romańskiej publiczności zrozumie słowiańskiego libretta, inscenizatorzy dokonali skomplikowanej adaptacji, wykorzystującej tekst Puszkinowskiej noweli "Dama pikowa". Wszystkie zabiegi poszły na marne, a dopracowanej w każdym szczególe "Damy.." nigdy nie wystawiono.
Wszystko za sprawą Adgisa Żurajtisa, kierującego w tym samym czasie w Paryżu spektaklami baletowego "Kopciuszka" Prokofiewa. Żurajtis włamał się do biurka dyrektora francuskiego teatru - Rolfa Liebermanna i zapoznał się z roboczym egzemplarzem projektu. Oburzony proponowanymi tam rozwiązaniami dyrygent-komunista doniósł na kolegów do KC. W wyniku interwencji Moskwy, Liubimowowi i Rożdiestwienskiemu odebrano paszporty i uniemożliwiono wyjazd za granicę.
Kolejną próbę przeniesienia na paryską scenę "Damy pikowej" podjął w 1988 r. doświadczony izraelski dyrygent Daniel Barenboim. Twórcą spektaklu miał być ceniony francuski reżyser operowy Jean-Pierre Ponnelle. I znów plany spaliły na panewce. Ówczesny dyrektor wyrzucił Barenboima z pracy, niedługo potem zmarł Ponnelle...
Postrach dyrektorów
Trudno dziwić się, że dyrektorzy teatrów unikają "fatalnej" opery. Nawet jeśli nie wierzą w zabobony, znają legendę, że ten, kto zdecyduje się na wystawienie "Damy pikowej" w ciągu najbliższych miesięcy straci posadę. Tak było w 1972 r. w Metropolitan Opera, gdy niedługo po premierze pechowego utworu z nowojorskim teatrem rozstał się jej równie słynny, co kontrowersyjny dyrektor - Rudolf Bing. Oraz, żeby nie szukać daleko - w tym roku w Warszawie, gdy w cztery miesiące po premierowym wystawieniu "Damy pikowej" Mariusza Trelińskiego do dymisji podał się dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Wielkiego - Jacek Kaspszyk. Fatum nie oszczędziło wykonawców opery Czajkowskiego nawet w dniu stołecznej premiery. Odtwarzający partie głównego bohatera, Hermana, kazachski tenor - Paweł Wunder - niespodziewanie rozchorował się i tylko dzięki fachowej opiece medycznej mógł śpiewać do końca spektaklu. Publiczności w pamięci pozostała świetna kreacja aktorska artysty, ale z oceną jego głosu musieli wstrzymać się do kolejnych przedstawień.
Demon Czajkowskiego
Skąd wzięło się licho, mącące przy każdym z wystawień najbardziej osobistego z dzieł rosyjskiego kompozytora? Może zawinili sam twórca i jego brat Modest (autor libretta), czyniąc z Hermana postać dążącą do samozagłady? Kierowany fatalną siłą i owładnięty szaleństwem miłości, chęcią wzbogacenia się i w końcu - czystą żądzą hazardu, świadomie zmierza do samozatracenia. Szyderstwem i mniej lub bardziej świadomą grą na uczuciach innych, nieustannie prowokuje śmierć. Choć w finale tryumfuje siła miłości, wszystko, co spotyka Hermana, jest klęską. Również życie Czajkowskiego było w momencie pisania opery bardziej niż burzliwe. Skrywane przed światem homoseksualne skłonności, wewnętrzne rozdarcie, atmosfera smutku i tragicznych namiętności,
samobójcze myśli, prowadzące do obłędu i towarzyszące artyście do śmierci -
wszystko to nietrudno odnaleźć w przepełnionej atmosferą nieustannego lęku muzyce "Damy pikowej".