Artykuły

Reportaż sprzed stu lat

Pańskie nazwisko jako reżysera częściej pojawia się na radiowej an­tenie, niż w teatrze żywego planu...

- Dzieje się tak z prostej przyczyny. Słuchowisko radiowe przygotowuje się przez tydzień, a praca nad spektaklem teatralnym trwa pół roku. Dramat "Sę­dziowie" to nie jest zbyt długi tekst, to­też próbujemy go od dwóch miesięcy.

Nie jest to pierwsze Pańskie spotkanie z tym dramatem Wy­spiańskiego.

- To prawda, trzy lata myślałem o "Sę­dziach". Zrealizowałem dramat Wy­spiańskiego jako słuchowisko w Teatrze Polskiego Radia dla Radia BIS. Teatr ra­diowy potraktowałem wtedy jako "poli­gon doświadczalny".

Rozmawiamy tuż przed premierą. Na scenie stoi już dekoracja. Moż­na określić ją jako dość ekstrawa­gancką wobec naszych wyobrażeń o "Sędziach"...

- Ekstrawagancka, czyli współczesna? Czy o to chodzi?

Powiedzmy. Czy ta dekoracja okre­śla Pańskie myślenie o tragedii Wyspiańskiego? Przedpremierowe plotki głoszą, że są to "Sędziowie" odarci z żydowskich realiów, tak ważnych w tej sztuce.

- Można mówić o tym na dwa sposo­by - po pierwsze, co my, jako twórcy spektaklu, mamy do powiedzenia o świecie, a po drugie, co miał do po­wiedzenia sam Wyspiański. I spotyka­my się właśnie w tym punkcie. Wy­spiański napisał swój dramat na podstawie gazetowej notatki o wyda­rzeniu, w którym brali udział znani mu ludzie w miejscowości, którą również dobrze znał. W swojej sztuce pozosta­wił nawet ich imiona i nazwiska. Podej­rzewam, że pisał jak na swoje czasy coś bardzo brutalnie współczesnego.

Można więc pokusić się o karko­łomne porównanie tej powstałej bez mała sto lat temu sztuki, opo­wiadającej o ponurym morderstwie z niektórymi scenicznymi reporta­żami powstającymi ostatnio rów­nież w naszym kraju.

- Jestem wielbicielem Wyspiańskiego ze względu na wielki ładunek emocjo­nalny w jego tekstach, na ogromny za­sób wrażliwości. Ta wrażliwość i ten du­ży ładunek energii bije również z tekstu "Sędziów". I to jest dla mnie najistot­niejsze. Dlatego właśnie nie chciałem bawić się w folklor, czy "archeologię". Uważałem, że wierność Wyspiańskie­mu, a także samemu sobie będzie pole­gać właśnie na szukaniu tej energii za­wartej w tym dramacie. Reportaż... Wyspiański wymyślił dla tego tekstu spe­cjalny język, który już wtedy wydawał się dziwny, ale ten język niesie ze sobą określoną formę. Jest to reportaż, ale re­portaż bardzo subiektywny, jest to arty­styczne przetworzenie wydarzenia opi­sanego w gazecie.

Niemal ćwierć wieku temu Konrad Swinarski nakręcił filmową wersję "Sędziów". Jest to dzieło wybitne. Mimo upływu czasu jego wartość się nie zmieniła. Czy świadomość istnienia tego arcydzieła nie jest dla pana psychicznym balastem?

- Myślę, że nie. Powiedziałem już, że chcę robić teatr o świecie, życiu i o tym, co czuję. Nie chcę robić teatru o literatu­rze, będącego czymś w rodzaju dialogu między twórcami. Wydaje mi się, że teatr w Polsce za bardzo skupia się na proble­mach analizy literackiej, interpretacji, co sprawia, że zamyka się w swoistym get­cie. Raczej nie staram się myśleć o tym, co i jak już do tej pory zrobiono.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji